poniedziałek, 31 grudnia 2012
Rozdział 12
4.00 nad ranem…
- Bartek wstawaj! – Asia potrząsała Kurka, który z nic nie chciał się obudzić. Tylko machnął ręką i przyciągnął do siebie Strzelbę, przytulając się do niej. – Siurak, wstawaj!
- Asia… Sorry – wypuścił momentalnie dziewczynę z rąk, co było skutkiem jej upadku na ziemię z dosyć wysokiego łóżka. Przynajmniej Misiek się nie obudził.
- No dziękuję Ci bardzo – powiedziała, podnosząc się z podłogi.
- Przepraszam. Już idziemy? – powiedział, ściągając z siebie koszulkę i wywołując tym samym u Asi szybsze bicie serca na widok umięśnionej klaty.
- Tak. Bierz sprzęt i się ubieraj. Ja idę robić śniadanie. – uśmiechnęła się.
Kurek go odwzajemnił i poszedł do łazienki, a Aśka na palcach wyszła z pokoju, żeby nie obudzić Michała. Gdy Bartek zszedł z całym ekwipunkiem do kuchni, Asia kończyła smażyć naleśniki. Spodobał mu się ten widok.
- Widzę, że nie tylko atakować potrafisz. – roześmiał się
- Jak widzisz… Siadaj. Kakao już masz na stole.
- Dziękuję. – uśmiechnął się uroczo do Asi i usiadł na drewnianym krześle. Obok usiadła „gospodyni”.
- Nie boisz się iść na Kozi Wierch? – spytał
- Może jakoś będzie. – niemrawo się uśmiechnęła
- Jakoś… - odwzajemnił uśmiech – Dobra, jedziemy kochana.
Wsiedli do busa. Później wyjechali kolejką na Kasprowy, a stamtąd planowali iść czerwonym szlakiem na Kozi Wierch przez znaną z śmiertelnych wypadków – Orlą Perć. Maszerowali równym krokiem, już dobrą godzinę. Nagle Aśka oberwała w głowę czymś mokrym i zimnym. Gwałtownie się odwróciła.
- Asiula! Śnieg jest! – roześmiał się Bartek, widząc zaskoczoną atakującą.
- No właśnie widzę, albo czuję. – uśmiechnęła się, idąc dalej. Kurek dorównał jej kroku.
- Później schodzimy Szerokim Żlebem z Koziego? Łatwiej będzie iść dalej.
- Łatwiej, ale za daleko. Boję się, że może się zmienić pogoda.
- Jest słońce i bezchmurne niebo. – zdziwił się Bartek
- Zaufaj. W górach zmienia się błyskawicznie.
- Ciekawe… - nie uważasz, że Kaśka podoba się Bartmanowi? – roześmiał się
- Też, ale mam wrażenie, że jeszcze prędzej Michał z Moniką zostaną parą. – uśmiechnęła się Aśka
- I kto by pomyślał… Uważaj! – Kuraś odruchowo złapał dziewczynę za rękę. Na kamieniach było bardzo ślisko i Aśka się pośliznęła.
- Żyję! Dzięki.
- Patrz, jakie widoki! – Bartek wskazał na oświetlone przez słońce szczyty, częściowo schowane w chmurach.
- Cudeńko. – uśmiechnęła się – No i się zaczyna… - z błyskiem w oku popatrzyła na łańcuch, przypięty do skał. To oznaczało, że wchodzą w obszar dla zaawansowanych turystów. Kawałek dalej stał znak ostrzegawczy.
- Idź pierwsza. Tylko nie spadnij, bo przydałoby się jeszcze Igrzyska wygrać, co? – Kurek puścił Aśce oko.
- Jasne! – roześmiała się – ale jak na mnie spadniesz mutancie to i ze mną i z tobą koniec.
- Spadnę na ciebie za tego mutanta! Idź już. – Bartek udawał obrażonego.
Strzelba poszła przodem, mocno trzymając się metalowego sznura. Kroki stawiała bardzo ostrożnie. Za nią stąpał Kuraś, również uważając, gdzie kładzie nogi. Zeszli na „niższe piętro” i zaczęła się kolejna trudność, czyli drabinka.
- Czekaj. – rzucił Bartek i wyciągnął z plecaka linę.
- Co? – odwróciła się Asia, gdy Kurek zarzucił jej na biodra grubą pętlę.
- Żebyś mi nie spadła. – uśmiechnął się Kuraś i dotknął wskazującym palcem czubka jej nosa.
- Jak mnie będziesz trzymał, to na pewno nie spadnę. – powiedziała Szeptem, dając mu całusa w policzek.
Strzelba zaczęła pokonywać kolejne stopnie zardzewiałej drabiny. Lina okazała się niepotrzebna, ale zawsze lepiej „dmuchać na zimne”. Bartek poradził sobie równie dobrze. Szli dalej, pokonywali kolejne kilometry, aż zatrzymali się przy znaku „Świnicka Przełęcz”.
- O kurczę… - jęknął Kurek
- Co kochaniutki. Włosy się zjeżyły na plecach, co? – roześmiała się Asia, na widok miny przyjmującego.
- No, nie powiem, że nie jestem w pełni wyluzowany. – Bartek blado się uśmiechnął.
- Proponuję coś zjeść. Lepiej się chodzi z pełnym żołądkiem. – Asia starała się rozładować Kurkowe nerwy, bo widziała u niego niemałego pietra. Po wchłonięciu kanapek - bo nie można było tego nazwać spożywaniem, siatkarze ruszyli dalej. Zaczęło się wchodzenie po niezłej stromiźnie, ale to ich nie zatrzymało. Po dwóch godzinach ostrej wspinaczki, stali na samym szczycie Świnicy. Z góry nie było wiele widać, gdyż byli już powyżej poziomu chmur. „Taternicy” przysiedli na kamieniu, żeby chwilę odpocząć. Było bardzo zimno. Para buchała im z ust.
- Która godzina? – spytał Bartek
- Dochodzi pierwsza. – powiedziała Aśka, zerkając na wyświetlacz telefonu
- A my mamy jeszcze kawał drogi.
- No. Trzeba się sprężyć. Ale teraz najgorsze przed nami – Orla Perć.
- Nie mów tego przy mnie głośno. – uśmiechnął się Bartek
- Patrz pod nogi, bo jak teraz polecimy, to koniec. – Ostrzegła Strzelba poważnym tonem.
Szli dalej. Nie zatrzymywali się, bo chcieli mieć ten odcinek za sobą. W niecałą godzinę podeszli pod Zawrat, skąd zostało jeszcze trzy na Kozi Wierch, ale przez Zamarłą Turnię. Byli strasznie zmęczeni. Czas ich gonił, nie chcieli zostać na noc w najbardziej niebezpiecznym odcinku Tatr. Zatrzymali się na moment. Było poniżej zera. Aśka położyła głowę na Bartkowym ramieniu, na co ten mocno ją objął i pocałował.
- Jeszcze kawałek. Dwie godziny, ale przez Turnię – musimy wytrzymać. – powiedziała Strzelba, zerkając ze strachem na rozciągające się po obu stronach ostre przepaście.
- Wytrzymamy. Masz raki? Bo się niebezpiecznie robi. – stwierdził Kurek.
- Masz rację. – Strzelba wyciągnęła z plecaka dwie pary. Jedną podała Bartkowi, a drugie sama założyła. Ruszyli dalej. Z profesjonalnym sprzętem szło się im o wiele lepiej. Niekiedy musieli nawet wyciągnął czekany, bo warunki zaczynały robić się bardzo ciężkie. Po odwilży nadszedł mróz, i każde wilgotne miejsce zamieniało się w lód. Od Koziego dzieliło ich może piętnaście minut drogi, kiedy wyrosła przed nimi ściana ze zmrożonego śniegu.
