piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 9


Gdzieś w lesie…

Asia poczuła, że leży na czymś twardym i chłodnym. Spała sobie na trawie. Gdy otworzyła oczy, zobaczyła rozgwieżdżone niebo, a obok siebie drzemiącego Bartka.
- Obudź się porywaczu! – delikatnie nim potrząsnęła – pięknie tutaj, dziękuję!
- Podoba ci się? – ocknął się Kuraś – szkoda, że jest już ciemno, bo w dzień widok jest zniewalający.
- Wyobrażam sobie. – uśmiechnęła się Asia.
Znowu zaczęli się hipnotyzować swoimi oczami.
- Jaka szkoda, że jutro już wyjeżdżam. Nie wytrzymam w tych Niemczech.
- Czemu?
- Będę za tobą tęsknić.
- To tylko miesiąc. A poza tym, to nie średniowiecze, mamy telefony, Internet – uśmiechnęła się Asia
- Ale przez kamerkę masz inny odcień oczu. –Bartek zrobił zabiedzoną minkę
- Oj ty mój męczenniku. – zaśmiała się Strzelba i przytuliła do Bartka.
Na wzgórzu siedzieli jeszcze długo, rozmawiając i ciesząc się ostatnimi chwilami spędzonymi razem. Później pojechali do Bełchatowa.

Tymczasem w mieszkaniu Moniki…

Nagle do mieszkania wpadł Michał. Rzucił się na Maksa i powalił go na ziemię. Zaczął go okładać po twarzy pięściami. Monika stała nieruchomo, ale po chwili osunęła się po ścianie na ziemię. Kubiak wyrzucił chłopaka za drzwi i podbiegł do Libero.
- Monia… - szepnął, nic innego nie przeszłoby mu w tej chwili przez gardło.
- Dziękuję. Już drugi raz mi życie ratujesz. – położyła głowę na ramieniu Miśka i zaczęła płakać. Dzik mocno ja przytulił. – Czekaj, zadzwonię po policję – powiedziała przez łzy, idąc po telefon.
- Właśnie… - otrzeźwiał Michał. Już od dawna chciał zakończyć całą tą sprawę. Teraz żałował, że nie zrobił tego wcześniej.
Z salonu dobiegł głos Moniki, która zgłaszała na policję całe zajście. Chwilę później wróciła do kuchni, gdzie siedział przyjmujący.
- I co teraz? – spytał
- Jutro idę na policję i myślę, że się w końcu ode mnie odczepi. Tylko pewnie skończy się na sądzie. – powiedziała Monika, niezdarnie wycierając policzki, które były mokre od łez.
- Pewnie tak, ale nie ma wątpliwości, że wygrasz. Przecież to on cię zastraszał.
- Wiem, ale mam już tego dość. – oparła głowę o ścianę. – Nie przejmuj się mną. Jutro masz wyjazd, jeszcze się musisz spakować…
- O to się nie martw. – uśmiechnął się – Boję się samą cię tu zostawić.
- Nie denerwuj się. Jakoś sobie poradzę.
- Ale dzwoń do mnie codziennie. A jakbyś miała jakiś problem, to wiesz, że podnosisz alarm u chłopaków ze Skry.
- Wiem, wiem. – zdobyła się na delikatny uśmiech.
- To ja będę leciał. – powiedział Michał i wyszedł przypominając Monice, żeby zamknęła drzwi.
Kiedy przekręciła klucz w drzwiach, zaczęła bezczynnie krążyć po mieszkaniu. W końcu wzięła telefon i zadzwoniła do Asi.
- Halo?- odezwał się twardy głos kapitan
- Cześć Asiu. Mam problem.
- Co się stało Monia?
- Był tu Maks.
- Że co? Boże, jak sobie z nim poradziłaś?
- Na szczęście w porę zjawił się Michał. Dzwoniłam na policję. Jutro mam być na komisariacie.
- No to pewnie skończy się na sądzie. Wprowadź się do mnie na ten czas. Będziesz bezpieczniejsza.
- Nie będę ci zawracać głowy własnymi problemami Asia.
- Monika, nawet nie próbuj protestować. Wprowadzasz się do mnie. Przynajmniej do czasu rozprawy. Pakuj się, już jadę do ciebie. Spać bym w nocy nie mogła, wiedząc, że coś ci grozi.
- Asia, ale…
- Żadnego „ale”, pakuj się, już jadę, papa!
Strzelba skończyła rozmowę. Monika podreptała do pokoju i zaczęła pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Cały czas miała w pamięci sytuację z dzisiejszego dnia.
Po piętnastu minutach zadzwoniła Aśka, że czeka pod klatką. Libero wyszła z mieszkania, starannie je zamykając. Wsiadła do czarnego Land Rovera przyjaciółki i chwilę później znalazła się na jej osiedlu. Aśka wzięła od niej jedną torbę i zaprowadziła na górę.
- Wchodź Monia. – otworzyła jej drzwi.
- Dzięki. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. – mocno przytuliła atakującą
- Od czego ma się przyjaciół. – uśmiechnęła się Strzelba. - Będziesz spała na sofie w moim pokoju. Jest prawie jak łóżko.
- Nie ma sprawy. Ja mogę nawet na podłodze.
- Rozpakuj się do tej szafki. Ja idę zrobić coś do jedzenia. – powiedziała Asia i wyszła z sypialni. Monika została sama w pokoju. Wyjrzała przez okno. Było po ósmej, więc ruch na przedmieściach Bełchatowa ustał. Na chodnikach kręcili się pojedynczy przechodnie.
Dziewczyny zjadły kolację i zmęczone położyły się spać. Monika długo nie mogła zasnąć. Rozmyślała o tym, jak teraz będzie wyglądać jej życie. Jednego była pewna - że ma dla kogo żyć.

Następnego dnia…

Bartek pakował się do autokaru, kiedy usłyszał dobrze znany mu głos i zobaczył w oddali wysoką osóbkę o pięknych długich włosach. Nie miał wątpliwości, że to była ona. Jak petarda wystrzelił w jej kierunku.
- Asia? Jest szósta rano! Co ty tutaj robisz? – spytał zdziwiony, ale i szczęśliwy, że jeszcze przez chwilę może na nią popatrzeć.
- Chciałam się z wami pożegnać. – uśmiechnęła się.
- Skoro tak… CHŁOPAKI!!! – wydarł się Bartuś.
Przed Aśką wyrosła połowa reprezentacji. - Asia się chciała z wami pożegnać.
Została po kolei wyściskana przez każdego „wielkoluda”.
- Teraz jesteś zadowolona? – spytał Bartek
- Jak najbardziej. – Aśka zaczęła się śmiać. – Ja będę lecieć. Jedźcie już i się w lasach nie zgubcie. No i powodzenia. – kapitan zaczęła się oddalać, a Bartek cały czas wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu stała. Z transu obudził go dopiero Winiar. Wsiedli do autokaru i odjechali do Spały, mając świadomość, że za niecałe dwa tygodnie będą walczyć o Mistrzostwo Europy.

Jak ja się męczyłam z tym rozdziałem J Z dziesięć razy go poprawiałamJ



3 komentarze: