Lotnisko w Berlinie, 3
października, 7.15 rano
Aśka śpisz? – spytała Monika, kiedy obezwładniona przez sen,
pani kapitan położyła głowę na ramieniu Libero.
- Co? Sorry Monia, głowa mnie trochę boli. Muszę się do
kogoś przytulić. – krzywo się uśmiechnęła, po czym położyła się na stojących
obok siebie trzech krzesłach, podkurczając nogi. Gdyby chciała się zmieścić
cała, potrzeba by było ich osiem.
- Znajdź sobie chłopaka w końcu, to się będziesz przytulać.
– zaśmiała się Weronika
- A gdzie znajdzie dwumetrowego mamuta, żeby sobie mogła
szpilki raz na jakiś czas założyć? – uszczypliwie stwierdziła Oliwia, za którą
dziewczyny zbytnio nie przepadały, ze względu na jej stosunek do Strzelby,
która zawsze była autorytetem w drużynie. Kmąk zazdrościła jej zarówno
umiejętności siatkarskich, jak i urody.
- Bardzo śmieszne, szkoda, że w pierwszej szóstce jako
atakująca nie grasz. – odezwała się Agnieszka, która zawsze stała murem za
swoją kapitan.
- Nie sądzę, żeby powinien cię obchodzić wzrost mojego
potencjalnego chłopaka, a poza tym, jesteś niższa o jakieś dwa centymetry, więc
masz podobny problem. – na tą odpowiedz dziewczyny, z wyjątkiem Oliwii wybuchły
śmiechem.
- Ma Aśka rację, jesteś jedną z najwyższych. – dodała Kaśka
- O, karzełek się odezwał! – Kmąk wiedziała, że wtrąciła nos
tam, gdzie nie trzeba, ale nie poddawała się bez walki.
- Dobra, skończmy temat, wracamy z mistrzostwem, po co się
kłócić? – stwierdziła Asia
- Idę po kawę. – zrezygnowana Oliwia wyszła na korytarz, co
bardzo ucieszyło pozostałe zawodniczki.
- Asiula, co ci jest, zbladłaś strasznie, chyba się nie
przejęłaś tą Oliwią?
- A skąd, chyba jestem niewyspana. Dużo stresu, treningów,
to tak na mnie wypływa. Nie martwcie się. – powiedziała Aśka, chociaż osoby
stojące dalej od niej widziała przez mgłę, a głowa bolała ją coraz bardziej.
Chwilę później w kilku językach pojawił się komunikat, że
start samolotu do Łodzi odbędzie się za godzinę. Na tą informację dziewczyny
wraz ze sztabem podeszły do bramek i rozpoczęła się odprawa. Pół godziny
później siedziały już w samolocie i czekały na kołowanie.
- Nie było mnie w Polsce pół miesiąca, a już tak potwornie
tęsknię. – powiedziała Asia
- No to za jakąś godzinę zobaczysz już Odrę. – uśmiechnęła
się Monika.
Chwilę później Asia zasnęła.
Tymczasem w
Bełchatowie na treningu Skry
- Podzielcie się na dwie szóstki i gramy. – powiedział
trener Nawrocki
Chłopaki posłusznie wykonali polecenie trenera. Chwilę
później, na boisku stali już rozstawieni zawodnicy. Zagrali razem cztery sety,
wygrała drużyna Możdżona.
- Dobra, jesteście wolni. – krzyknął Nawrocki, a chłopaki
poszli do szatni.
- Wpadniecie po południu film oglądnąć? – spytał Zibi
- Jasne, tylko jutro na siódmą mamy trening. – odezwał się
Bartek
- Oj tam, może wstaniemy, kupimy piwo bez procentów i
będziemy żyć! – roześmiał się Dzik
- Chłopaki, jutro dziewczyny mają z Wami trening, bo Matlak
jedzie do Warszawy. – Do szatni wpadł Nawrocki. Wolał uprzedzić chłopaków,
ponieważ wiedział, do jakich kawałów bywają zdolni. Bardzo się ucieszyli z tej
informacji.
- No to lecimy do Biedronki! – stwierdził Kurek, wychodząc z
szatni, na co reszta zaczęła się śmiać.
- Ej, Bartek, dla mnie to malinowe! – wydarł się Zibi,
dławiąc się ze śmiechu, a trener dalej nie wiedział o co chodzi.
- Co? – zapytał Nawrocki, ponieważ powoli zaczął łapać plany
zawodników.
- Te, no, pierniczki trenerze, zima się zbliża, a my tacy
chuderlawi. A tak poza tym to będziemy mecz z dziewczynami jutro grać? Bo nas
więcej będzie. – Dziku chciał za wszelką cenę zmienić temat, ponieważ wiedział,
że dyskusja na temat piwa mogłaby doprowadzić do katastrofy.
- To jeszcze zobaczymy, ale pewnie tak. Nie zapomnijcie im
pogratulować. – uśmiechnął się Nawrocki, po czym wyszedł.
- Bartman, zachowaj pewne informacje dla siebie, albo
przynajmniej mów o nich, ale nie w towarzystwie trenera – Marcin, jak zwykle
patrząc na wszystko z „wyższej perspektywy” podszedł trzeźwo do tematu.
- Dobra to lecimy, aha, Zibi, ogarnij ten syf u nas w
mieszkaniu. – zaśmiał się Michał.
- Nic się nie bój synek, o to my już zadbamy! – Zbyszek posłał
swój uśmiech, odsłaniając szczękę i pobiegł do domu, rzucając jedynie krótkie „cześć”.
- No to oblężenie Biedronki czas zacząć, hej! - zaśmiał się
Bartek i wyszedł z Energii w
towarzystwie Dzika, Marcina i Zatora.
Hejka! Udało mi się
już dodać, piszę w ekspresowym tempie, bo chcę przebrnąć przez wstęp :)
Super opowiadanie mam nadzieją że dziś pojawi się nowy rozdział:)
OdpowiedzUsuńPojawi! :D Dziękuję ;* ;)
OdpowiedzUsuńależ proszę:)
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu dopiero dzisiaj, ale obiecuję że wszystko nadrobię :D Zapraszam do mnie i Martyny.
OdpowiedzUsuńhttp://treningzycia.blogspot.com/
Pozdrawiam Patrycja :D
Zapraszam do mnie jest nowy rozdział:)
OdpowiedzUsuńcrisija.blogspot.com