środa, 27 marca 2013

Rozdział 37



Z perspektywy Moniki…


Patrzyła się w tą dobrze znaną jej twarz, chociaż zdawała sobie sprawę, że wiele się przez nią nacierpiała. W jego oczach skakały iskierki, a na ustach malował się chyry uśmieszek. Była święcie przekonana, że już nigdy go nie zobaczy, a jeśli już to w najgorszych koszmarach. Nocna zmora wróciła, miała za kilka lat, ale niestety zrobiła to wcześniej. Nurtowało ją  jedno – dlaczego?
- Maks, co tutaj robisz? Powinieneś siedzieć za kratami! - spojrzała mu prosto w oczy.
- Wiesz, że dzisiaj, przy posiadaniu pewnej sumki da się zrobić wszystko skarbie. – podszedł bliżej. Chciał dotknąć opuszkami palców jej policzka, ale gwałtownie się odwróciła.
- Nie mów tak do mnie. – warknęła.
- Już ci to kiedyś mówiłem, że nadal formalnie jesteśmy parą. – poruszył brwiami.
- Niestety też się powtarzam. To było kiedyś! – zaakcentowała ostatnie słowo. – Zostaw mnie i nie wracaj. Nie mam pojęcia dlaczego się tu znalazłeś, ale na pewno nie wejdziesz z butami do mojego życia.
- Jeszcze zobaczymy…  - szepnął paraliżując ją wzrokiem. Położył pudełko z pizzą na szafce i wybiegł z mieszkania trzaskając drzwiami.
Przerażona Monika, bez zastanowienia wyrzuciła swoje zamówienie. Cały czas huczały jej w uszach słowa Maksa. Wiedziała, że znów zaczęły się kłopoty, jednak nie miała zamiaru mówić o tym Miśkowi. Za chwilę usłyszała za sobą głoś Aśki.
- Co się stało Monia? Kto to był? – spytała, stając w progu drzwi. Monika mimowolnie się uśmiechnęła, widząc jak dziewczyna lekko uchyla głowę, żeby się w nią nie uderzyć.
- To? No… Pizza. – wybrnęła.
- Aha. To gdzie jest?
-Przyjechali powiedzieć, że nie mogą złożyć zamówienia. – kłamała jak z nut.
- Na pewno wszystko w porządku? – Aśka nie była przekonana co do wykrętów przyjaciółki.
- Ależ oczywiście. Zrobię herbaty i oglądamy dalej, co ty na to? – uśmiechnęła się nikle i wróciła do kuchni. Strzelba natomiast usiadła na sofie w salonie i po chwili poczuła wibracje w kieszeni. Przyszedł sms od Bartka.



Żyję, myślę, kontaktuję, a jednym zdaniem – Nic mi nie jest :) 


Aśce kamień z serca spadł, gdy przeczytała wiadomość.
- Kurek z mózgiem miał dzikie pomysły, ale bez niego byłoby jeszcze gorzej. – pomyślała i odpisała.
Za chwilę w pokoju pojawiła się Monika z dwoma kubkami. Cały czas była jakaś nieswoja, lecz Strzelba nie chciała na siłę z niej nic wyciągać. Jak będzie chciała, to sama powie. Po trzech, długich godzinach skończyły oglądać „Titanic” i Aśka wróciła do siebie.
Bartek…
Siedział już w domu, sam, z bólem głowy i telefonem w ręce. Gdy zobaczył jak na ekranie wyświetliła się ikonka z kopertą, a pod nią pisało „Asia”, na jego twarzy momentalnie pojawił się uśmiech. Przeczytał wiadomość i ryknął śmiechem. Tylko ona mogła taki tekst wymyślić. Pokręcił głową i zadzwonił do Miśka. Nie miał zamiaru siedzieć cały dzień sam. Po kilkunastu minutach, kupel wpadł do kurasiowego królestwa.
- Siema stary! – rzucił, wchodząc do pomieszczenia, gdzie siedział nasz inwalida. – Jak się czujesz? Nieźle przyrąbałeś w ten słupek. – zaśmiał się.
- Śmiej się. Jeszcze trochę i by mnie tu nie było. – zbeształ go Bartek.
- No tylko żartowałem. Co porabiasz?
- Siedzę, myślę, piszę z Aśką…
- O właśnie panie Kuraś. – zaczął. – Czemu nie chcesz, żeby do ciebie wróciła? – spytał Michał.
- Że co? Ja nie chcę?! Człowieku, jakbym mógł to bym ją na kolanach błagał, ale ona chodzi już z jakimś… - zamyślił się Kurek. – Damianem, Daa…nielem. Z Dawidem. – uniósł wskazujący palec. Dzik pokiwał z politowaniem głową.
- Ty siebie słyszysz? Kurek, walcz o nią! – powiedział. – Człowieku, ja za kilka miesięcy żonaty będę, może dzieciaty niedługo… - uśmiechnął się. – A ty nie odważysz się postawić na swoim? Z tego co wiem, to jakiś bogaty facet, któremu potrzebna jest laska na pokaz! Chcesz, żeby Aśka skończyła jako świecidełko, które można postawić na półeczce? Bartek, ja cię nie poznaję. Na boisku walczysz jak o życie, a tu nawet nie kiwniesz palcem. Śpiesz się, bo potem może być już za późno. – zakończył swój wywód. Siatkarz siedział osłupiały i wsłuchiwał się w słowa przyjaciela.
- I co sugerujesz? – spytał po chwili namysłu. – Mam do niego iść, przyłożyć mu porządnie i powiedzieć „odwal się od Asi, bo jest moja”? – ironizował Bartek.
- Rozum straciłeś. Może przez ten głupi słupek. Rób jak chcesz, ale nie zdajesz sobie sprawy, ile tracisz.
- Zdaję. Ale nie chcę niszczyć szczęścia Asi. Widzę, że jest jej dobrze z Dawidem, dlatego się nie narzucam. Wystarczy, że mnie nie unika i traktuje jak kumpla. – przy ostatnim słowie lekko się skrzywił. – Chociaż masz rację. Chciałbym, żeby to było coś więcej niż przyjaźń. – spojrzał na Miśka, który siedział z założonymi rękami i dziwnie spoglądał w stronę jednego ze zdjęć wiszących na ścianie. Podszedł bliżej i się uśmiechnął.
- Do cholery jasnej, Kurek! Nawet na Zamarłej Turni z nią byłeś, a rozczulasz się jak mały dzidziuś. Muszę już wracać. Chciałem jeszcze iść do Moniki, bo musimy wybrać obrączki. – rozmarzył się, co nie umknęło uwadze Bartka. – Lecę, pa! Pamiętaj co ci mówiłem. – rzucił na odchodnym i wyszedł z mieszkania, zostawiając zamyślonego Kurasia. Chłopak siedział tak pół wieczoru, nagle zerwał się na równe nogi i, złapał kurtkę i wybiegł z mieszkania. Zdaje się, że słowa Miśka do niego dotarły…

Witam po długiej nieobecności. Jednak nie piszę na swoim komputerze, co gorsza na rozwalonej klawiaturze, ale to szczegół :) W międzyczasie nabrałam nowych pomysłów, odświeżyłam umysł i w najbliższym czasie dodam parę nowych rozdziałów.  Może wam się to spodoba, może nie, ale zmieniam narrację i będę pisać na zmianę. Trochę jak pamiętnik, trochę zwykłe opowiadanie. Nie obraźcie się, jeśli wrócę do starej formy, gdyby mi nie wychodziło J Dzisiaj oddaję wam 37 rozdział :)Pozdrawiam!


  


  

czwartek, 21 marca 2013

UWAGA!

Bardzo Was przepraszam, że nie dodaję na bieżąco nowych rozdziałów, ale padł mi twardy dysk w komputerze i przez pewien czas jeszcze się nie pojawią. Proszę Was o wyrozumiałość, ale niestety moja maszyna ma już swoje lata i nie może wiecznie chodzić jak nowa :) Do zobaczenia. Pozdrawiam :)

czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 36


Kolejne dni przebiegały w stoickim spokoju. Środkiem maja miał się odbyć sparing między PGE Skrą Bełchatów, a Asseco Resovią Rzeszów. Aśka przyszła na ten mecz z Dawidem, pokibicować kolegom. Weszła na halę i zasiadła z chłopakiem na trybunach. Zawodnicy zaczęli się rozgrzewać. Bartek od razu zauważył dziewczynę i jej pomachał. Aśka odwzajemniła gest, posyłając mu uroczy uśmiech, co nie umknęło uwadze Dawida.
- To ten? – spytał nieprzyjemnym tonem.
- Pogodziliśmy się z Bartkiem. Nie ma sensu się ciągle kłócić. – odpowiedziała spokojnie.
- Jakby ci się narzucał, to wiesz, powiedz mi, bo nie pozwolę na to.
- Wyjaśniliśmy to sobie. Naprawdę nie musisz się czuć zagrożony. – dała mu całusa w policzek, na co humor mu się poprawił.
Mecz się zaczął. Przez dwa pierwsze sety, bezustannie prowadził Bełchatów, rozgramiając lewym atakiem blok przeciwnika. Kuraś grał jak w transie. Jego skuteczność i różnorodność ataków była imponująca. Aśka w połowie trzeciego seta wyszła na chwilę do łazienki. Gdy wracała, na boisku, obok słupka leżał jeden zawodnik, a nad nim klęczeli ratownicy i fizjoterapeuci. Dziewczyna od razu rozpoznała w nim Bartka. W pierwszych chwilach mogła jedynie liczyć na jakiekolwiek informacje z ust komentatora, jednak zaraz udało jej się odnaleźć znajomego masera.
- Boże, co mu się stało?! – spytała przerażona.
- Rozbił głowę. – odpowiedział spokojnie.
- Jak? Nie widziałam, bo wyszłam. – intensywnie gestykulowała, nie mogąc się uspokoić.
- Spokojnie. Wpadł na słupek sędziowski i nieszczęśliwie uderzył głową w kant.
- Matko! Ale wyjdzie z tego, prawda?
- Tak. Bartek jest już przytomny, kontaktuje. O patrz, tam leży. Możesz do niego iść. – dał jej odpowiedni identyfikator i wskazał na miejsce w kącie hali, gdzie znajdował się przyjmujący razem z ratownikami. Aśka, nie zastanawiając się dużo, pobiegła do przyjaciela. „Ślizgiem” znalazła się obok niego i złapała za rękę.
- Jak się czujesz Bartuś? – spytała, widząc na jego twarzy grymas bólu.
- O, Asia. Bywało lepiej. – zdobył się na delikatny uśmiech. – Nie zostawiaj Dawida, bo będzie zazdrosny.
- Daj spokój. Boli łepetyna, co? Małe boisko, że na słupki wpadasz? - zironizowała.
- No wiesz, czasem człowiek nie widzi, gdzie spada. Chciałem piłkę obronić. Monika opowiadała, że też kiedyś miałaś taki wypadek. – roześmiał się, a Aśka przypomniała sobie tą heroiczną akcję.

15 czerwca 2007r., mecz juniorek Polska – Finlandia.

Stałam niedaleko za trzecim metrem, w drugiej linii, ponieważ jeszcze wtedy byłam przyjmującą. Przyjęłam odpowiednią postawę do odebrania piłki. Lekko ugięłam nogi, a ręce położyłam na kolanach, wzrok wbijając w żółto-niebieską mikasę. Finka posłała zagrywkę centralnie we mnie, chociaż zaraz obok stała Monika. Odebrałam precyzyjnie i omijając linię boczną, bokiem do siatki zrobiłam naskok, widząc, ze dostaję wystawę do czwartej strefy. Zaatakowałam z potworną siłą (trochę mięśni było w tym prawie dwumetrowym cielsku), jednak błędem był atak w szóstą strefę, gdzie stała wielka, umięśniona finka, która wcześniej potraktowała mnie swoją straszną zagrywką. Wycofałam się do piątej strefy i znowu czekałam na piłkę. Dziewczyny zagrały mocnym, pasywnym blokiem, który i tak nie powstrzymał przeciwniczek. Piłka obiła się o ich ręce i poleciała gdzieś w bok. Zdawałam sobie sprawę, że gramy piłkę setową, przy stanie 24:25 dla nas, koniecznie chciałam to skończyć. Rzuciłam się do obrony, wyminęłam wszystkie dziewczyny i rzutką chciałam uratować akcję. Jednak nie było mi to dane. „Po drodze” nie zauważyłam wielkiego, niebieskiego słupka, na którym stała sędzina, pilnie obserwująca moje wyczyny. Nieszczęśliwie walnęłam głową w to cholerne żelastwo, a z mojego czoła popłynęła krew. Piłka niestety wylądowała na aucie, daleko w trybunach. Finki wybuchły hura-optymizmem, nie przejmując się, że chcąc odbić piłeczkę, prawie straciłam życie. Bo kogo to obchodzi? Przy mnie od razu znalazła się Monika, jak zwykle bardzo kochana, tłukła mnie po policzkach w celu ocucenia. Po czwartym liściu zadziałało. Lekko uchyliłam powieki i zobaczyłam cztery czerwone kapturki.
- Ja umarłam? – spytałam po polsku, majacząc.
- Was? – Niemiecki - cholera, to piekło… - Wie fühlen Sie? – spytał Belzebub.
- Krank. – powiedziałam i znowu straciłam przytomność, a film mi się znowu urwał.

- Ziemia do Aśki… - uśmiechnął się znowu Bartek.
- Tak, tak. Jasne. Jedziesz do szpitala na badania? – spytała z troską.
- Tak, jak tylko przyjdzie lekarz. O właśnie idzie. – wskazał na starszego mężczyznę w białym fartuchu.
- No to ja się zmywam. Trzymaj się Kuraś. – posłała mu całusa w powietrzu i pobiegła do Dawida.

- Gdzieś ty była? Ten twój laluś miał drobny wypadek. – drwił.
- Byłam w łazience i nie mów tak o Bartku. Na szczęście nic mu się nie stało. – starała się zataić pewne fakty.
- Na szczęście… - odparł niepocieszony i wrócił do oglądania meczu, a trwał już czwarty set.
Ostatecznie spotkanie zakończyło się po tie-breaku, 3:2 dla Resovi. Bełchatowianie znacznie osłabli po „stracie” Kurka. Jednak to był tylko sparing, który nie dawał nic poza satysfakcją i dobrym nastawieniem. Po meczu Aśka pożegnała się z Dawidem i poszła do Moniki. Znalazła ją w mieszkaniu. Siedziała na fotelu i jak nie ona, przeglądała katalog z fryzurami do ślubu.
- I co wybrałaś kochana? – spytała Asia, kładąc jej ręce na ramionach.
- Matko! Aśka, ale mnie wystraszyłaś. Jak tam mecz? Słyszałam, że nie za dobrze. – odparła, wskazując przyjaciółce miejsce obok.
- Bartek kontuzjowany, Skra przegrała. Jednym słowem – nienajlepiej.
- Wrócą do formy. Misiek dzisiaj się wykazał w piątym secie, ale nie był zbyt zadowolony.
- Taki jest sport. Wybrałaś sobie jakąś fryzurkę?
- Tak. Już dawno. Pasuje? – wskazała na zdjęcie z wysoko upiętym kokiem i delikatnie opadającymi loczkami.
- Idealnie. Znajdziemy coś dla mnie? – rozochociła się Strzelba.
- Jasne! – Zasiadły na szerokiej sofie i kartkowały album, aż znalazły idealną fryzurę dla Aśki i jej niesamowicie długich włosów.
- O mój Boże. Coś pięknego. – stwierdziła Monika. –Bartek padnie, jak cię zobaczy.
- Monia… - mruknęła Aśka.
- A no tak. Przepraszam. Dawid. – nie ma co ukrywać. Libero nie darzyła ani sympatią, ani zaufaniem chłopaka przyjaciółki.
- Zamówimy pizzę? – spytała Monika, sięgając po telefon. – Włączymy sobie jakiś film i zrobimy babski wieczór. – zaczęła się śmiać, przypominając sobie pidżama party w szóstej klasie podstawówki.
- Ja już znam ten twój „jakiś”. Włączysz „Titanic”, będziesz ryczeć przez cały film, a ja dopiero, jak babcia Rose wrzuci wisiorek do oceanu.
- Ty materialistko okropna! – Monika zaczęła ją okładać poduszką.
- Daj mi spokój. Ja tylko myślę racjonalnie. Zamawiaj tą pizzę, bo mi w brzuchu burczy! – dziewczyny zamówiły marynarską, a potem odpaliły, jak zwykle wesołe przygody Jacka i Rose. Za niecałą godzinę zadzwonił dzwonek do drzwi. Monika poszła otworzyć, zostawiając na chwilę Aśkę w salonie.
- To ty?! Skąd się tu wziąłeś! – krzyknęła na całe mieszkanie, kiedy w drzwiach, z pudełkiem pizzy w rękach pojawił się nikt inny, jak…

