poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 5


 Dwie godziny później, na treningu…

- Kubiak, nie wyżywaj się tak na tej piłce! – wrzasnął trener
- Przepraszam… - mruknął cicho Michał, wchodząc na zagrywkę. Pierwsza – zespół.
Atakował – daleko w aut. Odbierał – piłka przeszła przez palce. Ostatecznie jego drużyna przegrała trzy sety.
- Co się z tobą do cholery dzieje?! Czterdzieści kółek, migiem! A reszta do szatni. Koniec treningu. – Nawrocki tracił cierpliwość. Gdy chłopaki poszli do szatni, zawołał do siebie przyjmującego.
- Michał, co z tobą? – spytał
- Nic, nic. Mam zły dzień. – odpowiedział niemrawo.
- Nie dochodzę, co cię tak zeźliło, ale lepiej, żeby to było ostatni raz. – rzekł Nawrocki, po czym odwrócił się w stronę statystyków.
- Tak trenerze… - zły na siebie Kubiak poszedł do szatni.

Przed „Energią”…

- Michał, co z tobą? – zapytał Winiar
- Nic, nic, muszę lecieć.
- Może cię podwieźć. Podejrzewam, że do Moniki, a też się do Aśki wybieram, bo dzisiaj wychodzi. – zaproponował Bartek
- Nie, dzięki. Przejdę się. Muszę sobie coś jeszcze przemyśleć. Monika jeszcze na jedną noc chyba zostaje. – powiedział Michał i odszedł, mówiąc jedynie ciche „cześć”.
- No to pa, zbieramy się chłopaki. – powiedział Mariusz i wszyscy rozeszli się w swoje strony.

W szpitalu…

Asia czekała już na Bartka, spakowana i ubrana w ciemne jeansy, granatowe conversy i niebieską bluzę. Po kilku minutach Kurek wpadł do sali.
- Hej! – wyraźnie się uśmiechnął na widok Asi, która szpitalną pidżamę zamieniła na sportowy strój.
- Cześć, jedziemy? Mam dość tego szpitala. – pokazała ząbki
- Jasne, daj torbę. – chciał zabrać od niej „bagaż”, ale nie dała sobie go odebrać.
- Jeszcze nie jest ze mną tak krucho. – zaśmiała się – za dwa dni wracam do treningów.
- Ale ja się tylko o ciebie troszczę. – uśmiechnął się Kuraś
- I dziękuję ci za to bardzo. – Asia stanęła na palcach i pocałowała swojego „anioła stróża” w policzek, ma co ten o mało nie zemdlał.
- No to już jedźmy, jedźmy. – powiedział jeszcze drżącym głosem Bartek. Wyszli na korytarz i poszli się pożegnać z Moniką. Przy wyjściu natknęli się na Michała. Gdy siedzieli już w samochodzie, Bartek zapytał:
- A może wyskoczymy jeszcze do kina?
- Przykro mi, ale muszę odmówić. Ponad miesiąc we własnym mieszkaniu nie byłam, a wolałabym przynajmniej raz zaglądnąć. Ale zapraszam do mnie, możemy jakiś film oglądnąć.
- Nie śmiem odmówić. – zaśmiał się Kuraś. Powoli zmierzali w kierunku osiedla.

W sali 106…

- Hej Monia! – do pomieszczenia wpadł Michał
- Cześć! Słuchaj, ja cię chciałam strasznie przeprosić za wczoraj. Byłam cała podenerwowana i sama nie panowałam nad tym, co mówiłam. Wiem, że chcesz dla mnie dobrze, powinnam to docenić, a zachowuję się jak rozkapryszone dziecko. – powiedziała Monika ze skruchą w głosie.
-  Nie ma sprawy, przecież cię rozumiem. – odparł Michał z uśmiechem
- Dziękuję. – teraz Monika sama przytuliła się do Kubiaka, co on z radością odwzajemnił.
- Jutro wychodzisz? – zapytał Michał
- Tak. Nareszcie.
- Mogę po ciebie przyjechać?
- Nie chcę ci robić kłopotu, bo pewnie będziesz zmęczony po treningu i…
- Ależ skąd, nie ma mowy, jutro cię stąd zabieram. – zaśmiał się Dzik. Monika uśmiechnęła się do niego. Resztę wieczoru spędzili śmiejąc się i rozmawiając głównie o siatkówce. Michał był szczęśliwy, że udało mu się podnieść Monię na duchu i dodać jej otuchy. Nie była już załamana i przygnębiona jak parę dni temu. Teraz się śmiała, a jej ciemne oczy błyszczały jak dwa małe kryształy.

Czekając na Pasterkę stworzyłam następny rozdział J Co się u Was znalazło pod choinką, bo u mnie kapcie yeti ;D  

1 komentarz:

  1. Hehe super .Najlepsze jak Kurek o mało nie zemdlał .
    Zapraszam do mnie:)

    OdpowiedzUsuń