W Zakopanem…
Asia z Kasią wróciły. Co prawda w spowolnionym tempie, ze
względu na kontuzję Kaśki, ale doszły. Weszły do domu, a w salonie nie siedział
nikt inny jak cała paczka plus… Zbyszek. Uśmiechnął się na ich widok, ale mina
mu momentalnie zrzedła, kiedy zobaczył opatrunek na kostce rozgrywającej.
- Kurde. Kaśka pewnie nie będzie mogła chodzić z nami po
górach. – skrzywiła się Monika
- Faktycznie. Nie pomyśleliśmy. – powiedział Michał
- Zostają spacerki po Krupówkach. Ja mogę Kasi dotrzymywać
towarzystwa, bo nie jestem najlepszym taternikiem. – uśmiechnął się Zibi
- Nie przejmujcie się mną. Mogę sobie sama posiedzieć. –
uśmiechnęła się - Nie odmawiaj sobie. – zwróciła się do Bartmana
- Ależ to czysta przyjemność. – powiedział dyplomatycznie
- No to jesteśmy w takim razie umówieni. Wrócimy koło
szóstej i pójdziemy sobie na obiad. – powiedziała Asia, wyciągając z plecaka
identyfikator.
- Ruszamy pani przewodnik? – uśmiechnął się Bartek
- Tak, idziemy. Ja prowadzę. Daj kluczyki. – Kuraś wyciągnął
z kieszeni żądany przedmiot i podał go atakującej. – Do widzenia państwu! –
uśmiechnęli się do Zbyszka oraz Kaśki i wyszli.
Godzinę później…
Podczas, gdy siatkarscy taternicy przemierzali górskie
szlaki, Kasia z Zibim spacerowali po mieście. Nie chcieli być rozpoznani. Kaśka
szczelnie zasłoniła swoją twarz szalikiem, a Bartman założył głęboki kaptur od
swojej bluzy. Wyjechali na Gubałówkę. Stali i wpatrywali się w Tatry.
- Co ty sobie zrobiłaś w tą nogę? – zaczął Bartman
- Zblokowałam i skoczyłam atakującej na stopę.
- Chyba najgorsza kontuzja.
- Nie, najgorsze są kolana. – skrzywiła się Kaśka – nie
wierzę, że nie lubisz chodzić po górach.
- Wyczynowo, nie przepadam. – uśmiechnął się Zibi
- Dolina Kościeliska to nie jest wyczyn. – dalej
podpuszczała go rozgrywająca
- A ty co, prawo studiowałaś? – zaśmiał się Zbyszek
- Nie, ale… - wycofała się Kasia, delikatnie się czerwieniąc
- Ładnie ci w rumieńcach – poruszył brwiami
- Bartman…
- No dobrze. – uniósł ręce w geście poddania się – idziemy?
- Gdzie ci się tak spieszy? Jestem w Zakopanem raz na dwa
lata! – wkurzyła się Kaśka
- Możemy tu stać, ziębnąć i czekać aż zeżrą nas sępy. –
powiedział Zibi znudzonym głosem
- Po pierwsze jest 15 stopni, a po drugie tu nie ma sępów.
Ja cię nigdzie na zatrzymuję. Możesz iść. To już nie jest moja sprawa, że nie
trafisz. – uśmiechnęła się pod nosem.
- Widzę, że cię nie przekonam. Chodź koleżanko! – Bartman
zaczął się śmiać. Podniósł wyrywającą się Kaśkę i zaczął nieść w kierunku
kolejki.
- Co ty sobie wyobrażasz! – Hoffman tłukła go pięściami po
plecach. – Postaw mnie na ziemi, już!
- A będzie waćpanna grzeczna? – Kaśka nic nie odpowiedziała,
tylko rzuciła mu zabójcze spojrzenie. Bartman się tym zbytnio nie przejął i bez
skrupułów wsadził rozgrywającą do kolejki. Później pojechali do domu.
A w jaskini Mroźnej…
- Michał łap mnie! – krzyknęła Monika, „jeżdżąc” po śliskich
kamieniach. Kubiak popisał się
swoim refleksem i chwycił Libero w ostatniej chwili.