I bum :D Pobawiłam się dzisiaj w pisanie w pierwszej osobie. Jak wyszło? Wolicie z taką narracją, czy w formie opowiadania „byłam”, „zrobiłam”? Proszę o komentarze! J

sobota, 9 marca 2013

Rozdział 35


W mieszkaniu Aśki…

Był wieczór. Aśka wróciła z treningu w bardzo dobrym nastroju, ponieważ grała znowu coraz lepiej. Usłyszała dzwonek. Za drzwiami stał Dawid.
- Dzień dobry, da się pani porwać na mały spacerek? – spytał, podając dziewczynie bukiet tulipanów.
- Dziękuję… - odparła zdziwiona. – W sumie, to możemy się gdzieś przejść. Wejdziesz na chwilkę?
- Jasne. – uśmiechnął się i po chwili siedział już w pokoju, pijąc cappuccino.
- Miałam do się ciebie o coś spytać. Czy nie poszedłbyś ze mną na wesele przyjaciółki? No wiesz, jako osoba towarzysząca.
- To będzie dla mnie zaszczyt. A kiedy i gdzie? – powiedział dyplomatycznie, po czym zaczął się śmiać.
- Trzydziestego września w Zakopanem.
- Świetnie. To co z tym spacerem?
- Chodźmy. – uśmiechnęła się Aśka i wyszli z mieszkania, zmierzając w kierunku parku.
Szli spacerowymi alejkami rozmawiając głównie o lidze i zbliżających się Mistrzostwach. Aśka dopiero po kilkunastu minutach zorientowała się, że cały czas trzyma chłopaka za rękę. Jemu najwyraźniej to nie przeszkadzało. W pewnej chwili, Strzelbę ogarnęła dziwna głupawka i zaczęła uciekać przed Dawidem, krzycząc, że jest berkiem. Chłopak rozbawiony całą sytuacją zaczął za nią biec. Przez kilka dobrych minut nie mógł jej dogonić, ale po pewnym czasie dystans między nimi zmienił się diametralnie. Dawid złapał Aśkę za rękę i oboje znaleźli się na trawie. Leżeli i śmiali się jak dzieci. Po chwili chłopak odwrócił się do Asi, odgarnął kosmyk z jej twarzy i niepewnie złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Dziewczyna się uśmiechnęła. Wstali z ziemi i długo patrzyli sobie w oczy.
- Może moglibyśmy spróbować? – odezwał się Dawid po chwili milczenia.
- W sumie, to czemu nie… - Strzelba przelotnie się uśmiechnęła i ku jego zdziwieniu sama musnęła jego usta.


A w królestwie Bartka…

Bartek skupiał się wyłącznie na grze. Widywał się z chłopakami jedynie na treningach. Siatkówka pochłonęła go całkowicie. Niektórzy mówili mu, żeby znalazł sobie dziewczynę, jednak on nie miał takiego zamiaru. Cały czas tęsknił za Asią, a w jego sercu tliła się nadzieja, że jeszcze ją odzyska, chociaż szanse były jak wygrana przy stanie 1:24 dla przeciwnika. Na niemal każdym meczu zdobywał MVP, jego skuteczność przekraczała 60%. Wywiady, fani, mecze, treningi, czasem rodzina – tak wyglądało teraz jego życie.

