Kiedy się obudzili, było jeszcze ciemno. Bartek uśmiechnął
się do Asi.
- I jak się spało? Jestem dobrą poduszką? – spytał.
Strzelba dopiero teraz zauważyła, że smacznie sobie spała,
trzymając głowę na klacie Kurka.
- Świetną. – roześmiała się, poprawiając ręką bartkową
koszulkę.
Kuraś wstał i zapalił małą, naftową lampkę, po czym zaczęli
składać swoje rzeczy. Kiedy się spakowali i ubrali, zeszli na dół i zostawili
klucz starszemu ratownikowi, „czule” się z nim żegnając. Wyszli na zewnątrz.
Wszędzie były wysokie zaspy ze śniegu. Nie mogli się powstrzymać – ulepili
wielkiego bałwana, i kiedy zrobiło się całkiem jasno, ruszyli w drogę powrotną
przez Dolinę Roztoki.
- Jakie mamy plany na
wieczór? – spytał Bartek
- Dzisiaj już pewnie w domu zostaniemy. Nie mam już siły się
pchać na wycieczki. – odpowiedziała Aśka.
Po jakichś trzech godzinach, doszli do schroniska, a stamtąd
na przystanek i wrócili busem do domu.
- Jesteśmy! – krzyknął Kuraś
- No w końcu! Gdzie wy chodziliście? – spytał Michał
- Tylko na Kozi Wierch, przez Orlą Perć. – zaśmiała się
ironicznie Strzelba
Poszli się przebrać, w czasie kiedy Monika usiłowała
upichcić jakiś obiad.
- Może lepiej ja się tym zajmę. – powiedziała Asia, gdyż
znała umiejętności kulinarne swojej przyjaciółki. Nie było jej jeden dzień, a
ta zdążyła obrócić kuchnię do góry nogami. W powietrzu, czuć było zapach
spalenizny, na kuchence został ślad rozlanego mleka, a na podłodze walały się
resztki potłuczonych talerzy. – Co wyście tu wyprawiali?
- Usiłowaliśmy zrobić sobie wczoraj kolację, ale w końcu
skończyło się na zamówieniu pizzy. – uśmiechnął się Bartman.
- Tak przypuszczałem. – zza rogu wyłonił się Bartek. –
Pomóc? – spytał, widząc Asię klęczącą na podłodze i zbierającą kawałki
potłuczonego szkła.
- Byłabym wdzięczna. – uśmiechnęła się, po czym zabrała się
do smażenia kotletów. W tym czasie, reszta poszła oglądać jakiś film do salonu,
gdyż stwierdzili, że będzie bezpieczniej, jeśli będą się trzymać z dala od
kuchni.
Kurek migiem uporał się z resztkami rozbitego naczynia i usiadł
na blacie szafki, uważnie przyglądając się ruchom atakującej.
- Czemu mi się tak przyglądasz? – spytała Asia, nie
odrywając wzroku od kawałka mięsa na patelni.
- Zastanawiam się, kiedy ci ten warkocz wpadnie do oleju. –
Bartek wybuch niepohamowanym śmiechem. Strzelba pokręciła z uśmiechem głową i
rzuciła w Kurka mokrą ścierką, którą miała pod ręką.
- Oj nieładnie. – pokiwał palcem i podszedł bliżej do Asi.
Stanął za nią i położył ręce na jej biodrach. Dziewczyna gwałtownie się
obróciła. Bartek to wykorzystał i wpił się w jej usta.
Nagle do kuchni wpadł Michał. Kiedy zobaczył przyklejonych
do siebie siatkarzy, stanął jak wryty. Strzelba go zauważyła i oderwała się od
Kurka.
- yyy… Nie przeszkadzajcie sobie, ja się już zmywam. –
powiedział Kubiak i zaczął się wycofywać z głupkowatym uśmiechem na twarzy. Bartek
stał nieruchomo, jednak nie puszczając Aśki. Zerkał to raz na Dzika, raz na
atakującą. Kiedy Michał wyszedł, zaczęli się śmiać. Później razem dokończyli
gotowanie obiadu. Kiedy wszyscy siedzieli przy stole, Kubiak nie mógł pohamować
śmiechu.
- Co robimy wieczorem? – spytał Zibi
- Asia może nam coś pośpiewać, mamy gitarę… - Monika
spojrzała na Strzelbę z chytrym uśmiechem. Po chwili wszystkie pary oczu
zwróciły się w stronę kapitan.
- Daj spokój. – powiedziała Aśka
- Przecież wiemy, że masz zabójczy głos. – stwierdziła Kaśka
- No nie daj się prosić. – Kurek zrobił słodkie oczy
- Ale Monia też śpiewasz, altem kochatniutka. – Strzelba w
końcu mogła się odegrać. Libero z niechęcią przytaknęła i zgodnie z obietnicą,
po obiedzie poszła na górę po gitarę.
- Proszę… - podała instrument przyjaciółce. – Tylko trzeba
nastroić.