- Nie gadaj, że wracamy… - Kurek ułożył najgorszy scenariusz.
- Nie, daj linę. – Strzelba wbiła trzy haki, chociaż przepisowo wymagane są dwa. Jednak ten trzeci może uratować życie. Tak było też w tym przypadku. Byli już prawie na górze, kiedy jeden hak nagle puścił. Aśka momentalnie poleciała w dół, ale utrzymała się na jednej linie, zaczepionej na trzecim haku. Bartek przeraził się nie na żarty. Zeskoczył niżej, zobaczyć, czy nic jej się nie stało. Atakująca wisiała na jednej linie, dodatkowo zaczepiła się jeszcze czekanem. Bartek zbliżył się do niej i poprawił węzeł. Złapał ją za nadgarstek i wyczuł jej tętno, które w tamtej chwili musiało sięgać 200 uderzeń na minutę. Popatrzył jej w zaszklone oczy i musnął jej usta swoimi, ciągle jedną ręką trzymając linę.
- Boże, myślałem, że spadniesz. – powiedział drżącym głosem.
- Ratownik musi przede wszystkim sam umieć się uratować. – powiedziała Asia, blado się uśmiechając. W duchu sama czuła, że to mógł być dla niej koniec. Nie wracali już do tego zdarzenia. Wyspinali się na samą górę i piętnaście minut później znaleźli się na Kozim Wierchu. Aśka ledwo stała, ale nie dawała po sobie poznać strachu po wcześniejszej sytuacji.
- To nie Tarnica, co? – uśmiechnęła się do Bartka
- No nie… Taki wyższy Giewont. – zaśmiał się Kurek
- Odpocznijmy chwilę i schodzimy żlebem w dół do Doliny Pięciu Stawów. Jest po czwartej. Za chwilę zacznie się ściemniać. Nie wrócimy na noc do domu. Prześpimy się w schronisku na dole.
- Dobra. Jak się czujesz? – spytał z troską w głosie
- Trochę mnie trzęsie. – powiedziała Asia
- Z zimna?
- Ze strachu. - odpowiedziała i wstała, zakładając na plecy cały ekwipunek – Idziemy?
- Jasne. – Bartek był zadziwiony zachowaniem Aśki.
W godzinę zeszli stromym żlebem. Szli, przez jeden z najpiękniejszych zakątków Tatr, podziwiając widoki. W oddali dało się usłyszeć łomot wodospadu Siklawa.
Koło szóstej, znaleźli się pod schroniskiem. Szczęśliwi, że są już na miejscu, weszli do środka.
- Dzień dobry. Są jeszcze wolne miejsca? Wracamy z Koziego Wierchu i jesteśmy wykończeni. – powiedziała Aśka, pokazując identyfikator starszemu ratownikowi.
- O, macie dzieci szczęście, został ostatni malutki pokoik na poddaszu. – podał im klucz, szczęśliwy, że widzi młodych ludzi, zakochanych w górach.
- Dziękujemy. – uśmiechnęli się szeroko do staruszka i wyszli na samą górę po skrzypiących schodach. Otworzyli drzwi do pokoju. Rzeczywiście był mikroskopijnych rozmiarów. Nawet nie było elektrycznej lampy, tylko stara, naftowa. Z wielkiego okna rozpościerał się widok na góry. Co dziwne, w pokoju nie było łóżka, ani nawet zwykłego tapczanu. Zamiast tego była owcza skóra, cztery poduszki i dwa koce. Asię i Bartka zdziwił ten fakt, ale byli tak zmęczeni, że zasnęliby na stojąco. A poza tym, mieli śpiwory. W pokoju było najwyżej piętnaście stopni, a niestety turyści z reguły oczekują przynajmniej dwudziestu. Bartek zadzwonił jeszcze do Michała, że spędzą noc w schronisku, a jutro wrócą do domu.
- I co ty na to? – spytał Bartek
- No nic. Trzeba iść spać. Ja jestem przyzwyczajona do takich warunków. Często nocowałam w górskich chatach, kiedy chodziłam po górach z moim tatą.
Ściągnęli kurtki oraz buty i wyciągnęli śpiwory. Zrobili coś na kształt legowiska i usiedli pod oknem. Za chwilę ktoś zapukał. Asia wstała otworzyć. W drzwiach stała przygarbiona starsza pani.
- Dzieci kochane, macie może ochotę na coś ciepłego? Słyszałam, żeście byli na Orlej Perci, pewnie zmęczeni jesteście. Ugotowałam koziego mleka, zejdźcie na dół kochani. – powiedziała z troską w głosie. Bartkowi przypomniała się własna babcia.
- Dziękujemy. – uśmiechnął się Kuraś i wziął Asię za rękę. Spędzili wieczór rozmawiając z gospodarzami. Bardzo przypadli staruszkom do gustu. Byli to bardzo mili i dobrzy ludzie.
- Jesteście małżeństwem? – spytał mężczyzna
- Nie. Jeszcze nie. – uśmiechnął się Bartek, zerkając na zdziwioną Asię.
- A ciebie Asiu, to jeszcze pamiętam, jak z tatusiem tu przychodziłaś. Byłaś taką słodką dziewczynką. Zawsze podziwiałam ten twój długi warkocz. Widzę, że się go nie pozbyłaś
– uśmiechnęła się „babcia”.
- Nie pozbyła się, a co więcej potrafi nim chłopaka do siebie przywiązać. – roześmiał się Bartek, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- Będziemy się już zbierać. Dziękujemy państwu bardzo. Jutro musimy rano wstać. – powiedziała Asia.
- A którędy będziecie wracać? – spytał ratownik.
- Przez Dolinę Roztoki. Najlżejsza i najpiękniejsza trasa. – powiedział Bartek.
- Dobry wybór. Tylko uważajcie, bo w nocy będzie zamieć, a rano pewnie ciężka widoczność. Tatry, to nie Majorka. – uśmiechnął się mężczyzna.
Pożegnali się i wyszli na górę. Położyli się na swoim „łóżku”. Było strasznie zimno, więc się do siebie przytulili. Za oknem szalała nawałnica i zamieć.
- Ale by było, jakbyśmy teraz na górze zostali. – szepnął Bartek
- Już by nas nie było. Ale już śpij. Dobranoc. – cicho powiedziała Asia i poczuła, jak Kurek całuje ją w policzek i kładzie rękę na jej ramieniu. Chwilę później zasnęli.
Najdłuższy rozdział i myślę, że dotąd najlepszy, o ile kogoś nie znudzi górska wędrówka :)
Wszystkie miejsca, odległości między odcinkami itd. Są realistyczne. Nie byłam pewna, czy przez Kasprowy można iść na Orlą Perć, ale wybaczcie, jeśli się pomyliłam :) Jedną z inspiracji był film „Na krawędzi” – stąd wypad w góry, a drugim książka, którą wczoraj czytałam, dotycząca wypadków w Tatrach – „Wołanie w Górach”. Pozdrawiam :)
Szczęśliwego Nowego Roku!
niedziela, 30 grudnia 2012
Rozdział 11
W Zakopanem…
Asia z Kasią wróciły. Co prawda w spowolnionym tempie, ze
względu na kontuzję Kaśki, ale doszły. Weszły do domu, a w salonie nie siedział
nikt inny jak cała paczka plus… Zbyszek. Uśmiechnął się na ich widok, ale mina
mu momentalnie zrzedła, kiedy zobaczył opatrunek na kostce rozgrywającej.
- Kurde. Kaśka pewnie nie będzie mogła chodzić z nami po
górach. – skrzywiła się Monika
- Faktycznie. Nie pomyśleliśmy. – powiedział Michał
- Zostają spacerki po Krupówkach. Ja mogę Kasi dotrzymywać
towarzystwa, bo nie jestem najlepszym taternikiem. – uśmiechnął się Zibi
- Nie przejmujcie się mną. Mogę sobie sama posiedzieć. –
uśmiechnęła się - Nie odmawiaj sobie. – zwróciła się do Bartmana
- Ależ to czysta przyjemność. – powiedział dyplomatycznie
- No to jesteśmy w takim razie umówieni. Wrócimy koło
szóstej i pójdziemy sobie na obiad. – powiedziała Asia, wyciągając z plecaka
identyfikator.
- Ruszamy pani przewodnik? – uśmiechnął się Bartek
- Tak, idziemy. Ja prowadzę. Daj kluczyki. – Kuraś wyciągnął
z kieszeni żądany przedmiot i podał go atakującej. – Do widzenia państwu! –
uśmiechnęli się do Zbyszka oraz Kaśki i wyszli.
Godzinę później…
Podczas, gdy siatkarscy taternicy przemierzali górskie
szlaki, Kasia z Zibim spacerowali po mieście. Nie chcieli być rozpoznani. Kaśka
szczelnie zasłoniła swoją twarz szalikiem, a Bartman założył głęboki kaptur od
swojej bluzy. Wyjechali na Gubałówkę. Stali i wpatrywali się w Tatry.
- Co ty sobie zrobiłaś w tą nogę? – zaczął Bartman
- Zblokowałam i skoczyłam atakującej na stopę.
- Chyba najgorsza kontuzja.
- Nie, najgorsze są kolana. – skrzywiła się Kaśka – nie
wierzę, że nie lubisz chodzić po górach.
- Wyczynowo, nie przepadam. – uśmiechnął się Zibi
- Dolina Kościeliska to nie jest wyczyn. – dalej
podpuszczała go rozgrywająca
- A ty co, prawo studiowałaś? – zaśmiał się Zbyszek
- Nie, ale… - wycofała się Kasia, delikatnie się czerwieniąc
- Ładnie ci w rumieńcach – poruszył brwiami
- Bartman…
- No dobrze. – uniósł ręce w geście poddania się – idziemy?
- Gdzie ci się tak spieszy? Jestem w Zakopanem raz na dwa
lata! – wkurzyła się Kaśka
- Możemy tu stać, ziębnąć i czekać aż zeżrą nas sępy. –
powiedział Zibi znudzonym głosem
- Po pierwsze jest 15 stopni, a po drugie tu nie ma sępów.
Ja cię nigdzie na zatrzymuję. Możesz iść. To już nie jest moja sprawa, że nie
trafisz. – uśmiechnęła się pod nosem.
- Widzę, że cię nie przekonam. Chodź koleżanko! – Bartman
zaczął się śmiać. Podniósł wyrywającą się Kaśkę i zaczął nieść w kierunku
kolejki.
- Co ty sobie wyobrażasz! – Hoffman tłukła go pięściami po
plecach. – Postaw mnie na ziemi, już!
- A będzie waćpanna grzeczna? – Kaśka nic nie odpowiedziała,
tylko rzuciła mu zabójcze spojrzenie. Bartman się tym zbytnio nie przejął i bez
skrupułów wsadził rozgrywającą do kolejki. Później pojechali do domu.
A w jaskini Mroźnej…
- Michał łap mnie! – krzyknęła Monika, „jeżdżąc” po śliskich
kamieniach. Kubiak popisał się
swoim refleksem i chwycił Libero w ostatniej chwili.
- No to jest porządny przyjmujący! – zaśmiała się Aśka
- A ja to co? – Bartek poczuł się urażony
- Jak Strzelba będzie spadać, to też się będziesz mógł
popisać. – powiedziała Monika, uśmiechając się jednocześnie do Michała. –
Schylać się! – Libero, mająca niewiele ponad 170 cm wzrostu, ostrzegała
wszystkich „mutantów”. Wkrótce wyszli z ciemności i znaleźli się na „tarasie”
zasłoniętym iglastymi drzewami. W dół do strumienia prowadziły stare,
spróchniałe i nierówne schody. Zaczęli
ostrożnie schodzić, niewiele przy tym rozmawiając. Szli w dużych odstępach.
Bartek z Asią wysunęli się na prowadzenie, a Michał z Moniką zostali daleko w
tyle. Misiek, dla bezpieczeństwa, ciągle trzymał Libero za rękę. Ale tym razem
nie wyszło to na dobre. Dzik potknął się i pociągnął za sobą Monikę. Dziewczyna
próbowała się jeszcze ratować, żeby nie zostać przygniecioną przez
przyjmującego. Michał wywinął pospolitego „orła” i przewrócił się, opierając
łokcie przy głowie Moniki. Ich twarze były na tym samym poziomie, po czym
zaczęły się do siebie zbliżać. Tym razem Monika nie protestowała. Ich usta
złączyły się w namiętnym pocałunku. Kubiak nie mógł doczekać się tego momentu.
Tymczasem Bartek z Asią byli już na dole. Siedzieli sobie na pniu, słuchali
szumu górskiego potoku i wszystko (i wszystkich) mieli… „gdzieś”.
- Gdzie ich wcięło? – ocknął się Kuraś – Choć po nich.
- Nigdzie się stąd nie ruszam. Chyba trudno jest się tam
zgubić. – stwierdziła Strzelba.
- Może Dzik szuka żołędzi. – zaśmiał się Bartek
- Tak. Na pewno… O, idą.
Zza drzew wyłoniły się dwie postacie. Szli, dalej trzymając
się za ręce i uśmiechając się od ucha do ucha.
- Co tak stoicie, idziemy? – spytała Monika. Bartek z Asią
ze zdziwieniem na siebie popatrzyli.
- Tak, tak. Prowadźcie. – Atakująca skinęła głową i puściła
„gołąbeczki” przodem.
Aśka z Kurkiem „osłaniali” tyły. Michał z Monią niesamowicie
się wlekli. Byli zmęczeni, jakby rozegrali właśnie tie-break z Brazylią. Wtedy
Bartkowi i Asi przyszedł genialny pomysł do głowy…
- Niedźwiedź! Misiek! Wiać! – darła się Aśka i uciekała. Za
nią biegł Kuraś, tak samo panikując. Monika z Michałem, nie patrząc na nic,
wiali, aż się za nimi kurzyło. Wpadli do strumyka, wywrócili się. Byli cali
mokrzy. W tym czasie, Bartek z Asią, pokładali się śmiechu, patrząc na całą tą
scenę. Dopiero po jakiś pięciu minutach, Misiek z Moniką skapnęli się, że nic
ich nie goni. Gdyby można było zabijać wzrokiem, Kuraś i Strzelba zostaliby przez nich zamordowani. Zaczęło się ściemniać i koło szóstej
pojechali do domu. Później, razem z Kaśką i Zbyszkiem poszli do restauracji.
Po powrocie siedzieli jeszcze w salonie, opowiadając sobie
cały dzisiejszy dzień i po północy poszli spać, gdyż jutro, przynajmniej dwójkę
z nich czekał bardzo ciężki dzień.
Co tam u Was? Jutro
Sylwester. Petardy gotowe? Opisałam szczegółowo Dolinę Kościeliską, bo sama tam byłam, a widoki bardzo ytkiwły mi w pamięci J
sobota, 29 grudnia 2012
Rozdział 10
Około Miesiąc później,
w mieszkaniu Asi…
Proszę państwa, co za emocje! Mamy drugie złoto, drugie
złoto! Udało się. Ten rok zapiszę się w historii siatkówki! – komentował
Swędrowski, kiedy meczowa piłka Polaków upadła na boisko.
- Tak! – Aśka popłakała się z radości. Była szczęśliwa, że
chłopaki mogą poczuć tą samą radość, jaką ona czuła miesiąc temu.
- Udało im się! – krzyczały dziewczyny i skakały po całym
mieszkaniu, gdyż na oglądanie finału umówiła się cała żeńska reprezentacja
(oprócz Oliwii, która stwierdziła, że musi wyprasować skarpetki).