6.30. – Dzwoni budzik. Bartek z niechęcią podniósł się z łóżka i ruszył w kierunku łazienki. Odprawił swój ranny rytuał i poszedł do kuchni. Wyciągnął z lodówki jogurt, wsypał do niego jakieś witaminy i siadł na blacie, „delektując” się śniadaniem i myśląc o niczym. Wpatrywał się w zdjęcie stojące na półce. W brązowej ramce znalazła się wesoła twarz jego i Aśki na tle gór. Chciał wrócić do tych chwil, móc oglądać dniami i nocami uśmiech strzelby i słuchać jej spazmatycznego śmiechu, który poprawiał mu humor, nawet na najcięższych momentach. Kiedyś,  po przegranych meczach mógł zawsze liczyć na jej wsparcie. Teraz zostaje mu paczka chrupek i nudna komedia romantyczna, których nie znosił. Rozwiał te przykre myśli, chcąc się skupić na treningu, który miał się odbyć za niecałą godzinę…
- Cholera! – powiedział, biegnąc do pokoju. – Gdzie moja koszulka… - tracił cierpliwość, nie mogąc wydobyć z dna szafy swojego stroju. Po chwili przepychanki ze starymi drzwiami komody, ubrał się, na ramię zarzucił torbę i wyszedł z mieszkania, potykając się jeszcze o własne buty. Szedł ulicami Bełchatowa, mijając przechodniów. Gdyby szedł tak przez Warszawę, pewnie rzuciłoby się na niego stado wygłodniałych fanów, tu jednak każdy spodziewał się, ze idąc do pracy może spotkać słynnego siatkarza.
- Cześć Bartek! – rzuciła mu pospiesznie niewiele niższa od niego osóbka. Oglądnął się i po długim  warkoczu rozpoznał w niej Aśkę.
- Asia! – krzyknął. – Porozmawiajmy. Proszę… - powiedział nieco spokojniej, widząc, że przystanęła.
- No to o czym chcesz rozmawiać?! – Bartek stanął jak wryty tak dawno jej nie widział. Najwyżej na meczu albo za ekranem telewizora. Ubrana w wiosenne, żywe kolory wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle.
- Chodzi o to… Asia, ja wiem, że popełniłem błąd, bo pierwszy na ciebie naskoczyłem, jeszcze do tego Blanka nagadała ci głupot, wiem, masz święte prawo mi nie wierzyć, ale skoro już nie będziemy razem, to przynajmniej nie uciekajmy przed sobą.
- Nie uciekam przed tobą. Nie mam takiego zamiaru.
- Ale jednak mnie unikasz!
- Bartek, nie utrudniaj mi! – nie wytrzymała.
- Czego ci mam nie utrudniać? – spytał zdezorientowany.
- Po naszym rozstaniu miałam kompletnego doła. Wywalili mnie z reprezentacji i składu. Monika była zajęta sobą, nie chciałam jej niszczyć tej radości. Zostałam sama! Miałam dość. Teraz wróciłam do formy, daję sobie radę… - wstrzymała się, po czym dodała niepewnie. – Mam chłopaka… - na te słowa Kuraś spuścił głowę. W tej chwili jego wszelkie nadzieje i plany runęły w gruzach.
- Cieszę się… - zdobył się na bardzo wymuszony uśmiech. – To jak, wybaczysz mi? Zostaniemy po prostu przyjaciółmi? – spytał.
- Tak Bartek, wybaczę. Ale tylko i wyłącznie przyjaciółmi? – upewniła się Strzelba.
- Obiecuję, że nie będę do tego wracał. – podał jej rękę.
- No to się zgadzam. – odwzajemniła gest i nieśmiało się uśmiechnęła.
- Dziękuję ci. – powiedział po chwili.
- Za co?
- Po prostu. Za to, że się nie zmieniłaś. – szczerze się uśmiechnął.
- Ej, ty się zaraz na trening spóźnisz! – krzyknęła Aśka, zerkając na zegarek.
- Ty masz rację! Trzymaj się, muszę pędzić. – pomachał jej i pobiegł do „Energii”.

Wpadł do szatni jak torpeda i przebrał się w ekspresowym tempie, nie zwracając uwagi na pytające spojrzenia kolegów. Zmęczony usiadł na ławce i oparł głowę o szafki.
- Bartek, dobrze się czujesz? Trening mamy dopiero za kwadrans. – odezwał się Winiar.
- Co?! – mina siatkarza była bezcenna. – No to pewnie Strzelbie spieszył zegarek. – roześmiał się, pierwszy raz od kilku tygodni wybuchł niepohamowanym śmiechem, co nie umknęło uwadze chłopaków.
- Komu?! Siurak, coś ty taki szczęśliwy? – spytał Zibi, zerkając ukradkiem na siedzącego obok Miśka.
- Pogodziłem się z Asią! – uśmiechnął się.
- Serio?! Znowu jesteście razem? – ucieszył się Zatorski.
- Nie, znalazła sobie chłopaka. Jesteśmy po prostu przyjaciółmi. – powiedział, trochę się krzywiąc. – Przynajmniej będę mógł sobie na nią popatrzeć i normalnie porozmawiać. – rozmarzył się. Chłopaki przytaknęli. Współczuli Bartkowi. Mówił o Strzelbie jak o ósmym cudzie świata. Była dla niego najcenniejszym eksponatem, którego nie można dotknąć.

Siemka! Można powiedzieć, że był to przełomowy rozdział, od którego zacznie się coś ciekawszego. Piszcie mi jakieś propozycje, co może być dalej… Mam własną wersję, ale chciałabym wysłuchać jeszcze waszej opinii. Pozdrawiam J

środa, 6 marca 2013

Rozdział 34


Kilka miesięcy później…

Wielkimi krokami zbliżało się lato. Trawa stawała się coraz bardziej zielona, drzewa coraz bardziej przypominały te z podręczników do biologii. Razem z kolejną porą roku powoli nadchodził ślub Moniki i Michała, który został wyznaczony na trzydziestego września w Zakopanem, tuż po Mistrzostwach Świata. Mama Miśka ostatecznie zgodziła się na małżeństwo, ale nie pałała do przyszłej synowej sympatią, po mimo jej bezustannych starań. Aśka dalej nie pogodziła się z Bartkiem, który krótko mówiąc – odpuścił. Chłopak stwierdził, że da Strzelbie czas, ale czy to przyniesie pozytywne skutki? W międzyczasie stała się rzecz najważniejsza dla Asi. Dziewczyna wróciła do formy i z powrotem pojawiła się w głównym składzie w klubie i dostała powołanie do reprezentacji na Mistrzostwa. Nie posiadała się ze szczęścia.