Aśka posłusznie wzięła ją do ręki i zaczęła pocierać struny
opuszkami palców. Samo strojenie zajęło jej zaledwie kilka minut. Monika wyciągnęła
kartkę z tekstem, a Asia zaczęła swój występ. Oczywiście nie obeszło się bez
hitów Lady Pank. W pewniej chwili, zaczęli wszyscy śpiewać „Zawsze tam gdzie
ty”. W repertuarze znalazły się również piosenki Marka Grechuty i
Kaczmarskiego. Po godzinie śpiewania, chłopaki wykombinowali jakąś płytę i
włączyli karaoke. Oczywiście na „linii frontu” została ustawiona Strzelba.
Wszystkim szczęki opadły, kiedy dziewczyna poradziła sobie z utworami Whitney
Houston. Później każdy miał na swoim koncie kilka zaśpiewanych piosenek. Śpiewali cały wieczór i pół nocy. Dopiero nad
ranem położyli się spać.
Kilka dni spędzili jeszcze chodząc górach, jaskiniach i
spacerując po mieście. Nadszedł dzień wyjazdu. Wszystkim ciężko było rozstać
się z tym miejscem. Kaśka pojechała do Muszyny, a reszta do Bełchatowa. Po
powrocie znowu zaczęły się treningi, nie było ani jednego dnia wolnego od
treningów, poza niedzielami. Zbliżało się Boże Narodzenie i Nowy Rok, a z nim
klubowe Mistrzostwa Polski. Dziewczyny rzadko widywały się z chłopakami, którzy
i tak wyjechali w listopadzie na dwa tygodnie zgrupowania do Spały. Rozmawiali
tylko przez telefon albo Skypa. Wkrótce spadł śnieg, dni były coraz krótsze, a
treningi bardziej męczące.
Początkiem
grudnia, dziewczyny miały mecz Z Treflem Sopot. Zespół był doskonale
przygotowany. Był czwarty set, 22: 23 wygrywał Atom, ale Skra 2:1 w meczu.
Dziewczyny walczyły zażarcie, nie chcąc doprowadzić do tie-break’a, ponieważ
były już bardzo zmęczone. Trwała jedna z decydujących akcji. Na stronę Bełchatowianek
przeszedł łagodny flot, który Monika bez problemu przyjęła na palce.
Rozgrywająca wystawiła na lewy atak do Aśki. Strzelba wyskoczyła i zaatakowała
po prostej w dziewiąty metr, sprytnie omijając podwójny blok przeciwniczek.
Piłka upadła na boisko, a chwilę później Aśka. Nie podniosła się. Leżała,
zwijając się z bólu i trzymając za łydkę. Momentalnie, pojawił się przy niej
sztab medyczny. Przenieśli ją poza boisko i zaczęli opatrywać jej nogę. W tym
czasie, na miejsce Asi weszła uszczęśliwiona Oliwia. Nie przejmowała się
kontuzją kapitan. Piłka znowu w grze, tym razem była to ostra zagrywka. Wika w
ostatniej chwili zmieniła kierunek, co bardzo zaskoczyło przeciwniczki. Jednak
przyjmująca Trefla nie dała się zwieść i rzutką odebrała piłkę. Szybka akcja.
To rozgrywającej. Wystawa na środek siatki i atak z krótkiej, czego
Bełchatowianki się nie spodziewały. 23:24 – punktowe prowadzenia Trefla i piłka
setowa. Matlak wziął przerwę. Tłumaczył, żeby dziewczyny stawiały pasywny blok.
Weszły na boisko. Znowu ostra zagrywka, piłka przeszła na drugą stronę. Atakują
z lewego. Oliwia niepotrzebnie skoczyła do bloku. Piłka obiła się o jej ręce. I
spadła na aut. Jest tie-break.
Dziewczyny pobiegły porozmawiać z Asią, gdyż wierzyły, że
doradzi im coś słusznego. Atakująca ledwo żyła. Miała opatrunek na lewej łydce,
za którą cały czas się trzymała.
- Aśka, co robić? – spytała Magda
- Uważajcie na ich środkową, trudno ją zablokować, a one
lubią grać środkiem. I nie wystawiać do Oliwii. – kiwnęły głową.
Zaczął się piąty set. Dziewczynom słabo szło. Nie dość, że
były wykończone, to jeszcze dołował je brak kapitan na boisku, a zarazem
najlepszej atakującej, która stanowiła o sile tego zespołu. Przegrały. Wyszły z
hali z opuszczonymi głowami. Nawet nie miały już siły rozdawać autografów.
Monika pomogła Strzelbie przetransportować się do domu.
Było coraz gorzej. Aśka musiała zrezygnować z treningów,
gdyż po pewnym czasie okazało się, że to poważne naderwanie mięśnia. Dziewczyny
powoli traciły nadzieję, że utrzymają tytuł Mistrza Polski.
1 stycznia J Przepraszam, jeśli
będę dodawała rozdziały z opóźnieniem i nieregularnie, bo mam bardzo napięty
tydzień i nieciekawie rozstawione treningi. Pozdrawiam.
Super :)Rozdział co tam się dzieję z tą nogą??
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://crisija.blogspot.com/2013/01/rozdzia-13.html