czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 24


Michał leżał na swoim łóżku i bawił się telefonem. Po chwili uchyliły się drzwi, a Dzik momentalnie się uśmiechnął, widząc stojącą w nich osobę.
- Jak się czujesz? – spytała Monika, podchodząc bliżej i zamykając drzwi.
- Bywało lepiej, ale Olek powiedział, że za cztery dni będę mógł już biegać.
- Serio? To świetnie. Bałam się, że do końca zgrupowania nie będziesz mógł grać.
- Nie pozwoliłbym sobie na takie lenistwo. – uśmiechnął się i cmoknął dziewczynę.
- Idziesz do Igły? Podobno robią kino z 14-calowym laptopem, ale da się oglądać.
- Przyjdę za moment. – powiedział.
- To idę uprzedzić wszystkich, że inwalida nadchodzi. – zaśmiała się Monika, ale Michał od razu zmierzył ją zabójczym spojrzeniem.

W pseudo-kinie Ignaczaka…

W pokoju siedzieli Aśka, Weronika, Bartek, Ziomek, Możdżon, Zator, Winiar, Piotrek i Igła. Przed chwilą wpadła jeszcze Monika, zapowiadając nadejście Michała, który za kilka minut również się pojawił. Wszyscy znaleźli sobie jakieś miejsce. Aśka usiadła między Cichym i Kurkiem, którzy wcisnęli się między łóżka, na których siedzieli Monika i Michał, a na drugim Ziomek, obok Możdżona. W kącie świeciły się oczy Winiara, a centralnie przed laptopem znalazł się Krzysiu.
- I co oglądamy? – spytał Marcin, kiedy umiejscowił na łóżku swoje dwumetrowe ciało.
- Może Shreka… - powiedział cicho Nowakowski, na co wszyscy wybuchli śmiechem. – No co… dziewczyny pewnie nie lubią horrorów. – wykręcał się, na co Monika z Weroniką przytaknęły.
- Dawaj „Szczęki”! – rzuciła Aśka.
- Jedna normalna! – krzyknął Igła i puścił oczko do Strzelby, na co Kurek zmierzył go mrocznym spojrzeniem. – Którą część sobie waćpanna życzy? – spytał.
- Pierwszą, bo podejrzewam, że część nie oglądała „Szczęk” nigdy. – powiedziała, zerkając w stronę Moniki i Weroniki.
- A ja jestem pewny, że Strzelba nie ma takich stalowych nerwów. – zaśmiał się Pit.
- A założymy się? – spytała dziewczyna, rozbawiona całą sytuacją.
- Bardzo chętnie.
- A o co?
- No to załóżmy, że ten co wygra wstaje o piątej rano i godzinę sprintem biega przez las. – chytro się uśmiechnął.
- Nie wymyślisz czegoś bardziej ambitnego? – uniosła lewą brew.
- Dla mnie to wyczyn. Możdżon, tnij! – podał Asi rękę, a Marcin „zatwierdził” zakład.
Igła włączył film i zaczęli oglądać. Aśka pół filmu siedziała niewzruszona. Rekin jadł wszystkich po kolei, ocean był czerwony od krwi, ale na dziewczynę nie było szans. Piotrek zaczął się przejmować, że przegra zakład. Chłopaki podśmiewali się z przyjaciela. Bartek spoglądał to na Nowakowskiego, to na Aśkę, licząc, że w końcu dziewczyna się najzwyczajniej w świecie przestraszy. Nadeszła w końcu scena, kiedy Matt Hooper zostaje zanurzony w klatce, żeby ustrzelić „wielką rybę”. Wszędzie było ciemno. Wszyscy czekali na moment, kiedy pojawi się rekin. Strzelba siedziała sobie jakby nigdy nic, chociaż widać było u niej lekkie zdenerwowanie, ale nie porównywalne ze strachem Moniki, która już dawno wtuliła się w ramię Michała. Wszystko ucichło. Siatkarze siedzieli w bezruchu, aż drzwi do pokoju gwałtownie się otworzyły. Aśka aż podskoczyła i krzyknęła, łapiąc Bartka za rękę.
- Wygrałem! – Pit zaczął skakać po pokoju. W progu stanął trener Matlak.
- Można wiedzieć, co robisz młody człowieku? – spytał.
- yyy… Ja, a bo wie trener… - podrapał się po głowie, myśląc co by tu powiedzieć.
- Założyliśmy się i Piotruś wygrał. – rzuciła Strzelba z grubej rury.
- Aha. Brawo. Jest po jedenastej. Idźcie spać, bo jutro będziecie nieprzytomni.
- Tak trenerze. – odparli chórkiem. Trener wyszedł, a siatkarze zajęli z powrotem swoje miejsca. Aśka usiadła obok Kurka, szczelnie się do niego przytulając. Chłopak objął ją swoim ramieniem, śmiejąc się pod nosem.
- No i co odważniaku, nie wytrzymało się, co? – szepnął.
- Cicho bądź, i tak mam mocne nerwy, jeśli z tobą mogę wytrzymać. – powiedziała, a Bartek delikatnie ją pocałował.
- Ej, nie miziajcie mi się tu! Rekin Quinta pożera, a wy się najzwyczajniej w świecie całujecie? – Igła załamał ręce, a reszta wybuchła śmiechem. Do końca filmu nikt się nie odzywał. Pojawiły się napisy końcowe.
- Dziękujemy! – powiedział Ziomek, rozprostowując kości.
- Fajna bajeczka, kiedy następna część? – spytał Piotrek. – Znowu się założymy, co Strzelba? – poklepał dziewczynę po ramieniu i zaczął się śmiać. Aśka trzepnęła go porządnie.
- Oglądamy jakieś romansidło i założę się, że pierwszy się popłaczesz. – zaśmiała się.
- Zobaczymy kochaniutka, zobaczymy. – powiedział.
W przeciągu kilku minut, wszyscy zmyli się z pokoju Igły i Łukasza. Bartek odprowadził Aśkę do pokoju.
- Czyli jutro biegamy? – zapytał.
- Ja biegam. – uśmiechnęła się.
- Mogę wstać, to pobiegamy razem.
- Jeśli wstaniesz… - powiedziała z ironią w głosie.
- A co, chcesz się założyć?
- O nie… Na dzisiaj mam dość zakładów. – zaśmiała się i cmoknęła Bartka w usta, po czym zniknęła za drzwiami swojego pokoju.

Dziewczyny już leżały w łóżkach i chyba spały. Aśka wzięła szybki prysznic i wskoczyła pod kołdrę. Na szafce zaczął drgać telefon. Oczywiście Bartek musiał się pożegnać. Dziewczyna pokręciła głową i wzięła do ręki telefon.

Dobranoc ;* Pamiętaj, żeby nastawić budzik J

                                                      Bartek

Aśka po przeczytaniu wiadomości uśmiechnęła się sama do siebie i szepnęła cicho „Tak Bartusiu, zobaczymy kto wstanie”. Swoje słowa wystukała bez zastanowienia na przyciskach telefonu, po czym nacisnęła „wyślij”. Czekała na odpowiedź. Po niecałej minucie przyszedł sms.

Chcesz się założyć Dziubasku? Idź spać, bo nie wstaniesz. Pa ;*

Zgodnie z zaleceniami Bartka, Strzelba wtuliła głowę w poduszkę i zasnęła.

5 godzin później…

Budzik wrzeszczał niemiłosiernie. Dziewczyny spały jak zabite, jednak Aśka wstała z łóżka rześka i wypoczęta. Założyła dresy, włosy związała w wysoki kucyk, chociaż włosy i tak sięgały jej do połowy pleców. Wyciągnęła z torby iPoda i włożyła słuchawki do uszu, po czym wybiegła z pokoju, wpadając na korytarzu w dwumetrową ścianę. Sama nie była małych rozmiarów, więc przeżyła uderzenie.
- O Bartuś, wstałeś! – zaśmiała się.
- No widzisz? Nie tylko z ciebie jest ranny ptaszek.  Lecimy? – spytał, ciągnąc Strzelbę za rękę. Dziewczyna przytaknęła i uwolniła się z uścisku przyjmującego. Wydostali się z ośrodka przez okno, gdyż drzwi otwierali dopiero o siódmej i pobiegli ścieżką w głąb Spalskiego lasu.

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale mam masę sprawdzianów na głowie ;/
Na feriach napiszę kilka rozdziałów do przodu i będę dodawać cały czas J Pozdrawiam J