- Jak mi cię szkoda Kasiu, że tańczyć nie możesz. –
przytuliła ją Iza. Hoffman skręciła kostkę na ostatnim meczu w Muszynie.
- Skaczę wewnętrznie. – roześmiała się Kasia i zaczęła po
kolei ściskać wszystkie koleżanki.
Później odbyła się dekoracja. Oczywiście nie obeszło się bez
płaczów i wspomnień na dźwięk naszego hymnu.
W szatni po dekoracji…
- Prowadzimy wywiady z Mistrzami Europy! – oczywiście
pojawił się Igła ze swoją kamerą – Bartuś, komu dedykujesz medal? Swojej mamie,
która jest najważniejszą kobietą w twoim życiu? – roześmiał się
- Mamie też, ale też tej drugiej najważniejszej! – rozmarzył
się Kuraś
- Czy my o czymś nie wiemy? – spytał Możdżon
- Wy jeszcze o wielu rzeczach nie wiecie. – roześmiał się
Bartek
- O co ty nie powiesz Siurak? Chłopak czy dziewczynka? –
Bartman wybuchnął śmiechem
- Dajcie mu spokój. Pierwsza miłość… - Marcin uspokoił
atmosferę, chociaż sam nie miał pojęcia, o kogo chodziło.
Po przyjeździe do hotelu, Anastasi zgodził się na małą imprezę,
która oczywiście mała nie była.
Tydzień później w
Bełchatowie, nad ranem…
Chłopaki od paru dni byli już w
Polsce, a Monika wróciła do swojego mieszkania po wygranej rozprawie. Maks
wylądował we więzieniu na pięć lat za usiłowanie zabójstwa i dotkliwe pobicie.
Zadzwonił telefon Libero. Po omacku nacisnęła zieloną
słuchawkę.
- Pakuj się! Jedziemy w góry! – usłyszała głos Michała
- W góry? Kiedy!?
- Dzisiaj rano.
- Ale nie wyrobimy się. – powiedziała zdziwiona Monika
- Zdążymy. Będziemy spać u Aśki, a Kaśka sobie dotrze z
Muszyny, bo to niedaleko.
- To na kiedy mam być gotowa?
- O ósmej będę na ciebie czekał na parkingu.
- No to jesteśmy umówieni.
- Tylko weź czekany, raki i ciepłą kurtkę, bo Aśka z
Bartkiem mają jakieś dzikie plany, a poza tym spadł śnieg w na szczytach. –
chyba się uśmiechnął
- Jasne. No to do zobaczenia.
Monika zerwała się na równe nogi. Zaczęła pakować, co tylko
wpadło jej w ręce. Była gotowa dziesięć minut przed czasem. Za chwilę
przyjechał Michał i pojechali do Zakopanego, zbierając po drodze Aśkę z
Bartkiem. Kaśka miała przyjechać nieco później, a Zibi następnego dnia rano.
- Będą twoi rodzice? – spytała Monia, kiedy byli w połowie
drogi
- Nie. Pojechali do Włoch
na narty, a brat ma mecze w Portugalii. Czyli mamy cały dom dla siebie.
- A wiedzą, że przyjeżdżamy? – odezwał się Michał
- Tak. Dzwoniłam do nich wczoraj wieczorem.
- Trzeba będzie załatwić przewodnika. – napomknął Bartek
- Przewodnik i zarazem ratownik siedzi koło ciebie, na
przednim siedzeniu – roześmiała się Monika
- Aśka? – Kurkowi oczy prawie wyszły z orbit.
- No tak. Mam uprawnienia, mogę się wspinać i cię ratować w
razie czego. – uśmiechnęła się
- A jakie mamy plany pani przewodnik? – zaciekawił się
Michał
- Proponuję dzisiaj Dolinę Kościeliską, a jutro zacząć od
Kasprowego.
- Oj tam jest co pooglądać. – rozmarzył się Bartek
- Ale kolejką? – spytał z nadzieją w głosie Michał
- Nogami! – krzyknęli chórkiem
– O której jutro idziemy? – dopytywał się dalej
- Myślę, że trzeba wstać o szóstej. Skoczę po oscypki –
uśmiechnęła się – Podejdziemy kawałek i z Kościeliska pojedziemy busem do
Kuźnic, a stamtąd pieszo na Kasprowy.
A dzisiaj pewnie się rozpakujemy i pójdziemy do Doliny. Ale
tam już się autem przetransportujemy, bo są tanie parkingi.
- Ja się zgadzam ze wszystkim - Bartek puścił Asi oczko.
- Macie sprzęt? – Aśka spojrzała do tyłu na Dzika
- Tak, tak. Ale ty się chcesz na Zawrat wspinać, że czekany
kazałaś brać?
- No ja bym poszedł, nie wiem jak wy. – wtrącił się Kuraś
- Ja się nie ruszam. Nie chcę zakończyć tak kariery. –
stwierdził Michał
- Jak chcesz. Ja idę. – powiedziała Asia, uśmiechając się do
Kurka
- Ja też. – powiedział Bartek, czym wywołał wielkie
zdziwienie Moniki i Kubiaka.
- Jak chcecie. My się będziemy wtedy szwendać po Krupówkach.
- Monia uśmiechnęła się do Miśka
Jechali tak jeszcze dwie godziny i o dwunastej byli na
miejscu.
Stary, rodzinny dom Asi wyglądał urzekająco, a w dodatku
położony był w pięknym miejscu, na wzgórzu z widokiem na przykryte już śniegiem
tatry. Był dwupiętrowy z poddaszem, zbudowany z drewnianych bali i przykryty
spadzistym dachem. Wewnątrz panowała tradycyjna góralska atmosfera. W salonie
stał kominek, który od razu został rozpalony przez Michała. Pokój Asi był na
poddaszu, skąd rozciągały się nieziemskie widoki.
- Chodźcie, pokażemy wam pokoje. – Asia z Moniką poszły
przodem, ponieważ wychowały się w tym domu prawie jak siostry.
- Bartek z Michałem, śpicie w pokoju Maćka. – Strzelba
otworzyła stare, sosnowe drzwi, a chłopakom ukazał się piękny, duży pokój. Na
podłodze, zamiast dywanu, leżała skóra. W pomieszczeniu było tylko jedno łóżko,
ale Asia skombinowała drugie – polowe.
Rozdzwonił się telefon Moniki. To była Kasia.
- Halo?
- Hej Monia! Mam
problem. Zgubiłam się. Jechałam Autobusem i nie dojdę pieszo z tego miejsca.
- Już Asia po ciebie jedzie Idzie. Gdzie jesteś?
- Przy przystanku…Na
Krzeptówkach.
- To niedaleko. Poczekaj momencik. Papa
- Cześć.
- Aśka! Choć no tu pani ratownik!
- Czemu się drzesz kobieto?
- Trzeba iść po Kaśkę. Jest na przystanku na Krzeptówkach i
się zgubiła.
- Ona to ma zawsze problemy. – zaśmiała się Asia, ubierając
kurtkę – Zrób herbaty i jakieś kanapki, a ja idę po naszą zgubę. Zaraz wrócę.
- Pośpiesz się, bo coś czuję, że śnieżyca będzie.
- Wiem, pospieszę się. Pa!
- Cześć! – odkrzyknęli chórkiem, a Strzelba wyszła z domu.
Szła łąką, nie drogą. Stęskniła się za widokiem zachodzącego nad Tatrami
słońca. Wdychała zapach rześkiego, górskiego powietrza i upajała się każdą
spędzoną tutaj chwilą.
piątek, 28 grudnia 2012
Rozdział 9
Gdzieś w lesie…
Asia poczuła, że leży na czymś twardym i chłodnym. Spała sobie na trawie. Gdy
otworzyła oczy, zobaczyła rozgwieżdżone niebo, a obok siebie drzemiącego
Bartka.