Środek czerwca. Aśka wybrała się z Moniką do salonu sukni ślubnych. W końcu trzeba w czymś stanąć przed ołtarzem.
- Dzień dobry, w czym mogę paniom pomóc? – spytała rozpromieniona ekspedientka, widząc reprezentantki kraju.
- Szukamy odpowiedniej sukienki dla koleżanki. – Aśka wskazała na zdezorientowaną Monikę. Nie można powiedzieć, Libero przerastała akcja z weselem.
- Oczywiście, już paniom pomagam. Jak sobie ją pani wyobraża? – zwróciła się do Moniki.
- No… Jakaś skromna suknia. Bez zbędnych falbanek… - powiedziała niemrawo.
- Monia, to twój ślub, musisz wyglądać zniewalająco. – uśmiechnęła się Aśka.
- Ma pani rację. Na pewno znajdziemy coś odpowiedniego. – orzekła kobieta i weszła w głąb sklepu, prowadząc za sobą Libero. Atakująca stała przy ladzie i obserwowała ich poczynania. Po kilkudziesięciu minutach mierzenia, Monika znalazła coś, co w pełni jej odpowiadało. Sukienka była z nowej kolekcji i w sam raz nadawała się na ślub u schyłku września. Wyszła z przymierzalni i pokazała się przyjaciółce. Aśka korzystając z okazji wyciągnęła telefon i pstryknęła fotkę, a później wysłała Miśkowi. Libero tego nie spostrzegła.
- I jak wyglądam?
- A jak myślisz? Fantastycznie! – dziewczyna zaczęła oglądać przyjaciółkę ze wszystkich stron.
- Do tego jakiś welon? – spytała ekspedientka. Monika popatrzyła przerażona na Strzelbę.
- No, czym będziesz rzucać na oczepinach? - zasugerowała siatkarka.
- Faktycznie. – zaśmiała się. – Jakiś prosty welon, myślę, że byłby odpowiedni. Może ten? – wskazała na wystawę.
- Ma pani doskonały gust! – uśmiechnęła się sprzedawczyni i przyniosła welon, po czym wpięła go w czarne włosy Moniki. Prezentował się idealnie.
- Ile razem będzie to kosztować? – spytała Libero.
- 1980zł. – powiedziała kobieta.
- Bierzemy? – zerknęła na przyjaciółkę.
- Według mnie, nie masz się nad czym zastanawiać.
- To poproszę. – uśmiechnęła się do ekspedientki i poszła ściągnąć suknię i welon. Po kilkunastu minutach wyszły ze sklepu z ogromnym pakunkiem, a Monika usłyszała dźwięk sms’a. Był od Michała.

Pięknie wyglądasz kochanie.
Mam nadzieję, że ją kupiłaś J

Monika popatrzyła na Aśkę z mordem w oczach.
- Masz mi coś do powiedzenia? – roześmiała się.
- No przepraszam. Chciałam, żeby się chłopak ucieszył…
- No dobra… - dalej się śmiała i zabrała się za odpisywanie wiadomości.

Właśnie wyszłam z nią z salonu.
Teraz szukamy czegoś dla Asi ;)

Wysłała sms’a i pociągnęła przyjaciółkę w kierunku sklepu z sukniami wieczorowymi.
Aśka miała niestety większy dylemat. Oprócz fasonu, liczyła się jeszcze długość i kolor. Dziewczyny godzinę spędziły w poszukiwaniu tej jedynej. W końcu znalazły.
- Ideał. Mogłabyś być modelką, a nie zarabiać krocie – Monika wzięła to słowo w „króliczki” – jako siatkarka.
- Tak, ja też cię kocham… - przejrzała się w lustrze i nieskromnie stwierdziła, że w sukience wygląda rzeczywiście genialnie. Zapłaciły i zabrały się za poszukiwanie butów, które znalazły bardzo szybko. Umęczone wróciły do mieszkania Moniki, w którym roiło się od śnieżnobiałych kartek z zaproszeniami.
- Wiedzę, że się nastrajasz. – roześmiała się Aśka.
- Jak widzisz… - uśmiechnęła się. – Pomożesz mi wybrać bukiet, bo chciałabym już dzisiaj zamówić i mieć to z głowy?
- Oczywiście. Daj laptopa. – Aśka sięgnęła do stolika i włączyła Mozille. Wyszukały piękną wiązankę z orchidei. Była bardzo droga, ale warto.
- Będę się już zbierać. – powiedziała Aśka, wstając z sofy.
- Dobrze. Ja jeszcze muszę dzisiaj rozesłać te zaproszenia i pozostaje tylko czekać.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. – Strzelba uściskała przyjaciółkę.
- Asia… Chcieliśmy cię z Michałem prosić, żebyś została naszym świadkiem. – uśmiechnęła się Libero.
- Naprawdę?
- Przecież jesteś dla mnie jak siostra, kogo innego wybrałabym, jak nie ciebie?
- Dziękuję ci. Obiecuję, że spiszę się na medal. – Dziewczyna dała Monice całusa w policzek i wyszła z mieszkania.