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 23


- Szybko się pocieszyłeś! – wrzasnął Bartek.
- O czym ty mówisz? – krzyczał Bartman.
- Dobrze wiesz do cholery, co mam na myśli!
- Zazdrosny się o Asię zrobiłeś? – powiedział ironicznie. – Szkoda, że grasz na dwa fronty. Oliwia też dała się w to wciągnąć?
- Jaka Oliwia, nic do niej nie czuję…
- A mnie nic nie łączy ze Strzelbą! Jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo, a nie jak para!
Na piętro wpadła Aśka, zdziwiona ich zachowaniem.
- O co wy się znowu kłócicie? – spytała spokojnie.
- Może Kuraś ci powie. – rzekł Zbyszek i poszedł do swojego pokoju.
- Więc co masz mi do powiedzenia? – spojrzała na Bartka, kładąc ręce na biodrach.
- Okłamujesz mnie? – spytał, patrząc jej w oczy.
- Niby czemu miałabym to robić? – zdziwiła się.
- Okłamujesz?
- Oczywiście, że nie. Nie rozumiem, o co ci chodzi. Przechodzisz koło mnie, nie zwracając na nic uwagi, później siadasz z Oliwią i robisz do niej maślane oczy…
- Nie robie do niej maślanych oczu! – wydarł się.
- Nie przerywaj mi! – podniosła głos. – Czemu masz coś do Zbyszka? Jesteś o mnie zazdrosny? – popatrzyła się nad niego spod byka i zaczęła się śmiać.
- Co ci tak do śmiechu?
- Bo fajnie wyglądasz, jak się wkurzysz. – dalej się śmiała. Bartek poczochrał ją po czuprynie.
- A co, jeśli jestem zazdrosny? – spytał, nie spuszczając z niej wzroku.
- To dobrze. – uśmiechnęła się.
- Że co? – otworzył oczy.
- Właśnie mi udowodniłeś, że ci na mnie zależy. – powiedziała i uśmiechnęła się do niego.
Bartek zrobił się czerwony i nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. Dotknął ręką jej policzka i zbliżył swoją twarz. Dziewczyna nie protestowała. Już miał ją pocałować, kiedy na korytarz wpadła banda siatkarzy. Aśka odskoczyła od przyjmującego jak poparzona, ale cały czas się do niego uśmiechała, co oczywiście Bartek odwzajemniał.
- Co tu się wyprawia? Kuraś, na siłownię, migiem! – wrzasnął Igła i puścił oczko do Strzelby, a ta się zarumieniła.
- Uważaj, bo Kurek będzie zazdrosny. – powiedział Bartman, na co wszyscy wybuchli śmiechem. Asia poszła do swojego pokoju, w którym siedziała Weronika i rzuciła się na łóżko.
- Co zakochańcu? – zaśmiała się i spojrzała na atakującą.
- Daj spokój. – roześmiała się Aśka.
- Ale wam fajnie. Też bym tak chciała. – powiedziała Wera i zrobiła podkówkę.
- No wiesz, słyszałam, że Gardini jest wolny. – Strzelba wybuchła śmiechem.
- Dziękuję za radę.
- Co ty od niego chcesz? Po czterdziestce, bogaty, męski… - zaczęła wymieniać Aśka, płacząc przy tym ze śmiechu.
- Co wy takie uchichrane? – do pokoju weszła Monika.
- Mamy powody. – powiedziała środkowa.
- Wiem, słyszałam… - puściła oko do Aśki.
- Czy tutaj nie można mieć odrobiny prywatności? – oburzyła się kapitan.
- A tam, się przejmujesz. – uśmiechnęła się.
- Oglądamy coś, bo mamy dwie godziny do treningu. – powiedziała Weronika, patrząc na zegarek.
- Bardzo chętnie. Co bierzemy? – Aśka zsunęła się z łóżka i wyciągnęła swojego Acer’a. – Nie wiem jak wy, ale ja mam ochotę na „Sierociniec”. – chytro się uśmiechnęła.
- Pogięło cię? Dawaj komedię, bo nie będę się mogła skupić na treningu. Horrory, to tylko z Igłą. – powiedziała Monika i wyciągnęła z torby „Poznaj moich rodziców”. Aśka niechętnie włączyła film i zaczęły oglądać. Dwie godziny szybko zleciały i dziewczyny zaczęły zbierać się na trening.
- Strzelba, znowu wzięłaś moje wsuwki? – z łazienki wypadła rozwścieczona Weronika.
- Tylko dziesięć, czy piętnaście. – powiedziała Aśka, słodko się uśmiechając i nie ruszając się ze swojego miejsca.
- Do cholery jasnej! Po tobie! – Dobrowolska rzuciła się na Strzelbę. Kapitan spadła z łóżka i doczołgała się do drzwi. Goniła przez cały korytarz, wrzeszcząc i się śmiejąc. Wpadła do pokoju Igły.
- Krzysiu, kochany ty mój, ukryj mnie serdeńko, bo jak mnie Dobrowolska żywcem dopadnie, to nie mamy atakującej. – powiedziała ledwo łapiąc oddech. Igła spojrzał na przyklejoną do drzwi Strzelbę i zaczął się śmiać. Zza drzwi dało się usłyszeć krzyk Weroniki. Tylko Ziomek zachował zimną krew, również się śmiejąc. Złapał Aśkę za rękę i wepchnął do szafy.
- Tu cię nie znajdzie… chyba. – powiedział.
- Za „chyba”, to dziękuję. – szepnęła Strzelba, ale zaraz się uciszyła kiedy usłyszała skrzypienie otwieranych drzwi.
- Była tu Pisarek?! – do pokoju wpadła środkowa. Siatkarze patrząc się na zmachaną siatkarkę, pokręcili głowami. Dziewczyna wyszła z pokoju, a Aśka wyskoczyła z szafy, rzucając się na swoich wybawców. Zaczęła ich przytulać.
- Macie u mnie piwo! – krzyknęła na odchodnym, kierując się w stronę swojego pokoju.
- Dzięki! – krzyknęli równo i zaczęli się śmiać.
Strzelba poszła do swojego pokoju, zastała tam jeszcze Monikę.
- O jesteś, myślałam, że już cię poćwiartowała. – zaśmiała się.
- Jak widzisz, dzięki wspaniałomyślności Łukasza, żyję. – podniosła kciuk do góry.
- Chodź, bo się spóźnimy. – powiedziała Monia i pociągnęła Aśkę za rękę. Zeszły na halę, gdzie rozgrzewali się zawodnicy.
- Są nasze zguby… - uśmiechnął się Anastasi.
- Przepraszamy za spóźnienie. – powiedziała Asia, swoim nienagannym włoskim.
- Nic się nie dzieje… Ale tak profilaktycznie dwadzieścia kółeczek. – zaśmiał się.
Dziewczyny popatrzyły na siebie, a pozostali zaczęli się śmiać. Aśka ruszyła sprintem i popatrzyła za siebie, czy Monika też biegnie. O dziwo za dziewczyną, nie zasuwała Libero, tylko… Kurek.
- Gdzie ci się tak spieszy? – spytał, łapiąc atakującą za rękę.
- Chcę szybko skończyć.
- To będzie najszybciej… - poruszał brwiami i złapał Aśkę za biodra i wziął na ręce. Przebiegł tak dwadzieścia kółeczek i postawił ją na środku boiska, a sam padł jak zabity.
Strzelba zaczęła się śmiać i kiedy Bartek podniósł głowę, złożyła mu na ustach soczystego całusa. Uśmiechnął się do niej i wziął za rękę. Nie przejmowali się gwizdami innych zawodników. Siedzieli na boisku, patrząc sobie w oczy, kiedy odezwał się… oczywiście Igła.
- Dobra, trochę prywatności, ale wszystko dobre, co się dobrze kończy. Aśka w moim Teamie, a Bartek z Moniką i resztą. Gramy! Anastasi rzucił piłkę drużynie Igły. Na zagrywce stanął Kubiak. Matlak zwrócił uwagę Monice jak ma przyjmować, ale ona nie robiła sobie z tego jak najmniejszego problemu, bo jak jej własny chłopak mógłby ją sprzątnąć z powierzchni ziemi.
Kubiak pięknie się do niej uśmiechnął i posłał niesamowicie mocną zagrywkę. Monika, jako doświadczona siatkarka, z lekkim trudem, ale odebrała zagrywkę i dograła do Ziomka, który wystawił Kurkowi na lewy atak. Bartuś, nie oszczędzając się, wbił gwoździa, którego o dziwo, bo rzutką - odebrała Aśka. Piłka zwinnie odbiła się od dłoni atakującej i powędrowała do Oliwii. Strzelba szybko wstała z ziemi, biegnąc za trzeci metr, żeby wykonać atak. Tymczasem, Oliwia wystawiła do Dzika, który był święcie przekonany, że wystawa pójdzie na pierwszą linię do Aśki. Biedak zerwał się w ostatniej chwili i zaatakował, nieszczęśliwie lądując na lewej nodze Bartka. Leżał pod siatką, zwijając się z bólu i trzymając za kostkę. Przy Michale momentalnie znalazła się Monika. Złapała go za ramię i pocałowała jak dziecko, które spadło z rowerka. Chłopaki przestraszyli się o przyjmującego. Szybko podbiegli również lekarze. Oliwia stała oparta o słupek i oglądała paznokcie, dobrze wiedziała, że to głównie jej wina, ale postanowiła nie ryzykować.
- Aśka, wiesz, że to przez ciebie, mogłaś się szybciej zebrać do tego ataku, to nie musiałabym niewygodnie wystawiać do Michała, a poza tym, było beznadziejne dogranie. – powiedziała z wyrzutem do kapitan, która siedziała zmartwiona koło Dzika.
- Daj jej spokój, dogranie miałaś w zasięgu, bo jak można mieć idealne z ataku, a Aśka była gotowa za trzecim metrem, więc się nie czepiaj. – odezwał się Igła.
- Czyli to niby moja wina? – popatrzyła na nich z ironią. Zawodników nie interesowało teraz zdanie Oliwii, tylko stan zdrowia Michała. Chłopaki przetransportowali go do pokoju, a później poszli na dalszy trening. Było po 20.00, kiedy skończyli trening. Monika wpadła do pokoju, szybko się przebrała i poleciała do Dzika, a Weronika siedziała na łóżku i czytała książkę. Chwilę później do pomieszczenia weszła również Aśka. Zmęczona usiadła przy łóżku.
- Co się stało? Martwisz się o Miśka? – spytała Dobrowolska, widząc zły humor kapitan.
- To też, tylko nie wyobrażam sobie Oliwii jako rozgrywającej w kadrze. Przecież wszyscy dobrze wiemy, dlaczego dzisiaj zaatakowałam najwyżej trzy razy. Gdyby nie Michał, to podejrzewam, że nawet tyle bym nie ugrała. – powiedziała.
- Powiedz trenerowi, co o niej myślisz. – rzuciła Weronika.
- Nie jestem pięcioletnim dzieckiem, żeby się skarżyć! A z resztą… Idę do Bartka. – wstała i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.

No to ZAKSA ma puchar Polski J Przyznam się, że kibicowałam Resovii, ale Zaksie się ten puchar należał J A poza tym, Rzeszów robił straszne błędy… A wy komu kibicowaliście?

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 22


W sypialni Aśki rozwrzeszczał się głośny budzik. Przykryła głowę poduszką i rzuciła telefonem w drugi koniec łóżka. Nokia – oczywiście niezniszczalna. Nie odkrywając kołdry, wyciągnęła lewą nogę, ale od razu zmieniła ją na prawą z oczywistych powodów. Wyprostowała się na łóżku i popatrzyła na stojącą w rogu pokoju torbę.
- No to witaj Spało… - powiedziała do siebie i poszła do łazienki.
Wzięła szybki prysznic, umyła zęby i wskoczyła w reprezentacyjne ciuszki, które przygotowała poprzedniego dnia.
- Kurde, krótkie. – zaśmiała się widząc rękawy, które nie sięgały jej nawet do nadgarstków. Nie przejęła się tym zbytnio. Podwinęła je i ruszyła do kuchni. Zrobiła sobie szybkie śniadanie. Do zbiórki pod halą została jej pełna godzina. Szybciutko zjadła kanapkę z dżemem i popiła kawą. Założyła na uszy słuchawki, a swojego ipoda wpakowała do kieszeni. Złapała torbę oraz walizkę i sprawdzając, czy niczego nie zapomniała, wyszła z mieszkania, zamykając je na cztery spusty. Był pierwszy dzień kwietnia i pogoda bardzo dopisywała. Świeciło słoneczko, ptaszki śpiewały i aż chciało się żyć, a przede wszystkim nie było chłodno.
Strzelba spacerkiem szła w kierunku hali, ciągnąc za sobą walizkę na kółkach, a na ramieniu niosąc torbę. Ludzie z zaciekawieniem się jej przyglądali, czasem przystawali i prosili o autograf. W końcu niecodziennie widzi się reprezentantkę kraju i to w biało-czerwonym stroju. Dotarła pod halę. Na parkingu stał duży autokar. Zastanawiała się, jak zgraja dwumetrowych ludzi zmieści się w jednym autobusie, ale jej rozmyślania przerwał ni z tond ni zowąd – Zbyszek.
- Siemka Asiu! – powiedział całując ją po przyjacielsku w policzek.
- Zibi, jak cię dawno nie widziałam! – krzyknęła i rzuciła się na Bartmana, prawie go przewracając. Mocno się do niego przytuliła, a on zaczął ją kręcić w kółko.
W tamtej chwili nadszedł Bartek. Bardzo się zdziwił na widok czułości Aśki i Zbyszka.
Podszedł bliżej i rzucając krótkie „cześć” wsiadł do autokaru.
- A tego co ugryzło? – spytał Zibi. Strzelba wzruszyła ramionami i weszła do środka. Zajęła swoje miejsce. Za dwadzieścia minut mieli ruszać do Spały. Zjawili się ostatni zawodnicy i pojechali. Obok Aśki zasiadła Monika, wcześniej czule witając się z Michałem, na co w autokarze rozbrzmiały gwizdy i krzyki siatkarzy.
- Cześć! Jak wy słodko razem wyglądacie. – powiedziała Asia, przytulając przyjaciółkę. Monika się uśmiechnęła. – A ty czemu z Bartkiem nie siedzisz? – spytała, widząc jak koło przyjmującego zasiadła Oliwia.
- Chyba znalazł sobie inne towarzystwo. – rzekła, patrząc w stronę Kurka.
- Co tam dziewczynki?! – zza siedzenia Moniki wyskoczył Kubiak, czochrając swoją „ukochaną” po włosach.
- Też cię kocham Michałku, ale jest wiele innych sposobów okazywania miłości. – zaśmiała się Monia i przechyliła głowę, żeby patrzeć w oczy Dzikowi.
- Ja to dobrze wiem, ale nie przy Krzyśku, bo kamerę odpalił. – uśmiechnął się, pocałował Monikę w czubek głowy i zniknął za oparciem. Aśka zaczęła się śmiać.
- Jak ty z nim wytrzymasz?
- Poradzę sobie. Ale z takim się męczyć to przyjemność. – uśmiechnęła się.
Na tym skończyła się ich rozmowa. Monika oparła głowę o szybę i zasnęła, a Strzelba wsłuchiwała się w rytm piosenek Dżemu, lecących z jej ipoda, ciągle czując na sobie spojrzenie Kurasia. Po pewnym czasie również zmrużyła powieki.


- Wstajemy! – ktoś darł się do ucha kapitan. Nie mógł być to nikt inny jak…
- Igła, ty ciołku! Może ktoś woli inne pobudki… - pociągnęła go za nażelowane włosy i wstała.
- Ałć, to bolało! – krzyknął i dźgnął Aśkę między żebra. – To, że jesteś wyższa o jeden czy tam dwa centymetry, nie oznacza, że się możesz na mnie wyżywać!
- O dwa Krzysiu? Chyba coś więcej! – roześmiał się Ziomek, który wychodził z autokaru.
- A jakie pobudki wolisz?! – z końca autokaru dało się słyszeć głos Bartmana, który na każdy temat potrafił wrzucić swoje trzy grosze.
- Nie twoja sprawa… - mruknęła pod nosem.
- Pewnie Siurak by cię prawidłowo obudził. – zaśmiał się Zibi, a siedzący nieopodal Kurek rzucił mu zabójcze spojrzenie.
Wyszli z autokaru i skierowali się w kierunku ośrodka.
Jest was więcej, dlatego mamy małe przemeblowania. – powiedział dyrektor.
- Nie ma sprawy. Rozdajemy pokoje! – krzyknął Matlak, a za nim stanął Anastasi z rozpiską.
Po długim wyczytywaniu, siatkarze rozeszli się do swoich trzyosobowych pokoi. Asia dzieliła go oczywiście z Moniką i Weroniką. Zostawiły swoje rzeczy i zeszły na dół na konferencję.
Wszyscy zawodnicy zajęli swoje miejsca. Trenerzy oraz sztab również.
- Cieszę się, że wszyscy, prawie wszyscy są obecni. – powiedział Matlak, poprawiając się.
- Wiecie dobrze, że za niedługo Mistrzostwa Świata, zarówno w reprezentacji mężczyzn jak i kobiet, dlatego trzeba zacząć przygotowania wcześniej, ze względu za zakwalifikowane drużyny, jakimi są niestety Włochy i Rosja. – powiedział Anastasi.
- No to spotkamy Kasię. – szepnęła na ucho przyjaciółce Monika.
- Wolałabym jej nie spotykać w takich okolicznościach. – mruknęła Strzelba.
- Druga sprawa. Ponieważ nie mamy rozgrywającej, zajdzie zmiana i rozgrywającą zostanie Oliwia. – powiedział Matlak, a Asi szczęka opadła.
- U chłopaków na szczęście nie ma takiej sytuacji. – dodał Anastasi, na co panowie przytaknęli i spojrzeli ze współczuciem w stronę Aśki.
- Poradzisz sobie. – szepnął Zibi i uśmiechnął się do Strzelby.
- O to się nie boję, tylko jestem pewna, że na cały mecz dostanę maksymalnie dwie wystawy. - powiedziała.
- Musisz walczyć o swoje. – Asia przytaknęła i dalej słuchała swoich przełożonych.
- Teraz treningi. – Gardini wyciągnął kartkę i zaczął czytać. – Wszyscy o 8.30 śniadanie, później dziewczyny o 9.00 trening, chłopaki o 11.00 trening i o 14.00 obiad. Dalej, dziewczyny o 15.00 siłownia, potem o 16.00 chłopaki i o 18.00 trening razem i od 20.00 czas wolny. Wszyscy wszystko rozumieją? – spytał.
- Tak. – zawodnicy odparli chórkiem i wyszli z sali, kierując się do swoich pokoi.
Asia szła ze Zbyszkiem na górę, intensywnie o czymś rozmawiając, a Bartman, wpatrzony w Strzelbę jak w obrazek, trzymał jej rękę na ramieniu i przytakiwał na każde wypowiedziane przez nią słowo. Kurek starł oparty o ścianę i patrzył się na ową parę. Chwilę później podeszła do niego Oliwia.
- Mamy dużo czasu, idziemy się przejść? – słodko zapytała.
- Bardzo chętnie. – powiedział przyjmujący i złapał dziewczynę za rękę, widząc jak Aśka obraca się w jego stronę. Wyszli z budynku i poszli się przejść po lesie.

