niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 4


Kilka dni później, w szpitalu...

- Joasiu, przepraszam! – do Sali wpadła zrozpaczona Monika
- Za co? Monia, to nie twoja wina! Daj spokój! – odpowiedziała Asia i uroniła kilka łez
- Ja go tak kochałam… - szepnęła Libero i wybuchła płaczem
- Nie myśl już o nim, to powinien być zamknięty rozdział w twoim życiu, nic już to nie da. – powiedziała Aśka
- Ale ja już nie mam po co żyć! – Monika schowała swoją bladą i zapłakaną twarz w dłoniach.
- Jak to nie masz? Masz całą rodzinę, masz nas, masz siatkówkę!
- Wiem, ale ja przynajmniej raz chciałabym poczuć się kochana, poczuć, że ktoś się o mnie troszczy, nie tylko rodzina!
Po tych słowach, do sali wpadł Michał. Od razu zrzedła mu mina, kiedy zobaczył, że Monika jest na skraju załamania.
- Monia… - szepnął
- Przepraszam. – powiedziała cicho Libero – już idę.
- Prześlizgnęła się obok Michała i wyszła na korytarz. Dzik rzucił tylko krótkie spojrzenie w kierunku kapitan i wyszedł za Moniką. Chwilę później do pomieszczenia wpadł Bartek.
- Jak się czujesz? – spytał uśmiechając się, ale zauważył na jej policzkach kilka łez.
- Lepiej, ale Monika jest załamana. – odrzekła Asia
- Z tego co widziałem, to Michał z nią siedzi, a przy drzwiach spotkałem Kasię.
- Tak była tu dzisiaj, próbowała z nią porozmawiać, ale wiele to nie dało.
- Tak myślałem. Dzwoniłaś na policję?
- Monika mnie dosłownie na kolanach błagała, żebym tego nie robiła, więc odpuściłam.
- Może się boi, że jej też coś zrobi? – zdziwił się Bartek
- Możliwe, ale wiesz jaka ona jest. Jak piłki na meczu nie odbierze, to by chciała wszystkich na kolanach o przebaczenie prosić. Myślę, że nie chce, żeby za kratki poszedł. Chyba dalej go kocha. – ostatnie zdanie powiedziała nieco ciszej
- Chyba tak. Ale to już jej sprawa. Tylko żebyś ty była bezpieczna.
- O to się nie martw. – delikatnie się uśmiechnęła. – Jak tam na meczu? Nie miałam jak oglądać. – Asia zmieniła temat
- Wygraliśmy 3:0 i MVP dostałem. – pochwalił się Kuraś
- To świetnie. Słyszałam, że Konstantin kontuzjowany. Co się stało?
- Staw skokowy. Ale podobno to nic poważnego. Będę już leciał, bo mam trening za dwie godziny, a jeszcze muszę coś zjeść. – uśmiechnął się do Aśki i wstał z krzesła
- Szkoda, ale powodzenia.
- Przyjdę wieczorem, papa! – puścił jej oko i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Strzelba zajęła się czytaniem książki, którą przyniósł jej rano Bartek.

A tym czasem w sali 106…

- Monika, nie obwiniaj się! To nie była twoja wina. A jak on by ci coś zrobił? – Michał próbował ją uspokoić.
- Ja już nie wiem co mam ze sobą zrobić. Już mi się nie chce żyć! – powiedziała, a z jej oczu popłynęły łzy. Dzik, niewiele myśląc przytulił ją mocno i zaczął szeptać do ucha.
- Poradzimy sobie. Zaufaj mi. Nie zostaniesz sama.
- Teraz tak mówisz, za niedługo będzie tak samo jak z Maksem. Dla wszystkich jestem zwykłym śmieciem. – powiedziała mu prosto w twarz i wybiegła z pokoju.
W pomieszczeniu został tylko zdezorientowany Michał. Bał się o Monikę. Dopiero teraz zauważył, że zaczęło mu na niej zależeć.
Wziął torbę i wyszedł ze szpitala, podążając w kierunku „Energii”.

Wesołych Świąt! J  Następny rozdział pojawi się pewnie już jutro J


8 komentarzy:

  1. Super:)Ale fajnie piszesz pewnie lepiej ode mnie!!Hehe.

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki ;) nie będę porównywać, kto lepiej pisze, bo oba są w całkiem innym stylu i o innym sporcie.

    OdpowiedzUsuń
  3. W pewnym stopniu masz racię ale twoje lepiej się czyta według mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skoro tak uważasz, to mi miło, ale Twój też jest niezły ;)

      Usuń
  4. Ale nie tak dobry jak twój jak ty to robisz że masz tyle odwiedzin??

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, fajnie piszesz tylko krótko!! Żądam dłuższe rozdziały :D
    Oczywiście zapraszam do mnie: http://when-you-meet-somebody.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. dobrze ;D postaram się dłuższe. problem w tym, że nie mam czasu, a chcę szybko dodawać :) ale spróbuję wydłużyć :) dzięki za komentarz, już wpadam na twój :)

    OdpowiedzUsuń