piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 2


Łódź, 3 października, 10.30

„Proszę zapiąć pasy, za około dziesięć minut będziemy podchodzić do lądowania. W Łodzi jest obecnie siedemnaście stopni Celsjusza i wieje wiatr.” – w samolocie było słychać głos stewardessy, która zgodnie z zasadami instruowała pasażerów, jak mają się zachować podczas lądowania.
- Asiek, lądujemy! – uśmiechnęła się wesoło Monika.
- Dobrze, słyszałam. – mruknęła pod nosem Strzelba.
- Co ty taka niewyraźna? – zapytała Libero.
- Ja? Co no coś ty! Wręcz przeciwnie, cieszę się.
- No to dobrze.
Za chwile dało się poczuć drżenie, po czym samolot „usiadł” na płycie lotniska.
- Proszę zabrać swoje podręczne bagaże i powoli udawać się do wyjścia. Linie lotnicze „Lot” dziękują za miłą i spokojną podróż.– zakończyła swą wypowiedź stewardessa.

Chwilę później w autokarze…

- No to kolejny rozdział możemy zakończyć. – uśmiechnął się trener.
- A następny zacząć. – dodała Asia.
- Teraz Mistrzostwa Polski, ale to dopiero w Styczniu. Coś ty taka niecierpliwa? – podoba ci się rola kapitan, co? – zaśmiał się Matlak.
- Nie! Litości, trenerze! – Strzelba zaczęła chichotać.
- Moje Skrzaty, wiecie, że jutro macie trening z chłopakami?
- Już jutro? Dziewczyny z Muszynianki mają jutro wolne! – Monika się oburzyła.
- Jeden krótki meczyk i po wszystkim, a ja jadę do prezesa i nie mogę zostać. – Powiedział Mr. Jerzy.
- No to trudno. – zasmuciła się Asia.
Odezwał się dzwonek telefonu Moniki.
- Hej Maksiu! My już w Polsce! – czule odezwała się do swojego chłopaka.
- O hej, hej kochanie! Wiesz, ja dzisiaj nie mogę wpaść do Ciebie, jestem bardzo zajęty. – W jego głosie dało się usłyszeć nutkę zakłopotania.
- Aha, szkoda. Ale jutro rano będziesz?
- Myślę, że tak. Muszę kończyć, papa!
- Dobrze, no to papa! – skończyła rozmowę z kwaśną miną na twarzy.
- Co tam Maks mówił? – spytała sucho Aśka, gdyż nigdy nie darzyła chłopaka Moniki szczególną sympatią.
- Nie będzie go dzisiaj, ma coś ważnego na głowie, ale jutro rano się zobaczymy. – sztucznie uśmiechnęła się Monia.
- Czy ty nie widzisz dziewczyno, że on Cię tylko wykorzystuje? – zbulwersowała się Aga.
- No nie może dzisiaj! To że raz nie ma dla mnie czasu, nie znaczy, że z nami koniec! – wydarła się Monika na cały autobus, przez co zwróciła na siebie uwagę wszystkich tam obecnych.
- Ale my chcemy dobrze dla Ciebie! Nie rozumiesz? A zresztą, rób jak chcesz. – powiedziała Aśka i przesiadła się na tył autokaru obok Izy i Kaśki, które były tego samego zdania.
Zapanowała cisza, wszystkie dziewczyny, zmęczone, ale zarazem szczęśliwe w duchu nie mogły się doczekać, aż wrócą do domu. Godzinę później, dziewczyny były już pod halą w Bełchatowie, a później rozeszły się do domów.
Aśka szła chodnikiem. Było wyjątkowo pusto jak na Czwartkowe południe. Jej uwagę przykuła całująca się na przystanku para. Wydawało jej się, że gdzieś już widziała tego chłopaka. Nie myliła się.
- Maks?! To już wiem, czym jesteś tak zajęty! – krzyknęła Aśka. Podeszła do niego bliżej i bez skrupułów przyłożyła mu z liścia.
- Co ty tutaj robisz? Nie jesteście jeszcze w Łodzi? A tak w ogóle, to co cię to obchodzi, z kim ja się spotykam? – wnerwiał się coraz bardziej.
- Dlaczego? Bo łamiesz Monice serce! Głupku, ona cię kocha! Ale już nie na długo. – obróciła się na pięcie, ruszając w kierunku domu, gdy nagle Maks agresywnie pociągnął ją za ramię.
- Słuchaj mała! Jak Monika się o tym dowie, to ja już zrobię z tobą porządek!
- Grozisz mi?
- Ja nie grożę, ja ostrzegam! I jeszcze jedno, nikomu nie powiesz, co tutaj widziałaś, jasne?
- Wolałabym się smażyć w piekle, niż żyć ze świadomością, że Monika kocha takiego potwora jak ty! – krzyknęła Aśka i jeszcze raz uderzyła Maksa w twarz.
- O nie, teraz to już przesadziłaś. – szarpnął ją i rzucił o szklaną szybę, która rozbiła się na drobne kawałeczki. Asia upadła na chodnik i uderzyła głową w betonową płytę. Usłyszała jakiegoś mężczyznę. Biegł niezłym sprintem. Miał jakieś dwa metry wzrostu. Maks spanikował i zaczął uciekać, zostawiając blondi, która też rzuciła się do ucieczki. Chłopak szybko znalazł się przy poszkodowanej.
- Asia? – spytał zdezorientowany.
Starała się uśmiechnąć. Złapał ją za rękę i zaczął delikatnie głaskać. Strzelba zdążyła zauważyć jedynie jego niewyraźną twarz i szepnąć:
- Bartek?
- Będzie dobrze, nie martw się. – usłyszała jego głos i zobaczyła przez mgłę ciepły uśmiech, ale chwilę później zaczęło jej się robić ciemno przed oczami i straciła przytomność.

Mam nadzieję, że się spodoba J Zakończenie troszkę niespodziewane, ale myślę,  że nawet fajneJ Za niedługo następny, bo dużo wolnego, to zdążę napisać! Całusy ;D


2 komentarze:

  1. Świeetneeee !!!!! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału .Hehe .Piszesz cudownie .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, dzięki! ;* cieszę się potwornie, to już mam motywację żeby pisać ;D

      Usuń