Tym czasem u Moniki i Dzika…

- No nie mogłem się doczekać! – mocno przytulił i pocałował Monikę, kiedy tylko przestąpiła próg jego pokoju.
- Ja też. – wydusiła z siebie, ledwo oddychając. – Możesz mnie już puścić Miśku, bo nie mogę oddychać.
- Przepraszam. – posłał jej swój najpiękniejszy uśmiech.
- Mamy jakieś konkretne plany do obiadu? – spytała z uśmiechem.
- Możemy iść na spacerek, możemy zostać tutaj, możemy iść sobie na basen, możemy iść sprawdzić co porabiają Aśka z Bartkiem… - zaczął wymieniać.
- To ostatnie raczej nie. Albo Bartek, którego widzę na co dzień, to nie prawdziwy Kurek, albo nagle zmienił mu się gust. Dzisiaj szedł z Oliwią za rękę i to na oczach Aśki!
- Co mu odbiło? – zdziwił się Michał. – Przysiągłbym, że Kuraś się w Strzelbie zakochał. – powiedział, drapiąc się po brodzie.
- No, a widzisz? Tylko szkoda mi Asi, bo musi się potwornie czuć. Chociaż opowiadała mi ostatnio, że… A nieważne. – zapędziła się, a nieładnie zdradzać sekrety przyjaciółki. Michał tylko się uśmiechnął i wziął Monikę za rękę, wychodząc z pokoju.
Szli sobie lasem, nic nie mówiąc, tylko od czasu do czasu na siebie spoglądając.
- Patrz, wiewiórka. – Monia pociągnęła Dzika i wskazała mu na wysokie drzewo, po którym skakało małe zwierzątko.
- Ruda jak nasz Kubuś! – uśmiechnął się Michał, a Monika parsknęła śmiechem.
Szli dalej i wtedy zobaczyli niezwykłe okazy, jakimi byli Bartek z Oliwią.
- Co tam gołąbeczki? Co porabiacie? – spytał Bartek.
- To samo co wy. – powiedziała Monika, widząc spojrzenie swojej rywalki.
- Nie widzieliście gdzieś Asi? – spytał Michał.
- Pewnie gdzieś się szwenda z Bartmanem. – sucho mruknął Kurek.
Poszli w swoje strony. Po godzinnym spacerze, dotarli do ośrodka. Zeszli na obiad, gdzie siedzieli już wszyscy zawodnicy. Była również Aśka, w towarzystwie Bartmana. Michał z Moniką i Weronika usiedli obok niej.
- Co tam? – spytał Zibi, widząc zakochaną parę.
- Byliśmy w lesie, widzieliśmy rodzeństwo Jarosza. – roześmiała się Monika.
- Że co? – zdziwiła się Dobrowolska.
- Wiewiórki po drzewach skakały. – sprostował Michał, po czym wszyscy wybuchli śmiechem.
- Co na obiad? – usłyszeli głos głodnego Winiara.
- Pomidorowa i schabowe. – powiedziała kucharka.
- To sobie pojemy. – Zbyszek uśmiechnął się do Asi.
Wchłonęli swoje porcje i pobieli do pokoi, gdyż za chwilę miały się odbyć ćwiczenia na siłowni. Aśka, przebrana, z ręcznikiem w ręce zbiegła po schodach, wpadając na Oliwię.
- Uważaj jak chodzisz. – warknęła do niej nowa rozgrywająca.
- Przestań… - mruknęła i poszła dalej.
- Nie bądź zazdrosna! W końcu ktoś przejrzał na oczy! – zaśmiała się chytro i poszła na górę.
- Tak, akurat. Biedy Bartek, nie wie w co się pakuje. – powiedziała do siebie i weszła do pomieszczenia, zwanego siłownią. Część dziewczyn była już w środku i przywitała ją wesołym uśmiechem, który Asia chętnie odwzajemniła. Położyła ręcznik na ławce i wskoczyła na bieżnię. Była zła, trochę na Kurka i bardzo na Oliwię. Ustawiła na najszybsze tempo i po dziesięciu minutach biegania, była wykończona.
- Aśka, co ty tak intensywnie pracujesz nad formą? – spytał z uśmiechem trener.
- Chcę być dobra na boisku. W końcu zostałam jedyną atakującą. – powiedziała, nie przestając ćwiczyć.
- Cieszy mnie to, ale nie przemęczaj się za bardzo, już wystarczająco udowodniłaś, że jesteś najlepszą zawodniczką. – klepnął Strzelbę w ramię i poszedł do pozostałych. Asi poprawił się humor. Trener bardzo rzadko tak chwali zawodników. Muszą być naprawdę świetni, a ona według trenera taka była. Po godzinie siłowni, poszła do pokoju. Idąc na górę usłyszała dwa rozwścieczone męskie głosy, a to, co zobaczyła, momentalnie zmieniło jej nastawienie do jednego z siatkarzy…

Co u Was słychać? Źle się dzieje. Odpadają i siatkarki i siatkarze! Najstraszniejsza była chyba porażka Resovii, a ten tie-break ze Skrą Bełchatów i Izmierem był piękny, ale mi tak chłopaków szkoda było… Nawet Winiar się poświęcił i wyszedł na boisko…

środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 21


Weszli na salę kinową. Zajęli swoje miejsca, a kilka minut później zaczął się film. Trzeba przyznać, że był całkiem niezły. Bartek, zapraszając Aśkę do kina, liczył, że będzie mógł jej usłużyć swoim ramieniem. Krótko mówiąc, miał chłopak plany na poziomie podstawówki. Jednak Strzelba, niewzruszona oglądała film, ani myśląc, żeby się do swojego towarzysza przytulić. Kurek nie dawał za wygraną. Zastosował stary tradycyjny chwyt, pojawiający się we wszystkich komediach romantycznych z XX wieku. Wyciągnął swoją rękę na oparcie fotela Asi, udając, że się rozciąga. Oczywiście, bez rezultatu. Dziewczyna dobrze wiedziała o co chodzi, ale chciała się trochę zabawić kosztem siatkarza.
- Co, niewygodnie ci Bartusiu? – szepnęła mu na ucho, tłumiąc śmiech.
- Trochę tu ciasno, ale przeżyję. – sztucznie się uśmiechnął i odpuścił sobie flirty. Aśka, w geście triumfu skinęła głową i wróciła do oglądania.
Dwie godziny później wyszli z kina i poszli w kierunku samochodu. Bartek zachował się jak dżentelmen i otworzył dziewczynie drzwi, po czym sam wsiadł do auta i ruszyli w drogę powrotną. Kiedy byli pod blokiem, Asia zwróciła się w stronę Kurasia i dała mu całusa w policzek, co podziałało na niego jak zaklęcie.
- Dziękuję, było świetnie. Mam nadzieję, że to nieostatni raz. – uśmiechnęła się.
- Też liczę na to, że jeszcze nieraz gdzieś razem wyskoczymy. – odwzajemnił uśmiech. – Choć, odprowadzę cię. – powiedział.
- Nie, nie trzeba. Pójdę już. – chciała wysiąść z samochodu, ale Bartek skutecznie jej to uniemożliwił, łapiąc za rękę. Dziewczyna niepewnie na niego popatrzyła. Kurek, nie zwracając uwagi na jej reakcję, zaczął zbliżać swoją twarz do jej ust. Aśka, doskonale wiedząc, co ma na myśli przyjmujący, odwróciła głowę, a Bartek ze swoim pocałunkiem, „wylądował” na policzku. Posłała mu delikatny uśmiech i wyszła z samochodu, rzucając krótkie „cześć”. Przyjmujący wpatrywał się przez szybę w zamykające się drzwi do klatki, w których przed chwilą  zniknęła Asia. Oparł głowę o kierownicę i zastanawiał się, czy po prostu nie zrezygnować.

Następnego dnia przed treningiem chłopaków…

Michał szedł sobie spacerkiem w stronę hali. Miał jeszcze trochę czasu, więc niegdzie mu się nie spieszyło. Nagle zza zakrętu wyłoniła się bardzo dobrze znana mu postać. Szeroko się uśmiechnął na widok dziewczyny. Jej niedbale związany kucyk podskakiwał przy każdym kroku, twarz jak zwykle była uśmiechnięta, w oczach świeciły iskierki. Była ubrana w jeansy i podkreślającą jej idealną figurę, kurtkę z logo Skry. Na początku go nie zważyła, ale kiedy tylko znaleźli się bliżej siebie, wesoło mu pomachała.
- Hej Miśku! – dała mu buziaka w policzek.
- Tylko tyle? – poruszał brwiami i obdarował ją „porządnym” pocałunkiem.
- Skoro tak ci bardziej pasuje. – zaczęła się śmiać. Michał szeroko się uśmiechnął. Uwielbiał ją, jej uśmiech, brzmienie głosu…
- Pójdziemy później na spacer, chciałbym z tobą porozmawiać. – powiedział.
- Oczywiście, a o czym? – spytała Monika, ponieważ wyczuła w jego głosie powagę.
- Bo chodzi o to… O ludzie, jak późno, muszę lecieć, bo mnie Nawrocki zamorduje. Pa. – dał jej całusa i pobiegł do „Energii”, a Libero ruszyła w stronę swojego mieszkania, zastanawiając się, co takiego ma jej do powiedzenia Michał.

Kilka godzin później…

Monika zmierzała w kierunku parku, w którym miała się spotkać z Dzikiem. Nie było go jeszcze, więc usiadła na jednej z ławek. Po kilku minutach, Michał się pojawił. Dał Monice całusa i przeszedł do sedna.
- Muszę ci coś powiedzieć, bo to w sobie trzymam już od kilku miesięcy.
- Co?
- No bo… - zaczął się denerwować. Ujął jej drobne ręce w swoje dłonie. – Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, zakochałem się, nie mogłem przestać o tobie myśleć. Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Nie potrafiłbym bez ciebie żyć. Kocham cię Monia. Strasznie cię kocham. – powiedział jednym tchem, nie przestając patrzeć w jej błyszczące oczy.
- Ja ciebie też Michałku. – powiedziała cicho, uśmiechając się. Kubiak, długo nie czekając, pocałował ją, myśląc tylko o tym, żeby nie przestać oddychać. Stali tak na środku parku, nie widząc świata poza sobą. Byli szczęśliwi jak dzieci. Nie wypuszczali się ze swoich objęć, trzymając się za rękę, szli sobie alejką, nie zwracając uwagi na to, że zaczął padać deszcz. Maszerowali z szerokim uśmiechem na ustach, szczęśliwi, że mogą być razem. Kiedy krople deszczu zaczęły być bardziej natarczywe, przyspieszyli kroku i stanęli pod altanką.
- Nie wyobrażasz sobie, jaka jestem szczęśliwa. – powiedziała Monika, przytulając się do Michała. Objął ją swoim silnym ramieniem i pocałował w czubek głowy.
- Jedź ze mną do Wałcza. – powiedział po krótkim namyśle. – Moi rodzice, chyba powinni poznać moją… dziewczynę. – uśmiechnął się, wypowiadając ostatnie słowo.
- Nie wiem, czy to jest najlepszy pomysł. – mruknęła. – Nie wiem, czy im się spodobam.
- Na pewno. – jeszcze raz ją pocałował. – Pojedziemy na weekend.
Monika delikatnie się uśmiechnęła. Poszli w kierunku osiedla, uradowani z niezwykłego spaceru.