- Obudź się porywaczu! – delikatnie nim potrząsnęła –
pięknie tutaj, dziękuję!
- Podoba ci się? – ocknął się Kuraś – szkoda, że jest już
ciemno, bo w dzień widok jest zniewalający.
- Wyobrażam sobie. – uśmiechnęła się Asia.
Znowu zaczęli się hipnotyzować swoimi oczami.
- Jaka szkoda, że jutro już wyjeżdżam. Nie wytrzymam w tych
Niemczech.
- Czemu?
- Będę za tobą tęsknić.
- To tylko miesiąc. A poza tym, to nie średniowiecze, mamy
telefony, Internet – uśmiechnęła się Asia
- Ale przez kamerkę masz inny odcień oczu. –Bartek zrobił
zabiedzoną minkę
- Oj ty mój męczenniku. – zaśmiała się Strzelba i przytuliła
do Bartka.
Na wzgórzu siedzieli jeszcze długo, rozmawiając i ciesząc
się ostatnimi chwilami spędzonymi razem. Później pojechali do Bełchatowa.
Tymczasem w mieszkaniu
Moniki…
Nagle do mieszkania wpadł Michał. Rzucił się na Maksa i
powalił go na ziemię. Zaczął go okładać po twarzy pięściami. Monika stała
nieruchomo, ale po chwili osunęła się po ścianie na ziemię. Kubiak wyrzucił chłopaka
za drzwi i podbiegł do Libero.
- Monia… - szepnął, nic innego nie przeszłoby mu w tej
chwili przez gardło.
- Dziękuję. Już drugi raz mi życie ratujesz. – położyła
głowę na ramieniu Miśka i zaczęła płakać. Dzik mocno ja przytulił. – Czekaj,
zadzwonię po policję – powiedziała przez łzy, idąc po telefon.
- Właśnie… - otrzeźwiał Michał. Już od dawna chciał
zakończyć całą tą sprawę. Teraz żałował, że nie zrobił tego wcześniej.
Z salonu dobiegł głos Moniki, która zgłaszała na policję
całe zajście. Chwilę później wróciła do kuchni, gdzie siedział przyjmujący.
- I co teraz? – spytał
- Jutro idę na policję i myślę, że się w końcu ode mnie
odczepi. Tylko pewnie skończy się na sądzie. – powiedziała Monika, niezdarnie
wycierając policzki, które były mokre od łez.
- Pewnie tak, ale nie ma wątpliwości, że wygrasz. Przecież
to on cię zastraszał.
- Wiem, ale mam już tego dość. – oparła głowę o ścianę. –
Nie przejmuj się mną. Jutro masz wyjazd, jeszcze się musisz spakować…
- O to się nie martw. – uśmiechnął się – Boję się samą cię
tu zostawić.
- Nie denerwuj się. Jakoś sobie poradzę.
- Ale dzwoń do mnie codziennie. A jakbyś miała jakiś
problem, to wiesz, że podnosisz alarm u chłopaków ze Skry.
- Wiem, wiem. – zdobyła się na delikatny uśmiech.
- To ja będę leciał. – powiedział Michał i wyszedł
przypominając Monice, żeby zamknęła drzwi.
Kiedy przekręciła klucz w drzwiach, zaczęła bezczynnie krążyć
po mieszkaniu. W końcu wzięła telefon i zadzwoniła do Asi.
- Halo?- odezwał
się twardy głos kapitan
- Cześć Asiu. Mam problem.
- Co się stało Monia?
- Był tu Maks.
- Że co? Boże, jak
sobie z nim poradziłaś?
- Na szczęście w porę zjawił się Michał. Dzwoniłam na
policję. Jutro mam być na komisariacie.
- No to pewnie skończy
się na sądzie. Wprowadź się do mnie na ten czas. Będziesz bezpieczniejsza.
- Nie będę ci zawracać głowy własnymi problemami Asia.
- Monika, nawet nie
próbuj protestować. Wprowadzasz się do mnie. Przynajmniej do czasu rozprawy.
Pakuj się, już jadę do ciebie. Spać bym w nocy nie mogła, wiedząc, że coś ci
grozi.
- Asia, ale…
- Żadnego „ale”, pakuj
się, już jadę, papa!
Strzelba skończyła rozmowę. Monika podreptała do pokoju i
zaczęła pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Cały czas miała w pamięci sytuację z
dzisiejszego dnia.
Po piętnastu minutach zadzwoniła Aśka, że czeka pod klatką.
Libero wyszła z mieszkania, starannie je zamykając. Wsiadła do czarnego Land
Rovera przyjaciółki i chwilę później znalazła się na jej osiedlu. Aśka wzięła
od niej jedną torbę i zaprowadziła na górę.
- Wchodź Monia. – otworzyła jej drzwi.
- Dzięki. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. – mocno
przytuliła atakującą
- Od czego ma się przyjaciół. – uśmiechnęła się Strzelba. -
Będziesz spała na sofie w moim pokoju. Jest prawie jak łóżko.
- Nie ma sprawy. Ja mogę nawet na podłodze.
- Rozpakuj się do tej szafki. Ja idę zrobić coś do jedzenia.
– powiedziała Asia i wyszła z sypialni. Monika została sama w pokoju. Wyjrzała
przez okno. Było po ósmej, więc ruch na przedmieściach Bełchatowa ustał. Na
chodnikach kręcili się pojedynczy przechodnie.
Dziewczyny zjadły kolację i zmęczone położyły się spać.
Monika długo nie mogła zasnąć. Rozmyślała o tym, jak teraz będzie wyglądać jej
życie. Jednego była pewna - że ma dla kogo żyć.
Następnego dnia…
Bartek pakował się do autokaru, kiedy usłyszał dobrze znany
mu głos i zobaczył w oddali wysoką osóbkę o pięknych długich włosach. Nie miał
wątpliwości, że to była ona. Jak petarda wystrzelił w jej kierunku.
- Asia? Jest szósta rano! Co ty tutaj robisz? – spytał
zdziwiony, ale i szczęśliwy, że jeszcze przez chwilę może na nią popatrzeć.
- Chciałam się z wami pożegnać. – uśmiechnęła się.
- Skoro tak… CHŁOPAKI!!! – wydarł się Bartuś.
Przed Aśką wyrosła połowa reprezentacji. - Asia się chciała
z wami pożegnać.
Została po kolei wyściskana przez każdego „wielkoluda”.
- Teraz jesteś zadowolona? – spytał Bartek
- Jak najbardziej. – Aśka zaczęła się śmiać. – Ja będę
lecieć. Jedźcie już i się w lasach nie zgubcie. No i powodzenia. – kapitan
zaczęła się oddalać, a Bartek cały czas wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze
chwilę temu stała. Z transu obudził go dopiero Winiar. Wsiedli do autokaru i
odjechali do Spały, mając świadomość, że za niecałe dwa tygodnie będą walczyć o
Mistrzostwo Europy.
Jak ja się męczyłam z
tym rozdziałem J
Z dziesięć razy go poprawiałamJ
czwartek, 27 grudnia 2012
Rozdział 8
Następnego dnia w
szatni…
- Jak się stęskniłam za Aśką. Najpierw Mistrzostwa, teraz
ten incydent. – powiedziała Zośka
- Możliwe, że nie będzie już grać w pierwszej szóstce. –
Oliwia zawsze wiedziała, kiedy walnąć głupotę.
- Zazdrościsz, co? Może Ciebie tak załatwić! Ja ci jakoś nie
przeszkadzam jak jestem na boisku. – Monika, słysząc docinki skierowanie w
Strzelbę, „ruszyła do ataku”.
- Już się wystarczająca nagrała!