A na treningu…

- Jak tam przygotowania? – spytał Bartek.
- Świetnie. Właśnie dziewczyny wybrały suknię. – uśmiechnął się przyszły pan młody.
- Ładna? – włączył się Bartman.
- Oczywiście. Ładnemu we wszystkim ładnie. – roześmiał się przyjmujący.
- Nie będziesz zmęczony od razu po Mistrzostwach? – za chwilę przy Michale pojawiła się całą Skra, z Nawrockim na czele.
- Ależ skąd. Czekam na własny ślub sto razy bardziej niż na złoty medal.
- Serio? – zdziwił się Kuraś.
- Nie żeniłeś się chłopie, to nie wiesz jak to jest… - do rozmowy włączył się trener. – Pamiętam to jak dzisiejszy dzień… - zaczął opowiadać, a chłopaki parsknęli śmiechem.
- No wiecie, większość wśród nas jest już żonata… - roześmiał się Mario.
- Za niedługo wszyscy będą. Na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. – dodał Możdżon, który zaledwie kilka tygodni wcześniej zmienił swój stan cywilny. Po kilkuminutowej „gadce” wrócili do ćwiczeń. Miśkowi wszystko szło o niebo lepiej niż zwykle. Rozpierała go energia, której dodawała mu myśl, że za kilka miesięcy stanie się mężem swojej ukochanej Moniki.

Przepraszam, że tym razem krótszy, ale jestem chora, mam mało czasu, nie mam weny i ogólnie mam dużo zajęć… Mam nadzieję, że wybaczycie J Komentujcie, bo zawsze lepiej się pisze ze świadomością, że ktoś to czyta J

sobota, 2 marca 2013

Rozdział 33


- Asia?! – bardziej stwierdził, niż spytał.
- Skąd ty się tu wziąłeś! Monika ci powiedziała gdzie jstem?! – krzyknęła Strzelba.
- Nieważne! Podejrzewałem, że to możesz być ty…
- Skąd wiedziałeś, że ja tu jestem? – darła się, nie zważając, że jej głos obija się o wszystkie ściany tatr.
- Monika mi powiedziała, że cię tu znajdę. Uwierzyła mi, jak wszyscy z resztą, oprócz ciebie…
- Żartujesz sobie, prawda?
- Wcale nie, Aśka, kocham cię! – szepnął, a dziewczyna obróciła się i zaczęła schodzić.
- Choćbym miał dla ciebie wyjść i skoczyć z Mount Everestu, to skoczę, wyjdę i skoczę! – Asi łzy pociekły po policzkach i nie odwracając się za siebie, ruszyła w drogę powrotną. Bartek stał patrząc się jak jej postać ginie w sinej mgle. Postanowił iść w jej ślady i również wrócił do schroniska.

Aśka widząc, że nie wróci o planowanej porze do domu, zatrzymała się na noc w Murowańcu, gdzie spotkała kolegę z akcji.
- I jak tam Asiu, nie miałem okazji pogratulować Mistrzostwa Europy, no i dzisiejszej akcji. – uśmiechnął się Paweł. Znała go od podstawówki. To z nim zaczęła chodzić po górach, a później jeszcze z Moniką.
- Dziękuję. – odwzajemniła uśmiech. – Wiesz co z tym turystą?
- Podobno nic poważnego. Nie miał nawet wstrząsu mózgu. Trochę poobijany, ale nic mu nie będzie. Gdyby nie ty, to pewnie umarłby z wychłodzenia.
- Ale na szczęście tam byłam. Dawno nie chodziłam po górach. Ale kondycja ta sama co kiedyś. – roześmiała się.
- Akurat w tym punkcie zawsze ci zazdroszczę.
- Nie ma czego. Sam wspinasz się jak kozica, ale to może od twojego nazwiska… - Paweł zaczął się śmiać, ponieważ jego nazwisko, zawsze słynne u ratowników to Kozica.
- Możliwe. – uśmiechnął się.
- Zakopane nic się nie zmieniło. – stwierdziła Asia.
- Masz rację. Najwyżej odmalowali oznakowania na szlakach. – zażartował Paweł.
- Na pewno nie. Na Granatach już nic nie widać.
- To trzeba się tym zająć.
- Masz rację. – uśmiechnęła się. – Idę chwilę odpocząć i coś przekąsić. Muszę jeszcze zadzwonić do mamy, że wrócę jutro. – pożegnała się z przyjacielem i poszła do pokoju.
Standard nie był najwyższy, ale liczyło się tylko łóżko i coś do przykrycia. Dziewczyna rzuciła w kąt swój plecak i wyciągnęła telefon. Mama nie odbierała, dlatego zostawiła jej krótką wiadomość. Była osiemnasta. Aśka zeszła do karczmy. Napiła się mleka, zamieniła słówko z gospodarzem i wykończona poszła spać.