W tym samym czasie u Zbyszka…

- Bartman zmierzał w kierunku hali, gdyż chciał porozmawiać z prezesem o jego ewentualnym powrocie do klubu. Rozwiązał kontrakt z Trentino i sprzedał mieszkanie we Włoszech, zarabiając tym samym na własne w Bełchatowie. Kupił kawalerkę na osiedlu, na którym mieszka Asia. Otworzył dobrze znane mu drzwi i powędrował w kierunku gabinetu Piechockiego. Zapukał i wszedł do środka.
- Dzień dobry panie prezesie. – odezwał się, podając mu rękę.
- O Zbyszek, dobrze, że jesteś. Słyszałem, że nie najlepiej udał się twój pobyt we Włoszech. Bardzo mi przykro. – powiedział. Zibi skinął głową. Prezes wskazał na fotel, a sam usiadł za biurkiem.
- Pewnie chciałbyś powrócić do drużyny? – spytał, popijając kawę.
- Bardzo. Ale zdaję sobie sprawę, że to nie będzie łatwe. – powiedział, zachowując powagę.
- Rozumiem, w jakiej znalazłeś się sytuacji. Na twoje szczęście, jesteś świetnym zawodnikiem, który potrafi stanowić o sile całego zespołu, dlatego już wcześniej przemyślałem tą sprawę i stwierdziłem, że przyjmę cię z powrotem. – rzekł, uśmiechając się.
- Naprawdę? – Bartman nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. – Dziękuję panu, bardzo.
- Sprawa została rozważona. Stawki pozostają takie jak kilka miesięcy temu, więc chyba nie mamy już o czym rozmawiać. Wolisz jeszcze się zastanowić, czy teraz podpisać umowę. Oczywiście dwuletnią.
- Mogę teraz. – prawie krzyknął uradowany. Piechocki wyciągnął plik dokumentów, na których atakujący złożył swój podpis. Podał chłopakowi rękę na pożegnanie i zajął się swoimi sprawami.
Zibi wybiegł z hali podskakując i ciesząc się jak dziecko. Zadzwonił do Michała i wszystkich kumpli z zespołu i od razu poinformował ich o powrocie do drużyny.

Wieczorem…

Asia wracała z popołudniowego treningu, kiedy zadzwonił jej telefon. Oczywiście dzwoniła Monika. Jako najlepsza przyjaciółka, opowiedziała o całym dzisiejszym zdarzeniu Strzelbie.
Aśka dowiedziała się również, że Zibi wrócił do Skry, z czego bardzo się ucieszyła. Nie ukrywała, że był dla niej jak starszy brat.
Weszła do mieszkania i rzuciła torbę na podłogę. Wyciągnęła z niej swoje Asicsy i strój.
Odpaliła Skypa. Nie usunęła z kontaktów Kaśki, która w tym momencie była dostępna. Dziewczyna nie zwróciła na to uwagi i leżąc na łóżku, przeglądała zdjęcia z meczu na swoim laptopie. Za chwilę zadzwoniła Kaśka. Aśka była zdziwiona tym obrotem sprawy, ale odebrała. Na ekranie pojawiła się jej twarz.
- Cześć Asiu! Co u was słychać? – powiedziała.
- Teraz cię to tak interesuje? Dobrze wszystko, a jak ty sobie radzisz w rosyjskiej kadrze? – spytała Aśka z nutką ironii w głosie.
- Świetnie! Jestem główną rozgrywającą. Przygotuj się na ciężki mecz na Igrzyskach. Szkoda, że nie macie szans, żeby wyjść z grupy. – zaśmiała się.
- Daj sobie spokój. Jeśli tak ma wyglądać nasza rozmowa, to nie ma ona sensu. Bywaj! – powiedziała i zakończyła połączenie.
Strzelba nie ukrywała, że rozmowa z Kaśką wyprowadziła ją z równowagi. Poszła do  kuchni zrobić kolację. Była zdenerwowana, stłukła talerz i wylała połowę herbaty.
- Cholera, jeszcze tego mi brakowało! – mruknęła pod nosem, kiedy przecięła sobie nożem palec. Zjadła kanapki oglądając powtórkę jakiegoś meczu i poszła się spakować, gdyż jutro obie reprezentacje wyjeżdżały do Spały na zgrupowanie. Kiedy zasunęła zamek od walizki, poszła wziąć długą gorącą kąpiel, a potem wskoczyła do łóżka. Długo nie mogła zasnąć, myśląc to raz o Bartku, to raz o Kaśce. Miała nadzieję, że następny dzień będzie o niebo lepszy.

Witam! Miałam wolną chwilkę i postanowiłam dokończyć rozdział. Bardzo Wam dziękuję za komentarze i za ilość wejść, bo naprawdę takiej się nie spodziewałam J Co się będzie działo w Spale? Dowiecie się już niedługo J Wczoraj fenomenalny mecz ZAKSY. Dzisiaj dwa kolejne J  Pozdrawiam!

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 20


Zaczęli od Poloneza. Wszyscy ruszyli równym krokiem. Aśka z Bartkiem prowadzili, a za nimi szli Dzik z Moniką, dalej, Wika z Aleksem, Wasilina z Woickim i na końcu Magda z Pawłem Zatorskim. Trener śmiał się w niebogłosy  kiedy najwyżsi zawodnicy przechodzili parami pod rękami Woickiego i Zatora. Po skończonym tańcu, Nawrocki, posługując się pomysłami stojącego obok Winiara wydawał następne rozkazy.
- A może… - zatarł ręce. – Walc Wiedeński? – zaśmiał się, widząc przerażenie siatkarzy.
- Bez gadania, tańczymy! – krzyknął, włączając muzykę. Z głośników popłynął jeden z utworów Piotra Czajkowskiego.
Zaczęli tańczyć. O dziwo, najlepiej radzili sobie Michał z Moniką. Poruszali się bardzo rytmicznie i równo z muzyką. Walc się już kończył, a oni tańczyli dalej, kiedy większość zrezygnowała i usiadła na boisku. Nawet Bartek z Aśką zaliczyli glebę i sobie odpuścili.
Muzyka ucichła, a para stanęła obok siebie. Monia kurczowo trzymała Michała za rękę.
- Co ci się dzieje? W głowie ci się kręci? – zapytał Michał, ledwo powstrzymując śmiech.
- Nie śmiej się. Mam wrażenie, że wiruję. Ledwo stoję. – powiedziała Libero, zakrywając oczy dłonią.
- Trenerze, mamy kontuzję! – wydarł się Kubiak, a wszyscy parsknęli śmiechem, widząc, jak Michał wziął dziewczynę na ręce i niósł w kierunku trybun. Następnym tańcem była Samba. Tylko nieliczni pamiętali jak się ją tańczy i na parkiecie popisywały się tylko dwie pary. Reszta siedziała na boisku i przyglądała się ich poczynaniom.

W tym czasie na trybunach…

Michał posadził słabo widzącą Monikę na siedzeniu i słodko się uśmiechnął.
- I jak? – spytał.
- Czuję się jak na ciężkim kacu. – powiedziała i zaczęła się śmiać. – Nigdy nie byłam odporna na tego typu zabawy. Do dzisiaj mam chorobę lokomocyjną. – uśmiechnęła się.
- Już wiem dlaczego nie jestem zawodowym tancerzem.
- Wracamy do reszty? – spytała Libero.
- Jeszcze nie. Przynajmniej nie musimy się męczyć, trener myśli, że jesteś prawie nieżywa, a ja bohatersko próbuję uratować ci życie, więc poudawaj jeszcze chwile umierającą. – roześmiał się Kubiak.
- Jak sobie życzysz. – zaśmiała się i położyła głowę na kolanach Michała. Ten odgarnął z jej policzka kosmyk włosów i delikatnie pocałował.

A u naszych tancerzy…

- Cholera, Siurak, deptasz mnie! – wydarła się Aśka, robiąc kolejny obrót w Tangu.
- Przepraszam… - zrobił minę zbitego psa.
- Nie przepraszaj, tylko patrz jak stajesz! – Strzelba traciła cierpliwość.
- Kurek! Za duże buty! – Zatorski parsknął śmiechem, a Bartek obrzucił go zabójczym spojrzeniem.
Trening powoli dobiegł końca.
- Dobra moi tancerze. Na dzisiaj tyle. Popołudniowy trening mamy odwołany. – Wszyscy wybuchli wielką radością, ale od razu spotkali się z karcącym wzrokiem trenera. – Można się rozjeść.


- Masz plany na wieczór? – Do Aśki podleciał Kurek, gdy wychodzili z hali.
- Nie mam. – odpowiedziała i spojrzała na niego.
- A może wyskoczylibyśmy do kina? – spytał.
- Bardzo chętnie. A na co?
- To się jeszcze zobaczy. Wiem, że nie trawisz romansideł, więc może razem coś wybierzemy. Słyszałem, że Invertigo jest warty obejrzenia.
- Zdaję się na ciebie. – uśmiechnęła się. Bartek był wniebowzięty. Właśnie umówił się z dziewczyną swoich marzeń. Pomimo tych dwóch wcześniejszych pocałunków, Asia była niedostępna, ale jego to za nic nie zrażało.
- To przyjadę po ciebie o 20.00.
- Jasne. – pomachała mu i poszła w kierunku samochodu, zostawiając uradowanego Kurka.
- Coś ty taki szczęśliwy Siurak, co? – zza drzwi wyłonił się Michał Winiarski.
- Jestem szczęśliwy… - powiedział Bartek, nie kontrolując swoich słów i nie kontaktując ze światem.
- Ej, w porządku z tobą? – zdziwił się przyjmujący, widząc zachowanie kolegi. Kuraś się ocknął. – Tak, w porządku. – ja muszę lecieć. Pa. – pomaszerował do samochodu i odjechał.

Wpadł do mieszkania jak błyskawica. Zostało mu tylko sześć godzin! Sześć godzin! Tylko ćwierć doby! To bardzo niewiele, jak na wiecznie roztargnionego faceta. Usiadł na sofie i zaczął się zastanawiać, jak to będzie wszystko wyglądać. Pół celu osiągnięte, drugie pół jeszcze przed nim. Poszedł do szafy i jak baba zaczął wywalać z niej wszystkie możliwe ubrania, nie mogąc się zdecydować, co założyć. Stwierdził, że „każdej mordzie ładnie w bordzie”, dlatego wyciągnął ciemnoczerwoną koszulkę i do tego czarne jeansy. Jak na koniec marca było całkiem ciepło, dlatego wystarczyła mu sportowa bluza, a nie kurtka. Stanął przed lustrem i popatrzył się na swoje odbicie.
- Cholera, chłopie co się z tobą dzieje? – szepnął sam do siebie.
- Zakochałeś się przyjacielu, zakochałeś się. – z kuchni wyszedł Karol Kłos, który przez
pewien czas dzielił mieszkanie z Kurkiem i poklepał go po ramieniu.

A u Asi…

Strzelba weszła do mieszkania. Spokojnie wypiła kawę, wzięła szybki prysznic i po krótkim odpoczynku zaczęła się zastanawiać, co na siebie włożyć. Otworzyła pierwszą szufladę w komodzie i wyjęła z niej czarną bokserkę. Założyła jasne jeansy, niebieską bluzę, a na nogi czarne conversy. Włosy rozpuściła i stwierdziła, że jest gotowa. Przed samym wyjściem zrobiła sobie jeszcze delikatny makijaż. Gdy wyszła z łazienki, usłyszała dzwonek do drzwi. Stał pod nimi Bartek, cały zestresowany. Owszem, bawiła ją trochę ta sytuacja, ale nie chciała nic mówić. Chwyciła małą torebkę i wyszła z mieszkania razem z towarzyszącym jej Kurkiem.

Jechali w ciszy, prawie się do siebie nie odzywając. Bartek co chwile spoglądał na swoją towarzyszkę, jakby bał się, że mu ucieknie.
- Kiedy macie zgrupowanie? – spytała Aśka, chociaż doskonale wiedziała kiedy, ale chciała przerwać tą niezręczną ciszę.
- Zgrupowanie… Chyba za jakiś tydzień. – powiedział, skupiając się na drodze.
- Co ty taki nieobecny jesteś? – walnęła z grubej rury i zaczęła się śmiać, bo miała dość jego stoickiego spokoju.
- Nie wiem. Tak po prostu… - zaczął się wykręcać, czując, że wpadł w niezłe bagno. – A tak wyglądam?
- Szczerze, to pod twarzą przystojniaka kryje się zestresowany facet. – powiedziała uśmiechając się.
- Rozgryzłaś mnie… - powiedział, drapiąc się po głowie.
- To mi się podoba. – powiedziała cicho.
- Co ci się podoba? – spytał, doskonale słysząc każde jej słowo.
- Lubię, jak ktoś jest po prostu szczery. Nie grasz kogoś, kim nie jesteś. – powiedziała zupełnie poważnie, delikatnie uśmiechając się do Bartka. Siatkarz odwzajemnił uśmiech i zaparkował pod kinem. Wyszedł z samochodu i pomógł wysiąść Asi. Poszli w stronę wejścia.

Następny pewnie końcem tygodnia, ale z pewnością się pojawi. Pozdrawiam J

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 19


- Kaśka wyjechała do Rosji. A co gorsza… - Michał spojrzał na załamanego przyjaciela.
- Z Muserskim. – dokończył Bartek.
- Że co do cholery?! – wrzasnął Bartman. – Zostawiła mnie dla tego ruska?!
- Ale Zibi, ona nie była ciebie warta, zapomnij o niej. – powiedział Kubiak.
- Nie tylko ciebie oszukała. Okłamywała wszystkich cały czas. – dodał Kurek.
Zbyszek usiadł na oparciu kanapy i się zamyślił. Czuł się okropnie. Jak ona mogła mu to zrobić? On ją kochał, myślał, że ona jego też, ale się przeliczył. Nawet siatkówka przestała dawać mu przyjemność. Świat stał się dla niego ponury i smutny. Nie mógł słuchać jej uroczego śmiechu i patrzeć w wiecznie błyszczące oczy.
- Choć. Musisz się przespać. – powiedział Dzik, ciągnąc atakującego w kierunku jednego z pokoi.
- Michał… - cicho odezwał się Bartman. – Skąd wiecie, że ona wyjechała? – spytał podejrzliwie, kiedy siedział na swoim starym łóżku.
- Była u Aśki. – powiedział Kubiak, siadając przed Zibim na stojącym w rogu pokoju fotelu.
- To czemu nie dała mi nic znać. Ty mi nie mydlisz oczu? Od początku widziałem, że byłeś niezadowolony, że wyjechałem z nią do Włoch.
- Ja? Nie wierzysz mi? – zdziwił się.
- Nie mogę uwierzyć, że wyjechała bez słowa. Musiała mieć jakiś powód, tylko nie wiem jaki… - popatrzył na Michała.
- Sugerujesz, że maczałem w tym palcem?!
- Ufam ci, wiem, że nie mógłbyś mi czegoś takiego zrobić. Przyjaźnimy się ponad dziesięć lat!
- To dobrze, myślałem, że masz jakieś wątpliwości. – powiedział Kubiak, kierując się w kierunku wyjścia. Kiedy był już w drzwiach. Bartman go zatrzymał.
- Przepraszam… - powiedział głośniej.
- Za co? – spytał Dzik.
- Za wszystko. Zawsze tak było i jest. Ja nabroję, a ty mi pomagasz.
- Tym razem, to nie ty. – Michał poklepał Zbyszka po ramieniu. – Mieszkaj znowu w swoim pokoju. – uśmiechnął się.
- Czyli znowu jak kiedyś? – zaśmiał się Zibi.
- Na to wygląda. Idę spać, bo jutro mam trening. Do zobaczenia. – Kubiak wyszedł do sąsiedniego pokoju. Bartman został sam na sam ze swoimi problemami. Wiedział, że Kaśka to zakończony etap w jego życiu, że należy zacząć pisać nowy rozdział, ale nie miał weny.

Następnego dnia…

Spod szpary w zasłonie wdzierały się promienie wiosennego słońca, a przez uchylone okno, do pokoju napływało rześkie powietrze. Michał wstał bardzo wcześnie. Zadzwonił do Bartka. Opowiedział mu o wczorajszej rozmowie z Bartmanem. Zajrzał do pokoju Zibiego. Spał jak dziecko. Przynajmniej nie trzymał kciuka w ustach. Michał roześmiał się na widok przyjaciela, śpiącego w pozycji embrionalnej. Poszedł do kuchni i zrobił sobie mocną czarną kawę. W pół godziny zjadł śniadanie i pojechał na halę. Wszedł do Energii i kierował się w kierunku szatni. Otworzył wielkie zielone drzwi z napisem goście, a tam…
- Siemka Miśku! – w drzwiach powitała go Monika, soczystym całusem w policzek.
- Hej… Pomyliłem treningi? – spytał zdziwiony, drapiąc się po brodzie.
- Nie, Matlak chory i mamy z wami. – Za plecami przyjmującego pojawiła się Aśka.
- Cześć Strzelba! – krzyknęły chórkiem zawodniczki, a było ich niewiele.
- Michałku, ty chyba do innej szatni idziesz, prawda? – zażartowała Magda.
- Tak. – odparł i posłał całusa Libero i poszedł do „gospodarzy”.
- O, Misiek, myślałem, że cię nie będzie. – Na ławce siedział Winiar. A wokół niego pozostali zawodnicy.
- Jestem, co słychać? – zawiesił torbę na haczyku i ściągnął kurtkę.
- Nic nowego. Słyszałem, że Zbyszek wrócił, i to podobno przez Kasiulę. –Daniel ostatnie słowo powiedział z przekąsem.
- Niestety tak. – skrzywił się Michał.
- Nie cieszysz się? – zdziwił się Wlazły.
- Czemu miałbym się cieszyć. Nie wyobrażacie sobie, jak on się teraz czuje. – Kubiak posmutniał. Chłopaki nie poruszali więcej tego tematu. Wyszli na salę, na której rozgrzewały się już dziewczyny. Robili właśnie ósme kółeczko, kiedy za szybą w drzwiach pojawił się Bartuś.
- Cholera, trener go zabije. – szepnął Winiar do Aśki. Strzelba widząc przerażenie Kurka, podniosła palec do ust, dając mu znak, żeby siedział cicho. Trener na szczęście jeszcze nie liczył zawodników, więc była szansa, że Bartek wejdzie niezauważony.
- Panie trenerze, może mi pan pomóc? – spytała, kładąc Nawrockiemu rękę na ramieniu.
Kątem oka zauważyła, jak Kuraś cicho otwiera drzwi i wślizguje się na salę, cały czas zerkając na jej poczynania.
- A w czym? – spytał zaciekawiony.
- yyy… Bo tak się zastanawiałam… - dopiero teraz kapnęła się, że nie wymyśliła sobie jakiegoś konkretnego powodu.
- Czy nie mogłaby dzisiaj grać za mnie na pozycji Libero, bo bardzo boli mnie ręka. – zza pleców kapitan wyłoniła się Monika i uratowała całą sytuację. Aśka przytaknęła.
- Oczywiście, dobry pomysł. Atakująca też musi potrafić przyjąć zagrywkę albo mocny atak. Nie ma sprawy. Moniko, jeśli boli cię kostka, to myślę, że nasz lekarz się tym zajmie.
- Nie! – powiedziała gwałtownie. Dzik, widząc całą sytuację, dał jej znak ręką, żeby się zgodziła. – To znaczy, dobrze. – mruknęła. W tym czasie, Bartek siedział już na boisku i się rozciągał. Asia uśmiechnęła się do trenera i poszła w kierunku przyjmującego, machając oddalającej się Monice.
- Dziękuję. – szepnął Kuraś, całując ją w policzek. - Ratujesz mi życie.
- Nie ma sprawy, ale to raczej Monię trzeba będzie udobruchać. – zaśmiała się.
- Proszę oba składy do mnie! – odezwał się trener.
Zawodnicy posłusznie podeszli do Nawrockiego.
- Wiecie pewnie, że nie ma dzisiaj trenera Matlaka, dlatego mamy trening z dziewczynami. – zwrócił się do chłopaków. Co was tak mało? – zdał sobie sprawę, że na boisku siedzą cztery dziewczyny.
- Epidemia grypy. – powiedziała Aśka, wstając z ziemi.
- No to trudno. Przynajmniej wy jesteście. Bez Moniki, jest dwunastka. Gramy, podaję składy. Pierwszy team: Wika, Kurek, Mariusz, Magda, Daniel i Zator na Libero, a drugi: Winiar, Kubiak, Aleks, Wasilina, Woicki i Asia się w Libero pobawi. – uśmiechnął się.
Strzelba się roześmiała i założyła na swoje ubranie jeszcze jedną żółtą koszulkę, żeby się wyróżniać. Zaczęli grać. Aśka całkiem nieźle sobie radziła. Ostatni raz grała na takiej pozycji w podstawówce. Śmiała się po każdej nieudanej akcji albo nieodebranej piłce. Jednak mina jej zrzedła, kiedy na zagrywkę wszedł Wlazły.
- Mario, tylko mnie nie zabij! – krzyknęła. – tu masz Dzika po prawej. – zaśmiała się.
Kubiak rzucił jej tylko zabójcze spojrzenie, ale przyjął to jako żart i się słodko uśmiechnął.
Wlazły wyrzucił wysoko piłkę i zrobił naskok. Wszyscy byli pewni, że prędkość zagrywki przekroczy 120 km/h, a tymczasem Szampon zastosował skrót i posłał „delikatny” flot prosto w Asię. Bez problemu odebrała i dograła do Pawła. Niestety, przy ataku, Michał został zablokowany i Strzelba musiała się nieźle zamęczyć, żeby uratować akcję. O dziwo jej się udało.
- No brawo, brawo! – roześmiał się Kurek. – może jeszcze pozycję ci trener zmieni.
-Wolałabym nie. – uśmiechnęła się, stojąc po drugiej stronie siatki.
Pograli dwie godziny i zeszli z boiska.
- Dobrze graliście! Myślę, że ćwiczeń będzie to koniec, ale mam inną propozycję na ostatnie pół godziny treningu. – Nawrocki, jak nie Nawrocki, cwaniacko się uśmiechnął. – Zrobimy sobie Taniec z Gwiazdami, co? – roześmiał się.
- O nie! – wrzasnął Zatorski. W tym samym momencie do Sali weszła Monika z opatrunkiem na nadgarstku. Na ten widok, wszyscy zaczęli się po cichu śmiać i z pewnością stracili część zaufania do klubowego lekarza, który jak widać zdiagnozował u niej zwichnięcie, którego naturalnie nie było.
- No to pary, szybciutko. Kto został sam? – widać, że trener dobrze się bawił.
Plina i Wlazły podnieśli ręce do góry.
- To wy możecie iść. – na tą wiadomość ucieszyli się jak dzieci i wybiegli w podskokach z Sali. Reszta została i czekała dalsze „rozkazy” Nawrockiego.

Będziemy tańczyć? :D Następny rozdział o tancerskich wyczynach naszych siatkarzy, już niebawem J

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 18


Na popołudniowym treningu dziewczyn…

- Dzwoniłam wczoraj do Kaśki, ale nie odbiera. – powiedziała Monika, mocno plasując w piłkę do Strzelby.
- Ja jeszcze dwa dni temu, też bez skutku. Może trzeba zadzwonić do Zbyszka, szczerze mówiąc, to trochę się o nią martwię.
- Ja też. Ale może jest po prostu zapracowana. Trentino Volley to nie przelewki. – mruknęła Libero, na co Aśka przytaknęła.
Po ćwiczeniach dziewczyny rozegrały kilka krótkich meczy i wróciły do domu. Od paru dni nie miały kontaktu z chłopakami, gdyż treningi im na to nie pozwalały. Za tydzień obie reprezentacje miały zgrupowanie. Tym razem dziewczyny miały trenować w Spale, a nie w Szczyrku, ponieważ ośrodek był w remoncie.
Aśka postanowiła zadzwonić do Bartka. Po paru sygnałach odebrał.
- Cześć, co słychać? – spytała, siadając na fotelu w salonie.
- Hej, jak cię dawno nie słyszałem. Raczej wszystko gra. – powiedział markotnie.
- Coś się stało? – Strzelba wyczuła nutkę niepewności w jego głosie. Bartek zawsze był wesoły i rzucał żartami przy każdej nadarzającej się okazji. Tym razem był jakiś inny.
- Nie będę owijał w bawełnę. Mamy problem z Bartmanem.
- Dlaczego? – zdziwiła się, ale czuła, że jest to jeden z powodów, dla których Kaśka nie odbiera telefonu.
- Nie obraź się, ale wasza przyjaciółeczka wbiła mu nóż w serce. Rzuciła go!
- Nie, to niemożliwe, ona taka nie jest.
- No nie wiem, nie wiem. Znam też Zbyszka, może nie jest święty, ale Kaśkę kochał i chyba nadal kocha, bo nie może się z tym pogodzić.
- No to już wiem, dlaczego nas unika. – odparła Strzelba. – Mimo wszystko chciałabym z nią pogadać.
- Nie wiem, czy to będzie takie proste. – zmartwił się Bartek. – Co gorsza, Zibi opuścił się w grze.
- To niedobrze. Musimy go ściągnąć do Polski. Przynajmniej na kilka dni. – w tej samej chwili Aśka usłyszała dzwonek do drzwi. – Muszę kończyć.
- Pa. – rzucił Kuraś, a Strzelba poszła otworzyć.