- Co ty od niej chcesz? Co ci zrobiła? Przynajmniej z nią
mamy szansę na jakiś wynik, a nie jak z tobą. – odgryzła się Magda.
- Sama siedzisz na ławce, to się nie odzywaj!
- Hej kochane! Jak tam!? – do szatni weszła Asia i zaczęła
po kolei ściskać wszystkie zawodniczki.
- Nareszcie jesteś. Brakowało nam twoich ataków! – zaśmiała
się Zocha, spoglądając na Oliwię, która wyszła z szatni trzaskając drzwiami.
- A ją co ugryzło? – spytała Aśka
- Znasz Oliwię. Wiecznie zazdrosna. Przebieraj się i
zapraszamy na boisko pani kapitan! – uśmiechnęła się Monika
- To dzisiaj z chłopami, tak? – zaśmiała się Strzelba
- No tak. Może mnie tym razem Bartman oszczędzi. –
powiedziała Koniecka i wyszła z szatni. Asia szybko się przebrała i poszła w
stronę boiska, rozmawiając z Wiką i Wasiliną.
Na sali…
- Asiula! Monia! – krzyknął Plina. Przy dziewczynach
znalazła się połowa zawodników.
- Aśka, grasz z nami? – spytał Zatorski
- Dobrze. Mogę grać. Tylko nie chcę Mariuszowi przeszkadzać.
– zaśmiała się, wskazując na Wlazłego
- Jesteście dziewczyny! – przy grupce zawodników zjawił się trener
Matlak, a obok niego Nawrocki – Krótka rozgrzewka, a potem szóstki i gramy.
Dzisiaj jest nas nieco mniej, bo część chłopaków wcześniej do Spały pojechała,
a u dziewczyn epidemia grypy. – uśmiechnął się Matlak.
- No to ruchy, ruchy! – krzyknął Nawrocki.
Po dwudziestominutowej rozgrzewce, podzielili się na dwie
szóstki. W pierwszej: Pisarek, Zatorski, Wlazły, Jovanović, Čupković, Kiszner,
a w drugiej: Kurek, Kubiak, Smorąg, Kmąk, Pliński i Woicki.
Zagrywał Plina. Oczywiście posłał ciężki do odebrania flot.
Jednak Paweł mógł zaprezentować swoje umiejętności i odebrał. Wika wystawiła na
lewy atak, a Aśka zaatakowała, omijając blok i trafiając centralnie w głowę
przyjmującego, czyli – Bartka.
Po Sali rozniósł się tylko jęk.
- Jezu! Bartek, przepraszam! Nic ci nie jest? – spytała przerażona.
Zamiast odpowiedzi, Kuraś, dalej leżąc podniósł prawy kciuk,
co oznaczało, że jest jeszcze w świecie żywych. Aśka momentalnie się przy nim
znalazła, łapiąc za twarz.
- Żyjesz chłopie? – oprócz Asi, nad Bartkiem Znaleźli się
jeszcze Monika, Dziku i Konstantin.
- Jeszcze żyję… - wychrypiał Kuraś, dotykając dłonią ręki Asi,
która znalazła się na jego policzku.
- No teraz, to nam kolega otrzeźwieje! – podsumował Daniel,
oglądając całą sytuację i śmiejąc się pod nosem.
Bartek podniósł się przy pomocy Kubiaka i z powrotem zajął
swoją pozycję. Rozegrali trzy mecze, po dwa sety. Walka była zażarta i zajęła
im dwie godziny. Po skończonym treningu wyszli na zewnątrz i dobrą godzinę
rozmawiali pod halą. Powoli zaczęli się rozchodzić. Przy wejściu zostali już
tylko Asia z Bartkiem.
- Przepraszam za ten atak. – zaśmiała się Aśka – byłam
pewna, że odbierzesz.
- Daj spokój, to moja wina, zapatrzyłem się. Dobrze, że
Nawrocki tego nie widział, bo bym niezły ochrzan dostał.
- Nie zamyślaj się tak następnym razem.
- Nie, bo będę miał Niemców, po drugiej stornie siatki.
– uśmiechnął się
- Wiem, że Mario robi głupie miny, ale…
- To nie Szampon! – zaśmiał się – to ty!
- Aż taka śmieszna jestem? – zdziwiła się i zaczęła śmiać
- Śliczna jesteś. Hipnotyzujesz mnie tymi swoimi
patrzałkami. – popatrzył jej w oczy
- Serio? – spytała niepewnie, delikatnie się uśmiechając.
- Bardzo serio. – szepnął i nie czekając na jakąkolwiek
reakcję, pocałował ją.
Po kilku sekundach Asia uwolniła się z jego żelaznego
uścisku.
- Uważaj, żeby cię tak jakaś Niemka nie zahipnotyzowała. –
powiedziała Strzelba, z trudem powstrzymując śmiech.
- Z ręką na sercu mówię, że Polki są o wiele ładniejsze. –
poruszył brwiami i się uśmiechnął
- Mówisz? Zobaczymy jak wrócisz.
- Oj Asiula. Choć podwiozę cię, bo nie wiem, czy zauważyłaś,
ale ciemno się robi.
- Ja tam się ciemności nie boję, przynajmniej nie tak, jak
ty latania. – wybuchła spazmatycznym śmiechem
- Tego ci już nie daruję. – Bartek zwinnym ruchem złapał
Aśkę i wpakował ją do samochodu.
- I co teraz mnie wywieziesz za miasto i przywiążesz do
jakiegoś drzewa? – Asia dalej się śmiała
- Nie, wrzucę do tego wielkiego jeziora koło Bełchatowa. –
powiedział całkiem poważnie.
- Ej, zaczynam się bać.
- Bo powinnaś. – powiedział Kurek, dalej zachowując stoicki
spokój.
Rzeczywiście wyjechali za miasto, jechali już dobre pół
godziny, dalej w ciszy. Minęli znak „Bukowa”.
- Gdzie ty mnie wieziesz? – ciszę przerwała lekko
zdenerwowana Asia
- Jak ci powiem, to będziesz próbowała uciekać. – Bartek nie
dawał za wygraną. Grał dalej.
Nagle się zatrzymał. Chwycił mocno Aśkę i wyciągnął ją z
samochodu.
- A nie mogę iść sama panie porywaczu? – zaśmiała się
Strzelba
- Nie. – sucho odpowiedział Kurek.
Do końca drogi Asia nie pisnęła ani słowem, gdyż wiedziała,
że to i tak nic nie da. Szli bardzo długo, a Strzelba nawet nie zauważyła,
kiedy usnęła w Kurkowych ramionach.
A tym czasem u Moniki…
Monika, siedziała przed telewizorem. Nagle
zadzwonił dzwonek. Wstała, żeby otworzyć drzwi, a w nich stał Maks.
- Co ty tu robisz? – spytała trochę wystraszona
- Cześć kochanie. Powiedz mi, dlaczego ty mnie rzuciłaś?
- Czy ja się przesłyszałam? Ja ciebie?
- No tak, formalnie to nadal jesteśmy parą.
- No to zrywam wszelkie formalności i proszę, wyjdź z mojego
mieszkania.
- Nie pamiętasz? Jeszcze trochę i byłoby nasze wspólne.
- Nie chcę o tym pamiętać, wyjdź! – krzyknęła, nie
zauważając, że drzwi cały czas są uchylone. Rozwścieczony chłopak przycisnął ją
do ściany i zaczął grozić, że ją zabije, że popełniła największy błąd w swoim
życiu. Wyciągnął nóż i podniósł go do góry. Monice przeleciały przez myśl
wszystkie piękne sceny z jej życia. Już nawet nie chciała krzyczeć. Wszystko
było jej jedno…
Ciąg dalszy nastąpi… J Święta, święta i po
świętach. Ale teraz Sylwester. Jakie macie postanowienia na nowy rok?
środa, 26 grudnia 2012
Rozdział 7
Około 8 rano…
Bartek pakował rzeczy na trening, gdy z salonu dobiegł głos
dzwoniącego telefonu. Niechętnie pobiegł to tamtego pokoju, ale jego twarz
momentalnie się rozpromieniła, gdy na wyświetlaczu zobaczył imię „Aśka”.
- Hej! Już wstałaś?
- Tak wstałam i właśnie chciałam wyjść z domu.
- A gdzie?
- Nie ważne, ale nie mogę się z niego wydostać.
- A czemu? – Bartek miał wyraźny humor do żartów, bo
doskonale wiedział, co przeskrobał.
- Siurak, nie rób z siebie idioty i przyjeżdżaj z moimi
kluczami do cholery! – Aśka straciła cierpliwość i wydarła się do telefonu.
- Już jadę złotko. Złość piękności szkodzi. – Kurek chciał
skończyć, to, co tak pięknie zaczął.
- Nie przeginaj!
- A muszę teraz? Bo jeszcze nie jadłem śniadania i…
- TERAZ! Już! Masz być pod drzwiami za trzy minuty od teraz.
Liczę! – Aśkę zaczęła bawić cała ta sytuacja, ale chciała udawać twardą.
- Już pędzę! – Bartek schował telefon do kieszeni, wziął
klucze i pognał do samochodu. Za około trzy minuty był pod drzwiami i zaczął je
otwierać.
- Niezły czas panie Kurek. – W salonie stała Asia,
rozbawiona na widok zasapanego Bartka.
- Dzięki. – oboje zaczęli się śmiać.
- A co do śniadania, to może zostaniesz? Zrobiłam gofry.
- Masz gofry? Tylko jak się Anastasi albo Nawrocki dowie, to
biada mi…
- Się przejmujesz. Ja jakoś jem i żyję! – zaśmiała się Aśka.
Nigdy nie robiła sobie problemów z siatkarskiej diety. – z dżemem czy z bitą
śmietaną?
- A może być i to i to?
- Jasne. A ktoś tu przed chwilą marudził, że przytyje.
- Oj tam. Uczę się od lepszych. – dźgnął Aśkę w brzuch, na
co zaczęła się bronić bitą śmietaną, która wylądowała na bartkowej koszulce.
- Osz, cholera! Daj, bo plama będzie.
- Bartek posłusznie ściągnął koszulkę, a Strzelba poszła z
nią do łazienki.
Kurek właśnie kończył jeść gofra, kiedy pojawiła się Aśka, z
nową koszulką.
- Zakładaj, to mojego brata. Powinna być dobra.
- Skąd masz w domu ubrania swojego brata? – zdziwił się
Bartek
- Przyjeżdża tu raz na jakiś czas. I co, dobra?
- Tak, ale skąd on taki wielki? – zaśmiał się Kuraś
- Jest koszykarzem.
- Aha… To widzę sportowa rodzina.
- Niekoniecznie. Mama jest malarką, a tata żołnierzem w
Afganistanie.
- Nie mieli nic przeciwko, że zostałaś siatkarką?
- Czy ja wiem? Mama trochę tak. Zawsze chciała, żebym
została śpiewaczką operową, bo twierdziła, że mam piękny głos i… - przerwała
- Śpiewasz? – Kurek był zdziwiony. – I grasz chyba na
gitarze, bo zdążyłem wczoraj gitarę zobaczyć i kilka zdjęć na komodzie.
- No tak. Ale zachowaj to dla siebie, dobra?
- Dobrze, ale czemu? Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz
nikomu mówić o tym, że jeździsz konno, że kochasz góry, że śpiewasz…
- Nie lubię jak ludzie patrzą na mnie, jak na kogoś
niezwykłego. Zawsze męczyła mnie sława i nie chciałam się specjalnie wyróżniać.
Jak widać, jeśli chodzi o świat siatkówki, to mi się za bardzo nie udało.
- Musimy się do tego przyzwyczaić. – powiedział Bartek, bo
doskonale wiedział, o czym mówi Strzelba
- Albo słabo grać. – zaśmiała się Aśka
- Ale się zasiedziałem. Pyszne gofry, ale ja muszę już
lecieć, bo się na trening spóźnię. A pojutrze wyjeżdżamy na dwa tygodnie
zgrupowania, a potem Mistrzostwa. – zrobił smutną minkę
- A faktycznie! Boże, zapomniałam. A my jutro mamy razem
jeszcze trening.
- Fajnie. Trochę cię pomęczę. – charakterystycznie poruszał
brwiami
- Ani mi się waż. – uśmiechnęła się Aśka – to koszulkę
przyniosę ci jutro, bo jeszcze jest mokra.
- Jasne, mi się nie spieszy, a tą też ci jutro postaram
dostarczyć, a może nawet jeszcze dzisiaj. To lecę, papa!
- Powodzenia na treningu! – dała mu buziaka w policzek, na co
Bartek oczywiście zaczął tracić grunt pod nogami. Na szczęście szybko wrócił do
siebie.
- Coś ty taki blady! – przeraziła się Aśka
- Wszystko dobrze. – uśmiechnął się i wyszedł z mieszkania.
Tym czasem w hondzie
Michała…
- Gdzie spędzisz te kilka dni wolnego w przyszłym miesiącu?
– Dzik przerwał krępującą ciszę.
- Jeszcze nie wiem. – posmutniała – pewnie u Aśki, w
Zakopanem
- A nie u rodziców? – zdziwił się Misiek
- Nie – odparła krótko
- Czemu? – drążył temat
- Bo ich nie mam. Nie żyją. Została mi tylko moja
chrzestna.– po policzku Moniki spłynęła łza
- Przepraszam, nie wiedziałem. – zmieszał się Kubiak i
zerknął na swoją pasażerkę
- Nic się nie stało. A ty? Masz daleko do domu, z tego co
wiem.
- Jedziemy z chłopakami w góry. – uśmiechnął się na samą myśl
o chodzeniu po Tatrach
- Oj fajnie. Ile ja się po górach schodziłam z Asiula. –
rozmarzyła się
- A może pójdziecie z nami?
- Czemu nie! O Boże! – przestraszyła się Monia
- Co?
- Wy macie pojutrze zgrupowanie, a potem Mistrzostwa!
Zapomniałam.
- No niestety. Mam nadzieję, że coś uda nam się zdobyć. –
uśmiechnął się Michał – Jesteśmy.
Zajechali na parking pod blokiem Moniki.
- Odprowadzić cię? – spytał Dzik
- To kilka kroków, poradzę sobie. Ale dziękuję. –
niespodziewanie dała mu całusa w policzek i wyszła z samochodu, zostawiając
osłupionego Michała.
- Do jutra na treningu! – krzyknął Misiek, odsuwając szybę w
samochodzie
- No właśnie! Jutro mamy razem trening. To do zobaczenia. –
pomachała mu i zniknęła w drzwiach do swojej klatki., a Michał pojechał na
halę.
Dzisiaj się bardziej
rozpisałam J Postaram się, żeby
każdy rozdział był nieco dłuższy niż poprzednio. Pozdrawiam!
wtorek, 25 grudnia 2012
Rozdział 6
W mieszkaniu Strzelby…
Asia przygotowywała coś do jedzenia w kuchni, kiedy Bartek
szukał jakiegoś przyzwoitego filmu.
- Aśka… - przeciągnął
- Coś przeskrobał? – zaśmiała się kapitan
- Nic, nic. Tylko mam ochotę na „300”. Możemy oglądnąć coś w
tym stylu? – zrobił słodką minkę.
- Jasne! Człowieku, ja nie trawię romansideł. Tam niżej jest
jeszcze „Gladiator”, albo „Troja”.
- No to chwała Bogu! – zachwycił się Kurek. W tym czasie
atakująca wróciła z michą paprykowych laysów i butelką fanty.