W Bełchatowie…

Monika z Michałem coraz częściej rozmawiali o ślubie. Byli świadomi, że muszą poinformować rodziców Dzika, którzy nawet nie zdążyli poznać jego narzeczonej.
Tego dnia jechali do jego domu rodzinnego.
- Monia, boisz się? – spytał Michał z uśmiechem na ustach, widząc bladą jak ściana Monikę.
- Nie, wcale nie. – powiedziała z ironią w głosie.
- Na pewno cię polubią. Jesteś przecież idealna. – uśmiechnął się.
- Michał, to nie takie proste. Czy nie uważasz, że to dla nich przyjemne, że dowiedzieli się o tym, że jesteśmy parą z Internetu?
- No faktycznie, może to nie było zbyt udane, ale na pewno to zrozumieją. Przecież nie zrobiliśmy tego specjalnie.
- Może masz rację… - Nie odzywali się do siebie do końca jazdy. Zajechali pod duży dwupiętrowy dom z wielkim ogrodem. Podeszli do drzwi, a Monika dostawała powoli palpitacji serca.
- Jak miło was widzieć. – drzwi otworzył tata Michała. Byli uderzająco podobni zarówno z charakteru, jak i z urody. Monika uśmiechnęła się ciepło.
- Ty jesteś Monika… Pierwszy raz widzę cię na żywo, a nie w telewizji. Jeszcze ładniejsza w rzeczywistości. Może dostanę autograf! – roześmiał się pan Kubiak i podał jej dłoń.
- Miło mi… Myślę, że jeszcze taką gwiazdą nie jestem. – odwzajemniła gest i weszła za gospodarzem w głąb domu, cały czas konwersując z „teściem”. Czuła, że bardzo polubi tego człowieka. Misiek wesoło im się przyglądał. Za chwilę nadeszła mama Dzika z nieco innym nastawieniem. Była to bardzo wysoka kobieta z ostrymi rysami i ciemnymi, krótkimi włosami. Monika przywitała się z nią bardzo serdecznie, ale nawet takie starania nie zdały się na nic.
- Monika, tak? – spytała oschle.
- Tak. – dziewczyna starała się cały czas uśmiechać. Michał wziął ją za rękę, chcąc dodać jej otuchy. Kobieta nic nie odpowiedziała, tylko wróciła do kuchni. Misiek podrapał się po głowie. Był zdenerwowany zachowaniem swojej mamy, tak samo jak tata.
- Nie przejmuj się. Może nie będzie tak źle. – szepnął na ucho Monice pan Kubiak, co zaowocowało u niej pięknym uśmiechem, posłanym w jego stronę. Weszli do salonu, gdzie stał wielki czteroosobowy stół. Trzy miejsca zostały zajęte, zostało jedno, naprzeciwko Moniki.
- Tamten rok był fantastyczny. Jesteś świetną Libero. – stwierdził tato, chcąc wesprzeć „synową”.
- Dziękuję, ale tu też Michał chyba zasługuje na największe uznanie. – spojrzała na uśmiechniętego Dzika.
- No wiesz, od kilku ładnych lat nie mieliśmy takich zawodniczek w kadrze, jak teraz. Odkąd są, pojawiły się sukcesy.
- Myślę, że to zależy też od trenera. Grałam w wielu klubach, również zagranicznych i nigdy nie natknęłam się na takiego, jakim jest trener Matlak.
- Miło mi to słyszeć, bo to mój znajomy. – uśmiechnął się. Rozmawiali kilkanaście minut. Michał włączał się co pewien czas. Cieszył się, że dziewczyna złapała dobry kontakt z jego tatą. Chwilę później weszła mama z obiadem. Zjedli w ciszy i przy herbacie zaczęli rozmawiać.
- Skąd jesteś? – zaczął tato, wiedząc, że jego żona może inaczej do tej rozmowy podejść.
- Jestem… góralką. – roześmiała się. – Z Zakopanego.
- Z stamtąd są tylko dobrzy ludzie. – uśmiechnął się.
- A rodzice? – Monika obawiała się tego pytania. Spuściła głowę.
- Nie żyją…
- Przykro nam. – powiedziała mama, bez emocji.
- Zginęli jak miałam dwanaście lat. Wtedy zaczęłam też grać w siatkówkę.
- Więc jesteś siatkarką, tak? – pytała dalej pani Agata, bo tak miała na imię.
- Tak.
- A co będziesz robić po zakończeniu kariery. Maturę przynajmniej zdałaś? – spytała nieprzyjemnym tonem.
- Mamo… - mruknął Michał, zdenerwowany jej zachowaniem.
- Tak zdałam i skończyłam studia. – na te słowa tato uśmiechnął się do syna, a Michał uniósł dumnie pierś.
- A jakie, jeśli można spytać? – kontynuowała przesłuchanie.
- Kulturoznawstwo. – odparła zestresowana.
- Dziecko, no i co ty będziesz po tym robić?!
- Na razie jest świetną siatkarką. Zobaczymy co będzie potem. Ma wykształcenie, znajdzie wszędzie pracę, a poza tym z sukcesów jakie teraz osiąga, utrzyma się do końca życia. – do akcji wkroczył młodszy Kubiak. Uśmiechnął się do narzeczonej, za co wzięła go za rękę. Ojciec zauważył ten gest z jej strony i szczerze się ucieszył. – I właśnie przyjechaliśmy, żeby wam coś powiedzieć. – kontynuował Misiek. – Michał niedawno mi się oświadczył. – dopowiedziała Libero, całując chłopaka w policzek. Pan Kubiak wstał i przytulił syna oraz przyszłą synową.
- Ta dziewucha ma być twoją żoną? – wydarła się w kierunku Moniki.
- A czemu nie? – dziewczyna po raz pierwszy się postawiła.
- Bo jesteś jakąś sierotą! Nawet nie wiem kto cię wychował! Zastanawiam się jaką będziesz w przyszłości żoną, matką! A może swoje własne dzieci zostawisz, co? – krzyczała. Monika nie wytrzymała. Po jej policzkach popłynęły łzy. Wybiegła z domu, nie zważając na to, że nie zna miasta.
- Mądra jesteś?! – wydarł się Michał. – Co się z tobą dzieje! – wykrzyczał, po czym wybiegł szukać narzeczonej.

Co u Was słychać jaki wynik poniedziałkowego meczu typujecie (Skra vs Sovia)? Bardzo mi szkoda Delekty. Przynajmniej mamy brąz… I brawo dla Justysi, tylko szkoda, że Marit wygrała, ale srebro to też sukces, chociaż chyba najbardziej bolesny. No i złoty Stoch! Obfity tydzień, nie sądzicie? Komentujcie!