środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 21


Weszli na salę kinową. Zajęli swoje miejsca, a kilka minut później zaczął się film. Trzeba przyznać, że był całkiem niezły. Bartek, zapraszając Aśkę do kina, liczył, że będzie mógł jej usłużyć swoim ramieniem. Krótko mówiąc, miał chłopak plany na poziomie podstawówki. Jednak Strzelba, niewzruszona oglądała film, ani myśląc, żeby się do swojego towarzysza przytulić. Kurek nie dawał za wygraną. Zastosował stary tradycyjny chwyt, pojawiający się we wszystkich komediach romantycznych z XX wieku. Wyciągnął swoją rękę na oparcie fotela Asi, udając, że się rozciąga. Oczywiście, bez rezultatu. Dziewczyna dobrze wiedziała o co chodzi, ale chciała się trochę zabawić kosztem siatkarza.
- Co, niewygodnie ci Bartusiu? – szepnęła mu na ucho, tłumiąc śmiech.
- Trochę tu ciasno, ale przeżyję. – sztucznie się uśmiechnął i odpuścił sobie flirty. Aśka, w geście triumfu skinęła głową i wróciła do oglądania.
Dwie godziny później wyszli z kina i poszli w kierunku samochodu. Bartek zachował się jak dżentelmen i otworzył dziewczynie drzwi, po czym sam wsiadł do auta i ruszyli w drogę powrotną. Kiedy byli pod blokiem, Asia zwróciła się w stronę Kurasia i dała mu całusa w policzek, co podziałało na niego jak zaklęcie.
- Dziękuję, było świetnie. Mam nadzieję, że to nieostatni raz. – uśmiechnęła się.
- Też liczę na to, że jeszcze nieraz gdzieś razem wyskoczymy. – odwzajemnił uśmiech. – Choć, odprowadzę cię. – powiedział.
- Nie, nie trzeba. Pójdę już. – chciała wysiąść z samochodu, ale Bartek skutecznie jej to uniemożliwił, łapiąc za rękę. Dziewczyna niepewnie na niego popatrzyła. Kurek, nie zwracając uwagi na jej reakcję, zaczął zbliżać swoją twarz do jej ust. Aśka, doskonale wiedząc, co ma na myśli przyjmujący, odwróciła głowę, a Bartek ze swoim pocałunkiem, „wylądował” na policzku. Posłała mu delikatny uśmiech i wyszła z samochodu, rzucając krótkie „cześć”. Przyjmujący wpatrywał się przez szybę w zamykające się drzwi do klatki, w których przed chwilą  zniknęła Asia. Oparł głowę o kierownicę i zastanawiał się, czy po prostu nie zrezygnować.

Następnego dnia przed treningiem chłopaków…

Michał szedł sobie spacerkiem w stronę hali. Miał jeszcze trochę czasu, więc niegdzie mu się nie spieszyło. Nagle zza zakrętu wyłoniła się bardzo dobrze znana mu postać. Szeroko się uśmiechnął na widok dziewczyny. Jej niedbale związany kucyk podskakiwał przy każdym kroku, twarz jak zwykle była uśmiechnięta, w oczach świeciły iskierki. Była ubrana w jeansy i podkreślającą jej idealną figurę, kurtkę z logo Skry. Na początku go nie zważyła, ale kiedy tylko znaleźli się bliżej siebie, wesoło mu pomachała.
- Hej Miśku! – dała mu buziaka w policzek.
- Tylko tyle? – poruszał brwiami i obdarował ją „porządnym” pocałunkiem.
- Skoro tak ci bardziej pasuje. – zaczęła się śmiać. Michał szeroko się uśmiechnął. Uwielbiał ją, jej uśmiech, brzmienie głosu…
- Pójdziemy później na spacer, chciałbym z tobą porozmawiać. – powiedział.
- Oczywiście, a o czym? – spytała Monika, ponieważ wyczuła w jego głosie powagę.
- Bo chodzi o to… O ludzie, jak późno, muszę lecieć, bo mnie Nawrocki zamorduje. Pa. – dał jej całusa i pobiegł do „Energii”, a Libero ruszyła w stronę swojego mieszkania, zastanawiając się, co takiego ma jej do powiedzenia Michał.

Kilka godzin później…

Monika zmierzała w kierunku parku, w którym miała się spotkać z Dzikiem. Nie było go jeszcze, więc usiadła na jednej z ławek. Po kilku minutach, Michał się pojawił. Dał Monice całusa i przeszedł do sedna.
- Muszę ci coś powiedzieć, bo to w sobie trzymam już od kilku miesięcy.
- Co?
- No bo… - zaczął się denerwować. Ujął jej drobne ręce w swoje dłonie. – Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, zakochałem się, nie mogłem przestać o tobie myśleć. Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Nie potrafiłbym bez ciebie żyć. Kocham cię Monia. Strasznie cię kocham. – powiedział jednym tchem, nie przestając patrzeć w jej błyszczące oczy.
- Ja ciebie też Michałku. – powiedziała cicho, uśmiechając się. Kubiak, długo nie czekając, pocałował ją, myśląc tylko o tym, żeby nie przestać oddychać. Stali tak na środku parku, nie widząc świata poza sobą. Byli szczęśliwi jak dzieci. Nie wypuszczali się ze swoich objęć, trzymając się za rękę, szli sobie alejką, nie zwracając uwagi na to, że zaczął padać deszcz. Maszerowali z szerokim uśmiechem na ustach, szczęśliwi, że mogą być razem. Kiedy krople deszczu zaczęły być bardziej natarczywe, przyspieszyli kroku i stanęli pod altanką.
- Nie wyobrażasz sobie, jaka jestem szczęśliwa. – powiedziała Monika, przytulając się do Michała. Objął ją swoim silnym ramieniem i pocałował w czubek głowy.
- Jedź ze mną do Wałcza. – powiedział po krótkim namyśle. – Moi rodzice, chyba powinni poznać moją… dziewczynę. – uśmiechnął się, wypowiadając ostatnie słowo.
- Nie wiem, czy to jest najlepszy pomysł. – mruknęła. – Nie wiem, czy im się spodobam.
- Na pewno. – jeszcze raz ją pocałował. – Pojedziemy na weekend.
Monika delikatnie się uśmiechnęła. Poszli w kierunku osiedla, uradowani z niezwykłego spaceru.

W tym samym czasie u Zbyszka…

- Bartman zmierzał w kierunku hali, gdyż chciał porozmawiać z prezesem o jego ewentualnym powrocie do klubu. Rozwiązał kontrakt z Trentino i sprzedał mieszkanie we Włoszech, zarabiając tym samym na własne w Bełchatowie. Kupił kawalerkę na osiedlu, na którym mieszka Asia. Otworzył dobrze znane mu drzwi i powędrował w kierunku gabinetu Piechockiego. Zapukał i wszedł do środka.
- Dzień dobry panie prezesie. – odezwał się, podając mu rękę.
- O Zbyszek, dobrze, że jesteś. Słyszałem, że nie najlepiej udał się twój pobyt we Włoszech. Bardzo mi przykro. – powiedział. Zibi skinął głową. Prezes wskazał na fotel, a sam usiadł za biurkiem.
- Pewnie chciałbyś powrócić do drużyny? – spytał, popijając kawę.
- Bardzo. Ale zdaję sobie sprawę, że to nie będzie łatwe. – powiedział, zachowując powagę.
- Rozumiem, w jakiej znalazłeś się sytuacji. Na twoje szczęście, jesteś świetnym zawodnikiem, który potrafi stanowić o sile całego zespołu, dlatego już wcześniej przemyślałem tą sprawę i stwierdziłem, że przyjmę cię z powrotem. – rzekł, uśmiechając się.
- Naprawdę? – Bartman nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. – Dziękuję panu, bardzo.
- Sprawa została rozważona. Stawki pozostają takie jak kilka miesięcy temu, więc chyba nie mamy już o czym rozmawiać. Wolisz jeszcze się zastanowić, czy teraz podpisać umowę. Oczywiście dwuletnią.
- Mogę teraz. – prawie krzyknął uradowany. Piechocki wyciągnął plik dokumentów, na których atakujący złożył swój podpis. Podał chłopakowi rękę na pożegnanie i zajął się swoimi sprawami.
Zibi wybiegł z hali podskakując i ciesząc się jak dziecko. Zadzwonił do Michała i wszystkich kumpli z zespołu i od razu poinformował ich o powrocie do drużyny.