A tymczasem w Trentino…

Bartman tracił już wszelkie nadzieje. Z jednej strony był na nią piekielnie zły, ale z drugiej nadal ją kochał i nie mógł znieść myśli, że ona jego już nie. Dzwonił, ale nie odbierała. Pewnego dnia, kiedy wrócił do domu, na stole leżała kartka z wiadomością, że wyjechała. Gdzie? Nie wiadomo.
- Co ja mam zrobić? – powtarzał coraz głośniej, włócząc się bezczynnie po całym mieszkaniu, rwąc włosy z głowy. Nagle się zatrzymał. Stanął naprzeciwko zdjęcia całej Skry. Wziął je do ręki i pierwszy raz od kilku dni się uśmiechnął. Po drugiej stronie stała podobna fotografia, tylko tym razem drużyny Bełchatowianek. Przypomniał sobie zabawne treningi,
na których rywalizował z Aśką na ataku i próbował sprzątnąć Monikę z powierzchni ziemi.
Zbliżało się zgrupowanie. Bartman dostał olśnienia. Przecież Kaśka pojawi się w Spale. Wtedy ją zobaczy. Ucieszył się, ale jednocześnie przestraszył na myśl o spotkaniu.
Wpadł do sypialni. Wziął z szafy walizki i powrzucał do nich wszystkie potrzebne rzeczy. Zadzwonił do prezesa i poprosił o jak najszybszy transport do Polski. Kilka godzin później był już na lotnisku, a potem w samolocie. Jako człowiek impulsywny, decyzję podjął w jednej chwili. Wiedział, że to dziecinne, żeby w jednym momencie rzucić klub, ale wolał zostać bez pracy, niż dalej męczyć się we Włoszech, ze złymi wspomnieniami i bez jakiegokolwiek wsparcia. Chłopaki zawsze mu powtarzali, że drzwi są dla niego otwarte. Stwierdził, że tym razem będzie musiał z nich skorzystać.
Samolot wystartował i kierował się na północ. Lądować miał na Okęciu, w samym środku nocy, ale to zawsze Polska.

W Bełchatowie…

- Co ty tu robisz? – Aśka prawie krzyknęła, widząc, kto raczył ją odwiedzić.
- To tak się teraz wita najlepszą przyjaciółkę? – spytała z przekąsem Kaśka.
- No nie wiem, czy teraz tak cię mogę nazwać. Zdajesz sobie sprawę, co zrobiłaś Zbyszkowi, jak on się tera czuje?
- To stara sprawa. Miałam nadzieję, że mi pomożesz. Potrzebuję kasy. Jadę do Rosji. – powiedziała, a Strzelbie oczy wyszły z orbit.
- Do Rosji? Po co, co ty tam będziesz robić, bałwany na Syberii lepić? – prychnęła.
- Nie śmiej się. Prawdopodobnie za jakiś czas się spotkamy, możliwe, że na meczu na LŚ i bynajmniej nie w tej samej drużynie. – zaśmiała się. – Dmitrij na mnie czeka, muszę uciekać, bo za godzinę mamy samolot. Męcz się w Polsce, ja przynajmniej będę miała jakąś przyszłość. – poruszała brwiami i odwróciła się, idąc w kierunku schodów, z których nagle wyłoniła się Monika.
- Czy ja mam jakieś omamy, czy w samochodzie na dole siedzi Muserski! Kaśka? – zdziwiła się i zakryła usta dłonią.
- Śpieszę się Monia, żegnam! – rzuciła i potrąciła Monikę, zbiegając ze schodów. Zza uchylonego okna było słychać dźwięk zapalanego silnika. Aśka stała nieruchomo i patrzyła się na przyjaciółkę.
- Wyjeżdża z nim do Rosji? – krzyknęła Monia.
- Tak… - szepnęła Aśka. – Pewnie więcej jej nie zobaczymy, a jeśli już to w reprezentacji Rosji. Pewnie ma załatwiony lewy paszport. Jej sprawa, tylko szkoda Zbyszka, bo go zdradziła. – spokojnie, ale ze smutkiem powiedziała Asia, zapraszając Libero do środka.
- Nie mogę w to uwierzyć. Znałyśmy się od liceum! – Monika uroniła kilka łez przypominając sobie stare, szkolne czasy. – przez ponad 15 lat nas okłamywała?!
- Pewnie tak. I mistrzostwa razem wygrałyśmy, i tyle medali, tytułów razem zdobyłyśmy. Jak ona mogła nam to zrobić, jak mogła zrobić Zbyszkowi. – szepnęła, i wzięła do ręki telefon. Wyszła do pokoju. Monika, słyszała tylko jak Aśka z kimś rozmawia, pewnie z Bartkiem.
Weszła do kuchni, usiadła na parapecie i zaczęła wpatrywać się w okno. Za chwilę dołączyła do niej Strzelba. Nie odzywały się. Słowa były w tej sytuacji zbędne.

W mieszkaniu Michała…

Kuraś z Dzikiem siedzieli w salonie i oglądali mecz. Nagle rozdzwonił się telefon Bartka. Chłopak odebrał i co kilka sekund jego usta przyjmowały kształt coraz większej podkowy.
Włożył telefon do kieszeni i popatrzył się na Michała.
- Co jest? – spytał zdezorientowany.
- Kaśka wyjechała do Rosji. I co gorsza… - przełknął ślinę – jest z Muserskim.
- Pogięło ją do reszty?! – wydarł się Kubiak, gwałtownie wstając. – A Zibi?
- No chyba dobrze tego nie zniesie. – ktoś zadzwonił do drzwi. – Pójdę otworzyć.
Poczłapał do drzwi i gwałtownie je otworzył. Jego zdziwienie sięgało zenitu.
- Bartman?! – wydarł się.
- Jestem, nie mogłem znieść już tych Włoch, a poza tym za kilka dni zgrupowanie i zobaczę się z Kasią. – powiedział zasmucony i wszedł do mieszkania, witając się jednocześnie z zaskoczonym Dzikiem.
- yyy… Zibi… - zaczął Kubiak, zerkając ukradkiem na Bartka. – Musimy ci coś powiedzieć, tylko się nie załam…
Bartman popatrzył się na Michała, a potem na Bartka, nie rozumiejąc o co chodzi. Wszystko co najgorsze już się chyba zdarzyło, więc co jeszcze mogło z zaistniałej sytuacji wyniknąć.

Czegoś takiego, chyba trudno się chyba było spodziewać J Ale lubię dodawać trochę takich wątków J Skra przegrała z Delektą. I Michał kontuzjowany, już drugi raz! Dosłownie płakać mi się chciało, jak go znosili z boiska. Pozdrawiam!

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 17


Następnego dnia obudzili się bardzo wcześnie. Wyjechali z Warszawy, żeby jak najszybciej dostać się do Bełchatowa. Jechali ponad dwie godziny. Bartek z Michałem odstawili dziewczyny do mieszkań i pojechali do siebie.
- Weź te zgniłe skarpetki z półki, bo nie mam gdzie statuetki postawić. – powiedział Bartek z wyższością.
- No już, już… - mruknął Michał i rzucił Kurasiowi zabójcze spojrzenie.
- O, Aśka pisze. – krzyknął Bartek z drugiego pokoju. – pyta, czy pójdziemy z nią na łyżwy. – popatrzył pytająco na Kubiaka.
- Ja chętnie, tylko jeszcze nie wiem, czy pamiętam jak się jeździ, ale łyżwy mam. – uśmiechnął się. – Umiesz jeździć? – spytał.
- Jasne! Grałem w hokeja jak byłem w liceum.
- Tak? A ja myślałem, że grałeś w siatkę. – zaczął się śmiać i rzucił w Kurka skarpetkami.
- Oj tam, oj tam. I w to, i w to. – zmarszczył brwi.
- A kiedy idziemy? – spytał Michał. – muszę jeszcze swoje stare hokejówki odkopać.
- Wieczorem. Chodź coś zjeść, bo padam na nos. – krzyknął ubierając kurtkę.
- No już idę. – odparł Dzik i poszedł za Kurkiem

A tymczasem u Strzelby…

- Idę z chłopakami na łyżwy, piszesz się? – spytała Asia, gdy Monika odebrała telefon.
- Przecież wiesz, że jestem nie jeżdżąca. – powiedziała.
- Zawsze możemy to zmienić. Tyle razy próbowała cię nauczyć jeździć. Daj się namówić. – prosiła Strzelba.
- No nie, muszę jeszcze posprzątać mieszkanie.
- Jak tu na ciebie Kubiaczka naślę, to na pewno pójdziesz. – zaśmiała się Aśka do telefonu. – Do zobaczenia. – i się rozłączyła.
Kapitan wzięła się za szukanie łyżew. Była pewna, że brała je, wjeżdżając z Zakopanego, ale gdzie je położyła? To była zagadka. Okazało się, że były pod łóżkiem. Całe zakurzone. Wyczyściła je i przymierzyła. Trzeba było trochę podregulować i gotowe do akcji.
Nadszedł wieczór. Aśka się spakowała i wyszła na dwór. Pod blokiem na parkingu czekali już Michał z Bartkiem. Wsiadła do auta i zamknęła za sobą drzwi.
- Jeszcze po Monikę. – rzuciła kierowcy.
- To ona jeździ? – zdziwił się Kurek.
- Właśnie usiłuję ją do tego namówić. Na rolkach owszem, ale na łyżwach za nic.
- To ją nauczymy. – Michał potarł ręce.
- Wiedziałam. – uśmiechnęła się Strzelba.
Za chwilę podjechali pod blok Libero. Dzik po nią wyskoczył, a Aśka z Bartkiem zostali w samochodzie. 
- Koleżanko, na łyżwy, zapraszamy. – powiedział Michał wpadając do mieszkania.
- O, Misiek, ale ja nie umiem jeździć. – zmartwiła się Monika.
- No właśnie. Ja cię nauczę. – uśmiechnął się.
- Co do łyżew, to ja jestem nienauczalna.
- Udowodnię, ci, że to nieprawda.
- No dobra. – odparła po chwili zastanowienia. Dziku mocno ją przytulił i namiętnie pocałował, tak jak wtedy w górach. Stanęli w kuchni przy oknie, dalej nie wypuszczając się z objęć. Nagle odezwał się telefon Michała.
- Zasłońcie roletę następnym razem. – w telefonie odezwał się głos rozbawionego do łez Kurka.
- Spadaj. – nacisnął czerwoną słuchawkę. Uśmiechnął się do Moniki. Wyszli z mieszkania, trzymając się za ręce.

- O widzę, że Misiek cię skutecznie namówił. – Aśka zaczęła się śmiać. Libero delikatnie się zarumieniła.
Podjechali pod halę, na której znajdowało się lodowisko.
Usiedli w szatni i założyli łyżwy. Monika wypożyczyła figurówki, a reszta miała swoje łyżwy.
- W hokejówkach? – Bartek wytrzeszczył oczy, patrząc, jak Aśka sznuruje męskie łyżwy.
- A czemu nie? Grałam kiedyś w hokeja. – uśmiechnęła się.
- Następna. Masz do pary Siurak. – roześmiał się Michał i wziął Monikę za rękę i postawił na lodzie. – Cholera, najpierw sam się muszę nauczyć. – powiedział, ledwo łapiąc równowagę.
Jechał, jechał… gleba. Piętnaście metrów… gleba.
- Nauczyciel do pozazdroszczenia. – roześmiał się Bartek, patrząc na wyczyny przyjaciela.
Za chwilę na lodowisko weszła Aśka. Widać, że łyżwy miała na nogach już w pierwszych latach swojego życia. Ścigała się z Kurkiem.
- Jak dzieci… - powiedział Dzik, kręcąc głową. Złapał swoją uczennicę za rękę i zaczął z nią jeździć po lodowisku. Szło im dość dobrze, ale to raczej Monika ratowała Michała przed upadkiem, a nie odwrotnie. Pół godziny później, Libero jeździła już sama, a Kubiak za nią.
Bartek ze Strzelbą popisywali się swoimi umiejętnościami.
- Nie masz szans Kuraś! – krzyknęła Aśka, śmiejąc się i spoglądając za siebie.
- Zobaczymy. – Kurek przyspieszył i podciął atakującą. Sprytna dziewczyna złapała równowagę i jechała dalej. Zaczynając ścigać Bartka.
- Mądry jesteś uszaty? – wrzasnęła i pociągnęła Kurka na kaptur, na co on wylądował na lodzie. – I kto jest górą?! – zaśmiała się Aśka, stojąc nad Bartkiem.
- No zobaczymy. – chytry Kuraś pociągnął ją za nogę i poleciała centralnie na niego. Niewiele myśląc, wziął jej twarz w swoje ręce i delikatnie musnął jej czerwone usta.
- Kuraś! Nie w miejscu publicznym! – darł się Michał z drugiego końca lodowiska.
- Daj spokój! – wrzasnął, pomagając wstać Aśce, która nijak nie mogła złapać równowagi.
- Strzelba, dawaj piruet! – Monika podjechała do koleżanki.
- Nie wiem, czy jeszcze umiem. – uśmiechnęła się.
Michał z Bartkiem stanęli w miejscu i zaczęli oglądać poczynania kapitan. Aśka wzięła rozpęd i obróciła się w powietrzu, zaliczając oczywiście glebę. Leżała na lodowisku, śmiejąc się. Bartek znalazł się obok atakującej.
- Coś ci nie wyszło. – uśmiechnął się, podając jej rękę. Wstała.
- Wiem, ale ja to ostatni raz robiłam, mając 14 lat. – roześmiała się. Spróbowała jeszcze kilka razy. Po dwóch kolejnych upadkach, trzecia próba okazała się udana. Strzelba zaczęła wywijać na lodzie piruety.
- No brawo, brawo. – uśmiechnął się Michał. – może ty sporty pomyliłaś. – roześmiał się.
Po kilku godzinach jazdy wyszli z hali i udali się w kierunku samochodu. Pojechali na miasto do restauracji na kolację. Wrócili przed dziesiątą, gdyż następnego dnia rano miał się odbyć następny trening.

