wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 27


…wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko. Uklęknął przed dziewczyną i je otworzył. Oczom Moniki ukazał się piękny srebrny pierścionek. Łzy momentalnie napłynęły jej do oczu. Patrzyła się to raz na klęczącego przed nią chłopaka, to raz na pierścionek.
- Monia… Wiem, że niecały rok to może nie jest zbyt dużo czasu, ale jestem w stu procentach pewny, że cię kocham, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie i że marzę o tym, żeby spędzić z tobą resztę życia. Uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi i zostaniesz moją żoną? – powiedział Michał jednym tchem. Monika zakryła twarz dłońmi. Nie posiadała się ze szczęścia.
- Nawet tu i teraz Michałku! – wyszeptała i rzuciła się na Miśka, prawie go przewracając. Chłopak wsunął jej na palec pierścionek i namiętnie pocałował. W oddali dało się słyszeć ciche owacje ludzi, przechodzących obok. Szczęśliwy Michał wziął Monikę na ręce i zaczął kręcić dookoła.
- Nie mogę w to uwierzyć! – śmiał się.
- Ja tym bardziej. – Monika znowu go pocałowała.
Cały dzień krążyli po mieście, nie mogąc się sobą nacieszyć. Poszli na obiad, a wieczorem na kolację. Pojechali do wesołego miasteczka i bawili się jak dzieci. Tego dnia byli chyba najszczęśliwsi na świecie.

Tymczasem u Asi i Bartka…

Siedzieli w mieszkaniu Aśki i oglądali kolejny horror.
- Dlaczego my nie możemy jak jakaś normalna para oglądnąć komedii romantycznej? – Strzelba zaczęła się śmiać.
- Bo i ja i ty jesteśmy tak totalnie mało romantyczni, że nic nie jest w stanie nas wzruszyć.
- No bo na przykład popatrz na Miśka. Zabiera Monikę na kolację, do kina…
- No przepraszam bardzo, ale byliśmy w kinie. – przerwał Kurek.
- Ale ja ci nic złociutki nie wypominam. – dała mu całusa.
- No to myślę serdeńko. – powiedział i zaczął się śmiać.
- Uspokójmy się, co? – popatrzyła na niego spod byka.
- Jak sobie życzysz. – Bartek posłał jej łobuzerski uśmiech i zaczął łaskotać. Aśka śmiała się jak opętana.
- Przestań, co ja ci zrobiłam, że mnie torturujesz! – krzyczała w przerwach między śmiechem.
- Mam pomysł. – Kurek doznał olśnienia.
- Coś wymyślił Kurokratesie? – zaśmiała się.
- Tylko nie Kuro… Kurko… - powiedział ze stoickim spokojem. – Wezmę cię dziś na kolację do restauracji. – uśmiechnął się.
- Co ty nie powiesz. – Strzelba pokiwała głową z politowaniem. – Skoro sam Bartosz Kurek zaprasza, to nie śmiem odmówić.
- To będę po ciebie o dwudziestej. Masz godzinę, pasuje? – spytał, wstając z sofy.
- I tak się uwinę w dziesięć minut. Pasuje. – uśmiechnęła się i zamknęła drzwi za Bartkiem, po czym jak petarda wpadła do pokoju i zaczęła przeglądać szafę. Nie jej wina, że w jej wnętrzu znalazła jedynie cztery pary butów sportowych i masę koszulek reprezentacyjnych.
- Muszę się stać bardziej kobieca, bo zostanę starą panną. – powiedziała sama do siebie, po czym wygrzebała z dna szafy to, czego szukała. Uśmiechnęła się na widok starej dobrej sukienki. Uwinęła się w godzinę i czekała na Bartka. Przyjechał i zadzwonił dzwonkiem.
- Łoł! – jego oczy przybrały kształt pięciozłotówek, na widok Asi.
- Ujdzie? Wiem, że lepiej wyglądam w adidasach, ale zrozum, że…
- Nic nie mów! Wyglądasz obłędnie. – dał jej całusa i zaprowadził do samochodu.
Pojechali do jednej z bełchatowskich restauracji, w której o dziwo Bartek zdążył zrobić rezerwację.
- Co zamawiasz? – spytał, kiedy kelnerka podała im karty.
- Chyba sałatkę grecką.
- Zaszalej trochę, Matlak cię tutaj nie widzi. – uśmiechnął się, ale po chwili mina mu zrzedła.
- Witajcie kochani, świętujecie wygrany sparing? – spytał rozpromieniony.
Aśka wybuchła śmiechem na widok miny Kurasia.
- Tak panie trenerze, świętujemy.
- To ja wam nie przeszkadzam. A tak poza tym Asiu, to świetnie wyglądasz. – uśmiechnął się i poszedł do innego stolika.
- Może lepiej zostań w adidasach, bo cię sztab zacznie podrywać. – zaśmiał się Bartek.
- A ty w samej koszulce, bo coś widzę, że ta kelnerka na tobie oko zawiesiła. – Kuraś zaczął się śmiać. Zamówili dania i francuskie wino. Dwie godziny posiedzieli w restauracji, po czym wrócili do domu. Bartek wszedł do mieszkania i rzucił się na łóżko. Po chwili dostał sms’a od Winiara.

Ładnie razem wyglądacie zakochańce :D

Bartkowi oczy wyszły z orbit. Gdzie on ich widział?

Odrobinę prywatności, błagam!

Nie czekał aż Winiarek odpisze. Poszedł wziąć prysznic. Wrócił do pokoju i z powrotem położył się na łóżko. Zadzwonił telefon. Myślał, ze to Michał, ale na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Asi.

- I co porabiasz?
- Co ja mogę porabiać? – uśmiechnął się. – Myślę o tobie.
- Wiesz? To tak samo jak ja. – roześmiała się.
- Ślicznie dzisiaj wyglądałaś.
- Muszę w końcu przejść jakąś metamorfozę i nauczyć się chodzić na obcasach. – zaczęła się śmiać.
- Z tego co widziałem, to dzisiaj szło ci doskonale.
- Uwierz, że miałam dzisiaj szczęście.
- To kiedy zobaczę cię w nowej odsłonie?
- Już niedługo. – chyba się uśmiechnęła.
- To czekam z niecierpliwością.
- Idź już spać Bartuś, bo jutro masz mecz, musisz się wyspać.
- Zastosuję się do twojej rady. Śpij dobrze.
- Dobranoc.

Położył głowę na poduszce i zasnął z myślą o jutrzejszym meczu. Był szczęśliwy, że ma wspaniałą dziewczynę, która wspiera go w każdym, nawet najtrudniejszym momencie.

Chyba można się było domyślić, jaka będzie decyzja Michała. To jeszcze nie koniec J Nawet nie myślę o epilogu. Dostałam takiej weny, że piszę dwa rozdziały dziennie J Pozdrawiam.

3 komentarze:

  1. Twój blog został nominowany przeze mnie do zabawy Liebster Award :) zapraszam, więc do mnie http://carmencerrodreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. To dobrze że nie myślisz o epilogi bo opowiadanie jest świetne :D

    OdpowiedzUsuń