Wieczorem…

Asia wracała z popołudniowego treningu, kiedy zadzwonił jej telefon. Oczywiście dzwoniła Monika. Jako najlepsza przyjaciółka, opowiedziała o całym dzisiejszym zdarzeniu Strzelbie.
Aśka dowiedziała się również, że Zibi wrócił do Skry, z czego bardzo się ucieszyła. Nie ukrywała, że był dla niej jak starszy brat.
Weszła do mieszkania i rzuciła torbę na podłogę. Wyciągnęła z niej swoje Asicsy i strój.
Odpaliła Skypa. Nie usunęła z kontaktów Kaśki, która w tym momencie była dostępna. Dziewczyna nie zwróciła na to uwagi i leżąc na łóżku, przeglądała zdjęcia z meczu na swoim laptopie. Za chwilę zadzwoniła Kaśka. Aśka była zdziwiona tym obrotem sprawy, ale odebrała. Na ekranie pojawiła się jej twarz.
- Cześć Asiu! Co u was słychać? – powiedziała.
- Teraz cię to tak interesuje? Dobrze wszystko, a jak ty sobie radzisz w rosyjskiej kadrze? – spytała Aśka z nutką ironii w głosie.
- Świetnie! Jestem główną rozgrywającą. Przygotuj się na ciężki mecz na Igrzyskach. Szkoda, że nie macie szans, żeby wyjść z grupy. – zaśmiała się.
- Daj sobie spokój. Jeśli tak ma wyglądać nasza rozmowa, to nie ma ona sensu. Bywaj! – powiedziała i zakończyła połączenie.
Strzelba nie ukrywała, że rozmowa z Kaśką wyprowadziła ją z równowagi. Poszła do  kuchni zrobić kolację. Była zdenerwowana, stłukła talerz i wylała połowę herbaty.
- Cholera, jeszcze tego mi brakowało! – mruknęła pod nosem, kiedy przecięła sobie nożem palec. Zjadła kanapki oglądając powtórkę jakiegoś meczu i poszła się spakować, gdyż jutro obie reprezentacje wyjeżdżały do Spały na zgrupowanie. Kiedy zasunęła zamek od walizki, poszła wziąć długą gorącą kąpiel, a potem wskoczyła do łóżka. Długo nie mogła zasnąć, myśląc to raz o Bartku, to raz o Kaśce. Miała nadzieję, że następny dzień będzie o niebo lepszy.

Witam! Miałam wolną chwilkę i postanowiłam dokończyć rozdział. Bardzo Wam dziękuję za komentarze i za ilość wejść, bo naprawdę takiej się nie spodziewałam J Co się będzie działo w Spale? Dowiecie się już niedługo J Wczoraj fenomenalny mecz ZAKSY. Dzisiaj dwa kolejne J  Pozdrawiam!

3 komentarze:

  1. Fajny rozdział.! Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybko nadrobiłam :D
    Ciekawie piszesz, kreatywnie, lubię to!
    Czekam na więcej :)
    Co do meczu Zaksy, wspaniały!
    Niestety Sovia i Skra nie poradziła sobie z swoimi przeciwnikami... ;c

    zapraszam do mnie na jedenasty rozdział as-prosto-w-serce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. ej, no mam nadzieje, ze Kurek sie nie rozmysli :P Musi pokazac, ze mu zalezy na Strzelbie.. a w Spale zdarzy sie za pewno cos czego nikt z nas sie nie domysl.. :P do nastepnego! :D

    OdpowiedzUsuń