- No to jest porządny przyjmujący! – zaśmiała się Aśka
- A ja to co? – Bartek poczuł się urażony
- Jak Strzelba będzie spadać, to też się będziesz mógł
popisać. – powiedziała Monika, uśmiechając się jednocześnie do Michała. –
Schylać się! – Libero, mająca niewiele ponad 170 cm wzrostu, ostrzegała
wszystkich „mutantów”. Wkrótce wyszli z ciemności i znaleźli się na „tarasie”
zasłoniętym iglastymi drzewami. W dół do strumienia prowadziły stare,
spróchniałe i nierówne schody. Zaczęli
ostrożnie schodzić, niewiele przy tym rozmawiając. Szli w dużych odstępach.
Bartek z Asią wysunęli się na prowadzenie, a Michał z Moniką zostali daleko w
tyle. Misiek, dla bezpieczeństwa, ciągle trzymał Libero za rękę. Ale tym razem
nie wyszło to na dobre. Dzik potknął się i pociągnął za sobą Monikę. Dziewczyna
próbowała się jeszcze ratować, żeby nie zostać przygniecioną przez
przyjmującego. Michał wywinął pospolitego „orła” i przewrócił się, opierając
łokcie przy głowie Moniki. Ich twarze były na tym samym poziomie, po czym
zaczęły się do siebie zbliżać. Tym razem Monika nie protestowała. Ich usta
złączyły się w namiętnym pocałunku. Kubiak nie mógł doczekać się tego momentu.
Tymczasem Bartek z Asią byli już na dole. Siedzieli sobie na pniu, słuchali
szumu górskiego potoku i wszystko (i wszystkich) mieli… „gdzieś”.
- Gdzie ich wcięło? – ocknął się Kuraś – Choć po nich.
- Nigdzie się stąd nie ruszam. Chyba trudno jest się tam
zgubić. – stwierdziła Strzelba.
- Może Dzik szuka żołędzi. – zaśmiał się Bartek
- Tak. Na pewno… O, idą.
Zza drzew wyłoniły się dwie postacie. Szli, dalej trzymając
się za ręce i uśmiechając się od ucha do ucha.
- Co tak stoicie, idziemy? – spytała Monika. Bartek z Asią
ze zdziwieniem na siebie popatrzyli.
- Tak, tak. Prowadźcie. – Atakująca skinęła głową i puściła
„gołąbeczki” przodem.
Aśka z Kurkiem „osłaniali” tyły. Michał z Monią niesamowicie
się wlekli. Byli zmęczeni, jakby rozegrali właśnie tie-break z Brazylią. Wtedy
Bartkowi i Asi przyszedł genialny pomysł do głowy…
- Niedźwiedź! Misiek! Wiać! – darła się Aśka i uciekała. Za
nią biegł Kuraś, tak samo panikując. Monika z Michałem, nie patrząc na nic,
wiali, aż się za nimi kurzyło. Wpadli do strumyka, wywrócili się. Byli cali
mokrzy. W tym czasie, Bartek z Asią, pokładali się śmiechu, patrząc na całą tą
scenę. Dopiero po jakiś pięciu minutach, Misiek z Moniką skapnęli się, że nic
ich nie goni. Gdyby można było zabijać wzrokiem, Kuraś i Strzelba zostaliby przez nich zamordowani. Zaczęło się ściemniać i koło szóstej
pojechali do domu. Później, razem z Kaśką i Zbyszkiem poszli do restauracji.
Po powrocie siedzieli jeszcze w salonie, opowiadając sobie
cały dzisiejszy dzień i po północy poszli spać, gdyż jutro, przynajmniej dwójkę
z nich czekał bardzo ciężki dzień.
Co tam u Was? Jutro
Sylwester. Petardy gotowe? Opisałam szczegółowo Dolinę Kościeliską, bo sama tam byłam, a widoki bardzo ytkiwły mi w pamięci J
Ja też byłam w dolinie Kościeliskiej .
OdpowiedzUsuńSuper piszesz i super wymyśliłaś z tym niedźwiedziem:)
Pozdrawiam :)