Co tam u Was słychać? J Dzisiaj ćwierćfinał. Lecę na mecz! ;)

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 16


- Już? – krzyknął Bartek, stojąc pod drzwiami pokoju Aśki.
- Prawie, momencik.
- Szybko, bo się spóźnimy. – niecierpliwił się. Z pokoju wyłoniła się Strzelba.
- Oj, będę cię musiał dzisiaj pilnować. – cwaniacko się uśmiechnął i musnął ustami policzek Aśki.
- Tak, tak. – powiedziała z ironią w głosie. – zapnij garnitur. – klepnęła go w brzuch i zaczęła ubierać płaszczyk. Bartek poszedł w jej ślady.
Pół godziny później byli już na wielkiej Sali. Zajęli miejsca obok Pliny i Winiara, którzy przyszli ze swoimi żonami. Parę miejsc dalej siedziały prawie całe obie reprezentacje.
Aśka dostrzegła w oddali również dziewczyny ze Skry i Muszynianki. Gala się rozpoczęła
Pierwszą kategorią była „Siatkarka Roku”.
- Proszę państwa, mam zaszczyt ogłosić, że tytuł „siatkarki roku” otrzymuje kapitan reprezentacji Polski siatkarek, pani Joanna Pisarek.
Nie obyło się bez oklasków. Wszyscy byli jak najbardziej przekonani, że to jej należała się ta nagroda. Gdy Aśka zeszła ze sceny, ze statuetką w ręce, przyszedł czas na następną kategorię.
- Mam przyjemność wręczyć statuetkę dla „najlepszego siatkarza roku”, którym zostaje… pan Bartosz Kurek!
Kolejne narody były rozdawane w ekspresowym tempie. Najlepszym trenerem został Matlak, drużyną Reprezentacja Polski Mężczyzn, debiutem roku – Monika Smorąg, a najlepszą drużyną siatkówki plażowej Daria Paszek i Renata Bekier. Przyszła pora na ostatnie wyróżnienie, jakim była Najsympatyczniejsza Siatkarka Roku. Kiedy prowadzący zaczął opisywać laureatkę, nikt nie miał wątpliwości, o kogo chodzi. Miła, wesoła, ambitna, czyli po prostu – Joanna Pisarek.
Aśka z uśmiechem na ustach wyszła na scenę i odebrała statuetkę, jeszcze raz wszystkim dziękując. Po gali odbył się bal. Reprezentanci kraju mieli jeden stolik.
- Zgarnęła dwie statuetki. – Bartek zaczął się śmiać.
- A ja nie dostałem… - użalał się Michał.
- Dostaniesz za rok. – Monika poklepała go po ramieniu.
Zaczęły się tańce. Dziewczyny całą noc przetańczyły z siatkarzami. Bartek i Michał, co pewien czas porywali innym chłopakom swoje partnerki. Zabawa była przednia.
Impreza skończyła się dopiero po czwartej nad ranem. Większość została w warszawskim hotelu, w tym Aśka, Bartek, Monika i Michał.
- Ja teraz nie zasnę. – powiedziała Monia.
- Może pójdziemy na spacer. - zaproponował Misiek.
- Ja dziękuję. – mruknęła Aśka, która szła, opierając głowę na ramieniu Bartka, który troskliwie ją przytulał. – Ja też nie. – powiedział.
- No to idziemy sami. – uśmiechnęła się Monika, łapiąc Michała za rękę, który momentalnie ją pocałował.
- To my się zmywamy. – rzuciła Aśka i pociągnęła Kurka do pokoju.
Wyszli z hotelu i poszli w stronę parku. O tamtej porze naturalnie nikogo nie było. Wzdłuż alejki świeciły się lampy. Kolorowe światełka nadawały wodzie w fontannie rozmaite kolory.
Wysokie topole szumiały i kołysały się na wietrze. Usiedli na ławce. Chwilę rozmawiali.
- Pamiętasz, jak wtedy nad jeziorem powiedziałaś mi „Jeszcze nie teraz”? – spytał Michał.
- Pamiętam. – delikatnie się uśmiechnęła, przypominając sobie ten moment.

- Coś mówiłeś?
- Nie, nic ważnego. – odpowiedział nieco zmieszany.
- Wszystko jest ważne. – rzuciła Monika, nie mając pojęcia, co próbuje wyciągnąć od przyjmującego.
- Wiesz co jest ważne? – postawi wszystko na jedną kartę – to, że mi na tobie zależy.
Libero nie mogła wydusić z siebie słowa. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała.
Michał siedział nieruchomo i patrzył Monice w oczy. Ich twarze zaczęły się powoli do siebie zbliżać. Kiedy dzieliło je już kilka centymetrów, Monia gwałtownie wstała.
- Nie Misiek. Jeszcze nie. Jeszcze nie teraz. Wracajmy już. Odwróciła się i poszła w kierunku samochodu. Kubiak posłusznie wstał i poszedł za nią. Nie spodziewał się takiej reakcji z jej strony, ale słysząc z jej ust „jeszcze nie teraz”, w jego sercu pojawił się cień nadziei.

- A teraz? – ponownie spytał po chwili zastanowienia.
- Co teraz? – uśmiechnęła się i dała mu całusa. Michał się uśmiechnął i nagle spoważniał.
Zastanawiał się, czy jest na to pytanie gotowy, a co ważniejsze, czy ona też.

A w hotelu…

- Gruchają, gruchają gołąbeczki! – Bartek wpadł do pokoju i zaczął machać, niby „skrzydłami”.
- Gorzej ci? – spytała Aśka, ledwo opanowując śmiech.
- Nie. – usiadł naprzeciwko niej i głupio się uśmiechnął.
- Siurak, odbiło ci. Wiedziałam, że ta sałatka była nieświeża. – roześmiała się.
Kurek, nie wiadomo z jakiego powodu dostał totalnej głupawki. Leżał na łóżku, Strzelbie pod nogami i śmiał się jak nienormalny.
 - Dobra, idę do siebie, bo z tobą nie pogada kochaniutki. – Asia wstała i poszła w kierunku drzwi.
- Mała, czekaj! – krzyknął i spadł z łóżka, robiąc przy tym wielki huk.
- O, dziękuję.
- Za co? – zapytał, rozmasowując swoje obolałe plecy.
- Pierwszy raz w życiu, ktoś mi powiedział, że mała jestem. – zaczęła skakać i cieszyć się jak mała dziewczynka. – Ale naprawdę idę. Spać mi się chce. – pomachała mu i wyszła z pokoju.
- Może cię uśpić? – poruszył charakterystycznie brwiami.
- Nie, dzięki. – Aśka wybałuszyła oczy i zaczęła się śmiać.
- Ale nie możesz spać tutaj, oni i tak nie wrócą do rana.
- Nie, lecę, papa. – krzyknęła, zamykając drzwi.
Bartek zrobił miną zbitego psa i poszedł wziąć prysznic. Był strasznie padnięty i od razu zasnął.

Co będzie dalej? ;) Przepraszam, że późno dodaję i że rozdziały są krótsze, ale mam mało czasu… J Postaram się podgonić i napisać kilka do przodu, a wtedy będę na bieżąco J

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 15


Mijały miesiące, trwała piękna zima. Noga Asi wróciła całkiem do zdrowia. Nawet zdążyła jeszcze kilka razy pojeździć na nartach razem z Bartkiem, Moniką i Michałem. Życie płynęło najnormalniej w świecie, poza tym, że Bartman zmienił klub, a mianowicie – przeniósł się do Trentino Volley i chyba najważniejsza sprawa – zaczął chodzić z Kaśką. Rzadko się widują, ale znaleźli wspólne cechy i zainteresowania. Jednak na Kaśkę też czekała niespodzianka, ale też trudny wybór.

Rozdzwonił się telefon Moniki.
- Halo?
- Monia, jadę do Włoch ze Zbyszkiem!
- Świetnie, a klub?
- Będę grać w Trentino!
- Co ty gadasz! Serio?
- No serio! Cudownie, prawda?
- Tak, tylko będziemy tęsknić. Kiedy lecicie?
- Prawdopodobnie pojutrze.
- No nie! Ty zawsze byłaś roztrzepana, ale żeby mi nic nie powiedzieć… Dzwoniłaś do Asi?
- Tak, dzwoniłam. Będę pojutrze w Łodzi, bo stamtąd lecimy, ale wieczorem. Może się spotkamy?
- Oczywiście. Muszę kończyć, bo mam trening za godzinę.
- Jasne, papa.

Monika wpadła do szatni, niczym burza. Natknęła się tam na Aśkę i połowę drużyny.
Ich rozmowa dotyczyła oczywiście wyjazdu Kaśki. Był on wielkim zaskoczeniem.
Całą drużynę zaskoczyła ta cała sytuacja. Muszynianka znacznie osłabnie bez jednej z najlepszych zawodniczek. Dwa dni później, dziewczyny spotkały się w Łodzi, a wieczorem Zibi z Kaśką odlecieli na Południe.

Następnego dnia na treningu…

- No to zostaliśmy sami. – powiedział Michał.
- Niestety tak, ale mamy dobrych atakujących, poradzimy sobie też bez Bartmana. – powiedział Nawrocki, chociaż szkoda mu było stracić tak dobrego zawodnika.
- Dwadzieścia okrążeń, szóstki i gramy. – krzyknął, był wyraźnie w złym humorze.
Po treningu wszyscy wyszli w nie najlepszych nastrojach. Brakowało im charakterystycznych kawałów Zbyszka.

Tydzień później…

Wszyscy trochę ochłonęli i przyzwyczaili się do pewnych zmian. Ponieważ był koniec stycznia, zbliżał się plebiscyt „Siatkarskie Plusy”. Do nagrody została nominowana między innymi „wielka czwórka”.
Michał przypomniał sobie, że nie ma garnituru i stwierdził, że kobiece oko wypatrzy mu najlepszy, dlatego wyciągnął Monikę na zakupy.
Weszli do Galerii Łódzkiej i popadli w obłęd. Michał nawet nie wiedział, czego szukać.
- Monia, pomóż. – jęknął i złapał ją za rękę, kiedy znaleźli się w sklepie z garniturami.
- Misiek, uspokój się! Zaraz ci znajdę coś przyzwoitego. – powiedziała i nie myliła się.
Monika znalazła piękny smoking i pokazała go Dzikowi.
- yyy… Ja mam coś takiego założyć, przepraszam bardzo? – zrobił wielkie oczy
- No chyba… - krzywo na niego popatrzyła.
- No błagam… Nie może być coś normalnego?
- Nie, bo do długiej sukienki smoking pasuje! – rzuciła Kubiakowi mordercze spojrzenie.
- Tak jest słoneczko… - udał, że się przestraszył i pobiegł do przymierzalni.
Za chwilę wyszedł. Wyglądał jak James Bond. Nie wiadomo jakim cudem, w sklepie znaleźli się Kuraś z Aśką. Na widok wystrojonego Dzika, parsknęli śmiechem.
- A ciebie z Casino Royale wyciągnęli? – Bartek nie mógł się powstrzymać.
- Bardzo śmieszne, a ty co, w koszulce reprezentacyjnej pójdziesz?
- Nie, w zwykłym garniturze. – Aśka wskazała na świeży zakup. – Monia, w coś ty go wpakowała? – zapytała Strzelba, z trudem powstrzymując śmiech.
- No co, przynajmniej raz będzie przyzwoicie wyglądał. – powiedziała Libero, ale od razu ugryzła się w język, zerkając na Michała, który paraliżował ją swoim wzrokiem. – Dobry jest Misiu, bierzemy? – spytała, oglądając chłopaka ze wszystkich stron.
- W sumie, to może być. Zostanie mi potem na ślub. – Kubiak się zaciął, a pozostała trójka popatrzyła na niego jak na kosmitę. – Dobra, to ja się pójdę przebrać. – ulotnił się do przymierzalni.
Po godzinnym szukaniu odpowiednich butów, wybrali się na kawę.
- To teraz jakaś kiecka. – powiedział Michał, zerkając na Monikę.
- Coś się wybierze. – Kurek poruszył brwiami i uśmiechnął się do Aśki.
- Ja już mam upatrzoną. Strzelba, znając życie – nie. – rzekła Monia.
- No nie mam, nie mam. Ale coś wykombinuję. – wyszczerzyła się atakująca.
Dopili kawę i ruszyli w poszukiwaniu sukienek i butów. Najszybciej uporała się Monika, która długą, bordową sukienkę zamówiła już miesiąc wcześniej. Wyszła z Michałem ze sklepu i poszła szukać odpowiednich butów. Aśka została zdana na gust swój i „niezawodny” – Kurka.
- A może ta? – Bartek przyglądał się jakiemuś zielonemu fartuchowi.
- Chłopie, ja nie Fiona, żeby w zielonej sukience chodzić. – powiedziała Strzelba, ale równocześnie wypatrzyła swój ideał. Była to długa, granatowa suknia z dużym dekoltem.
- Mam! – krzyknęła i pobiegła szukać rozmiaru. Kurek powoli ruszył za nią.
- Jaki masz rozmiar? – spytał
- 38 – powiedziała Aśka. Bartek przytaknął i zaczął szukać odpowiedniego rozmiaru. Chwilę później znaleźli. Strzelba poszła do przymierzalni, a Kuraś zadzwonił do Michała. Powiedział, że skończyli zakupy i są już u Moniki w domu. Za chwilę oczom Bartka ukazała się Aśka, w pięknej sukni. Oniemiał, a jego oczy przybrały kształt pięciozłotówek.
- Może być? Ale mam potężne ramiona, Boże. – powiedziała patrząc na swoje odbicie.
- Że co? Pięknie! Chyba sobie żartujesz. Są dziewczyny z większymi. – machnął ręką. – Marit Bjoergen nie widziałaś. – roześmiał się.
- Może masz rację. Dobra, biorę. – uśmiechnęła się i zniknęła w przymierzalni.
Zapłacili i poszli po buty. Aśka po wejściu do sklepu od razu wypatrzyła czarne szpilki. Obsługiwała ich młoda dziewczyna.
- Jaki rozmiar pani potrzebuje?
- 43.
- Aha… Już szukam. – powiedziała zdziwiona i poszła na zaplecze.
- Tak to jest jak się ma 192 cm wzrostu. – Aśka wybuchła śmiechem.
- Ty to masz malutką stópkę przy mnie. – uśmiechnął się Kurek.
Za chwilę dziewczyna przyszła z „kajakami” i podała je Asi. Buty okazały się dobre, więc Strzelba zapłaciła i poszła do Bartka, który czekał już przed sklepem.
- Poczekaj jeszcze na mnie chwileczkę. – powiedziała Asia i zniknęła w innym korytarzu.
Nie było jej pięć minut. Wróciła trzymając granatowy krawat. Wręczyła go Bartkowi.
- Musimy do siebie pasować. – dała Kurkowi całusa.
- Naturalnie… - uśmiechnął się.

J Następny rozdział. Kto będzie Sportowcem Roku?

piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 14


Na szczęście kontuzja atakującej powoli została wyleczona. Jednak dalej nie wolno było nogi przemęczać. Minęły prawie całe Mistrzostwa, ale w ostatnim meczu, pojawić się miał najcięższy przeciwnik – BPS Muszynianka. Nic na to nie poradzimy, że kapitan jest bardzo uparta.
- Zróbcie coś! Ja muszę zagrać w finale! – błagała Aśka swoich fizjoterapeutów.
- Dobra, ale nie gwarantuję, że nie będziesz nic czuła na meczu. – powiedział Jabłoński.
- Nieważne! Muszę im pomóc! – podniosła głos.
- Już się robi. Paweł, dawaj sprzęt! – krzyknął doktor i zabrał się do „ratowania” łydki.
Na dwie godziny przed samym meczem, noga atakującej była w… przyzwoitym stanie. Przynajmniej mogła skakać i biegać.
Aśka wskoczyła w klubowe ciuszki i wybiegła na rozgrzewkę. Na Bełchatowskiej hali zaczęli się zbierać kibice. Kiedy dziewczyny tylko zobaczyły Strzelbę przymierzającą się do wykonania zagrywki, dostały „powera” i uwierzyły, że tytuł Mistrza Polski mają szansę obronić. Kibice szaleli na trybunach, kiedy zobaczyli swoją ukochaną zawodniczkę na boisku.
Trener planował jej nie oszczędzać. Wiedział, że jej obecność w grze będzie decydować o wyniku spotkania.
Mecz się zaczął. Dziewczyny wygrały pierwszego seta, ale dwa następne niestety nie.  W międzyczasie, coach ściągnął Aśkę z boiska, żeby jej doszczętnie nie przemęczyć. Zaczął się czwarty set - mógł być tym ostatnim. Nie poddawały się. Walczyły cały czas. 24 : 23 dla Muszynianki i piłka meczowa. Dziewczyny nie czuły gruntu pod nogami. Nerwy, stres. Wtedy działa trener – zmiana. Na zagrywkę wchodzi Pisarek. Matlak wiedział, że ta zawodniczka potrafi odmienić losy meczu. Kazał jej stawiać wszystko na jedną kartę.
Dziewczyna stanęła daleko za dziewiątym metrem. Kątem oka zobaczyła kolegów ze Skry, którzy pojawili się koło trenera. Wzięła głęboki oddech i zaserwowała. Piłka leciała jak  Messerschmitt i trzasnęła w prawy narożnik boiska, tuż obok nóg Kaśki. W tej chwili nie liczyła się przyjaźń i sentymenty. Trzeba było działać na własną rękę.
24 : 24, jeszcze jest szansa. Trener Muszynianki wziął przerwę, żeby rozproszyć Aśkę. Stary skuteczny trick trenerski. Chłopaki obskoczyli dziewczyny ze wszystkich stron. Teraz nie było już wskazówek, tylko zwykły doping i zachowanie skupienia.
- Jeszcze jedna mocna zagrywka, żeby teraz się rozłożyły. Dasz radę Aśka, potrafisz to zrobić. – mówił do atakującej Matlak. Za chwilę pojawił się Bartek z Wlazłym i Winiarskim.
- Wal po narożnikach, ale mocno. – szepnął Michał. – Ale uważaj, żeby nie przestrzelić. – powiedział Mariusz. – I masz na szczęście. – Bartek, zamiast udzielać porad, dał Asi całusa, co z pewnością było w tej chwili najskuteczniejsze.
Strzelba wyszła z powrotem za boisko. Jeszcze raz posłała potwornie mocną zagrywkę i…
- AS! – darł się Matlak.
Kibice wstali z miejsc, krzycząc „ostatni”. „Zagrywka z prędkością 120 km/h. Proszę państwa, coś niesamowitego”, odezwał się komentator.
- Prawie jak Kurek! – darł się Możdżona do Aśki. – dawaj jeszcze raz!
Atakująca znowu zaserwowała. W ostatniej chwili zmieniła kierunek lotu i zastosowała skrót, którego nikt z przeciwniczek się nie spodziewał. Trafiła! To była istnie techniczna zagrywka. Kibice skakali na trybunach. Tie – break. Aśka powoli zeszła z boiska i usiadła na krześle z kwaśną miną i zaszklonymi oczami.
- Co się stało?! – Bartek kucnął koło niej
- Strzelba, co jest? – przestraszył się trener
- Łydka… - szepnęła Aśka, i złapała się za sine już miejsce. Trener zakrył usta ręką. Ruchem dłoni przywołał Jabłońskiego.
- Cholera, wiedziałem, że tak będzie. Nie możesz grać. – powiedział doktor
- Muszę! – wydarła się Aśka, czym spowodowała u wszystkich niemałe zdziwienie.
- Dziewczyno, poryczysz się z bólu! Trenerze, zabraniam! – zwrócił się do Matlaka, na co on przytaknął.
Aśka siedziała ze spuszczoną głową. Obok niej usiadł Bartek i wziął ją za rękę.
- Wygrają.
- Już to widzę… - powiedziała Aśka zerkając ukradkiem na Oliwię.
- No tak… - mruknął Kuraś.
Zaczął się tie – break, dziewczyny nie dawały rady wyjść na więcej niż jednopunktowe prowadzenie. Było widać stanowczą różnicę w atakach Aśki, a Oliwii. Strzelba siedziała na ławce z zaciśniętymi pięściami, nie mogła patrzeć, jak druga atakująca marnuje idealnie wystawione piłki.
- Niech mnie trener ziemi! – powiedziała, gwałtownie wstając i czując tym samym ból w łydce.
- Aśka, to dla ciebie niebezpieczne. – rzucił Matlak.
- Trudno, ale niech pan patrzy na Oliwię, z takim atakiem nie mamy szans! – walnęła z grubej rury. Trudno, niech sobie myśli o niej facet co chce, ale liczyło się tu i teraz.
- Co ja z tobą mam. – zaśmiał się i wyciągnął tabliczkę z numerem piątym i podał go Asi, dając znak sędziom, że następuje zmiana. Tak naprawdę potwornie się cieszył, że na boisko wychodzi ambitna, doświadczona zawodniczka.
Aśka, lekko utykając wyszła na boisko. Oliwia wzięła od niej „piątkę”, rzucając mordercze spojrzenie, którym atakująca zupełnie się nie przejęła.
Ustawiła się za trzecim metrem i czekała na gwizdek sędziego. Gra poszła jak po maśle. Mistrzostwo zostało „wyrwane” Muszyniance. MVP została oczywiście Aśka, która, tak jak przypuszczał trener – odmieniła losy tego meczu. Zarówno zawodnicy, jak i zawodniczki szaleli z radości. Następny sukces do kolekcji.

„ Mamy żółte serca, w których płynie czarna krew, bo to Skra Bełchatów, bo to Skra Bełchatów jest”. – śpiewali kibice.

- Dla takich chwil warto grać. – powiedziała Asia, wychodząc z hali z Bartkiem, na co szeroko się uśmiechnął, przypominając sobie Mistrzostwo Europy.
- Jak nóżka, co? – spytał troskliwie, widząc jak dziewczyna kuleje.
- Bywało lepiej. – powiedziała z grymasem na twarzy.
- Samochód mam na parkingu, choć. – wziął ją pod ramię i pomógł dojść do auta.
Bartek odwiózł Aśkę do domu. Dziewczyna rzuciła się na łóżko, bo noga bolała ją niemiłosiernie.
- Coś ci przynieść? – spytał siadając na łóżku
- Nie, dziękuję. – blado się uśmiechnęła i dała mu buziaka.
Siedzieli rozmawiając. Kurek nie szczędził Asi komplementów dotyczących dzisiejszej gry, ale czasem też urody i charakteru.
- Dasz sobie radę? – spytał, kiedy dojrzał na zegarku godzinę 23.00.
- Jasne. Idź Bartuś, bo musisz się wyspać na mecz. – odsłoniła rząd ząbków.
- Kompletnie zapomniałem. To przez ciebie. – dźgnął ją w żebra i zaczął łaskotać. Aśka śmiała się i krzyczała w niebogłosy. Bartek w końcu przestał i zatrzymał oczy naprzeciwko jej patrzałek. Ich twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Aśka czuła jego oddech na swojej skórze. Kurek odgarnął jej włosy i delikatnie musnął kącik jej ust. Dziewczyna oddawała pocałunki. Całowali się coraz zachłanniej. Bartek na chwilę się od niej oderwał i wyszeptał ciche „kocham cię”, na co Asia odpowiedziała kolejnym pocałunkiem. Dochodziła północ, a oni ani myśleli się ze sobą rozstawać. Kurek zaczął majstrować przy zapięciu jej biustonosza.
Aśce włączył się wtedy red alert i odskoczyła od chłopaka jak poparzona. Zdezorientowany Bartek gwałtownie wstał i złapał ją za ręce.
- Przepraszam. – szepnął.
- Myślę, że powinieneś już iść. – powiedziała Strzelba i wyrwała ręce z uścisku chłopaka.
Kuraś posłusznie opuścił mieszkanie, a Aśka wróciła do pokoju i usiadła na tym samym miejscu, na którym chwilę wcześniej siedział Bartek. Schowała twarz w dłoniach i zaczęła rozmyślać o Kurku. Kochał ją, ona jego przecież też, ale jeszcze nie do tego stopnia. Poszła wziąć prysznic i chwilę później położyła się do łóżka. Dostała sms’a. Od Bartka.

Dobranoc moja mistrzyni!
Przepraszam Cię za tamto. Nie zastanawiałem się nad tym, co robię.
Kocham Cię. Bartek ;*

Asi zrobiło się lżej na sercu. Bała się, że Bartek jest kolejnym, któremu zależy tylko na jednym. Najwyraźniej było inaczej. Chwilę później zasnęła głębokim snem.


Witam! Kto oglądał dzisiaj mecz? Nie spodziewałam się takiego wyniku Jastrzębskiego Węgla, trochę szkoda Skry. We środę zobaczymy co się będzie działo w ćwierć-finale.
A MVP Wojtaszka jak najbardziej zasłużone J