- I co wybrałeś? – spytała
- Czekam na ciebie. – odparł Bartek uśmiechając się
- Daj „Troję”.
- Jak sobie pani życzy! – puścił uśmiech nr 25 i włączył
film.
Film z reguły wciągający, był tym razem dosyć nudny, czego
wynikiem było szybkie zaśnięcie Asi i Bartka.
Kilka godzin później…
Twarz Bartka owiał delikatny, zimny wiatr, który wdarł się
do mieszkania przez uchylone okno. Momentalnie się obudził. Na jego twarzy
pojawił się wyraźny uśmiech, gdy zobaczył kto śpi przytulony do jego ramienia.
Zerknął na ekran telefonu, który pokazywał godzinę druga w nocy. Stwierdził, że
musi wstać i iść do domu, ale tak, żeby nie obudzić Asi.
Delikatnie wziął ją na ręce, zaniósł do sypialni i położył
na starannie zaścielonym łóżku.
Zaśmiał się w duchu, gdyż kolejny raz miał okazję patrzeć,
jak śpi, a w trybie uśpienia podobała mu się najbardziej. Przy wyjściu rzuciły
mu się w oczy stojące obok siebie zdjęcia.
Na pierwszym z nich Asia stała ubrana w strój
profesjonalnego taternika. Za nią znajdował się znak „Orla Perć”. Na drugim
również rozpoznał atakującą, tym razem siedziała na gniadym koniu na środku jakiegoś
stepu. Bartek pokręcił głową z niedowierzaniem. W rogu przy komodzie stała
gitara, a obok niej leżał śpiewnik. Chłopak zdał sobie sprawę, że jeszcze mało
wie o pozornie znanej wszystkim Mistrzyni Europy. Zostawił kartkę z informacją
na stole i wyszedł zamykając za sobą drzwi, przypuszczając, że Asia ma przy
sobie zapasowy klucz.
Już tego samego dnia
przed szpitalem…
- Cześć Michał! – zawołała Monika, widząc przyjmującego,
który wysiadał ze swojej czerwonej Hondy.
- O, Monia! –zaśmiał się Michał– już czekasz?
- Już się nie mogłam patrzeć na te niebieskie ściany.
- Jedziemy do domu, czy może wyskoczymy na jakiś spacer? –
spytał Kubiak
- W sumie, to możemy się gdzieś przejść. – delikatnie się
uśmiechnęła
- To świetnie! – Dzik był wniebowzięty – Jedziemy?
- Tak. – Michał wziął od Moniki torbę i wsadził ją do
bagażnika, po czym odjechali.
Było wcześnie rano, więc ruch na drodze był niewielki.
Pojechali nad jezioro, oddalone od Bełchatowa o kilkanaście kilometrów. Dzik
pomógł Monice wysiąść z auta po czym zaprowadził ją na pomost, na którym
usiedli.
- Ślicznie tutaj. – powiedziała Monia, patrząc, na taflę
jeziora. – Dzięki, nigdy tu nie byłam – uśmiechnęła się.
- Lubię tu przyjeżdżać, na przykład jak przegram mecz.
- To rzadko tu bywasz. – zaśmiała się Monika.
- Trochę by się uzbierało. – Michał się wyszczerzył. –
Przepraszam, że cię o to pytam, ale dlaczego Maks pobił Aśkę?
- Bo widziała, jak całuje się z jakąś laską. Chciał się
pozbyć świadków. – wyraźnie posmutniała
- Nie wie co stracił. – szepnął Michał, prawie
niesłyszalnie.
- Coś mówiłeś?
- Nie, nic ważnego. – odpowiedział nieco zmieszany
- Wszystko jest ważne – rzuciła Monika, nie mając pojęcia,
co próbuje wyciągnąć od przyjmującego.
- Wiesz co jest ważne? – postawi wszystko na jedną kartę –
to, że mi na tobie zależy.
Libero nie mogła wydusić z siebie słowa. Nie mogła uwierzyć
w to, co właśnie usłyszała.
Michał siedział nieruchomo i patrzył Monice w oczy. Ich
twarze zaczęły się powoli do siebie zbliżać. Kiedy dzieliło je już kilka
centymetrów, Monia gwałtownie wstała.
- Nie Misiek. Jeszcze nie. Jeszcze nie teraz. Wracajmy już.
Odwróciła się i poszła w kierunku samochodu. Kubiak posłusznie wstał i poszedł
za nią. Nie spodziewał się takiej reakcji z jej strony, ale słysząc z jej ust „jeszcze nie teraz”, w jego sercu
pojawił się cień nadziei.
Przepraszam, że
dopiero pół godziny przed północą, ale nie było mnie cały dzień i musiałam
jeszcze napisać J
poniedziałek, 24 grudnia 2012
Rozdział 5
Dwie godziny później, na treningu…
- Kubiak, nie wyżywaj się tak na tej piłce! – wrzasnął
trener
- Przepraszam… - mruknął cicho Michał, wchodząc na zagrywkę.
Pierwsza – zespół.
Atakował – daleko w aut. Odbierał – piłka przeszła przez
palce. Ostatecznie jego drużyna przegrała trzy sety.
- Co się z tobą do cholery dzieje?! Czterdzieści kółek,
migiem! A reszta do szatni. Koniec treningu. – Nawrocki tracił cierpliwość. Gdy
chłopaki poszli do szatni, zawołał do siebie przyjmującego.
- Michał, co z tobą? – spytał
- Nic, nic. Mam zły dzień. – odpowiedział niemrawo.
- Nie dochodzę, co cię tak zeźliło, ale lepiej, żeby to było
ostatni raz. – rzekł Nawrocki, po czym odwrócił się w stronę statystyków.
- Tak trenerze… - zły na siebie Kubiak poszedł do szatni.
Przed „Energią”…
- Michał, co z tobą? – zapytał Winiar
- Nic, nic, muszę lecieć.
- Może cię podwieźć. Podejrzewam, że do Moniki, a też się do
Aśki wybieram, bo dzisiaj wychodzi. – zaproponował Bartek
- Nie, dzięki. Przejdę się. Muszę sobie coś jeszcze
przemyśleć. Monika jeszcze na jedną noc chyba zostaje. – powiedział Michał i
odszedł, mówiąc jedynie ciche „cześć”.
- No to pa, zbieramy się chłopaki. – powiedział Mariusz i
wszyscy rozeszli się w swoje strony.
W szpitalu…
Asia czekała już na Bartka, spakowana i ubrana w ciemne
jeansy, granatowe conversy i niebieską bluzę. Po kilku minutach Kurek wpadł do sali.
- Hej! – wyraźnie się uśmiechnął na widok Asi, która
szpitalną pidżamę zamieniła na sportowy strój.
- Cześć, jedziemy? Mam dość tego szpitala. – pokazała ząbki
- Jasne, daj torbę. – chciał zabrać od niej „bagaż”, ale nie
dała sobie go odebrać.
- Jeszcze nie jest ze mną tak krucho. – zaśmiała się – za dwa
dni wracam do treningów.
- Ale ja się tylko o ciebie troszczę. – uśmiechnął się Kuraś
- I dziękuję ci za to bardzo. – Asia stanęła na palcach i
pocałowała swojego „anioła stróża” w policzek, ma co ten o mało nie zemdlał.
- No to już jedźmy, jedźmy. – powiedział jeszcze drżącym
głosem Bartek. Wyszli na korytarz i poszli się pożegnać z Moniką. Przy wyjściu
natknęli się na Michała. Gdy siedzieli już w samochodzie, Bartek zapytał:
- A może wyskoczymy jeszcze do kina?
- Przykro mi, ale muszę odmówić. Ponad miesiąc we własnym
mieszkaniu nie byłam, a wolałabym przynajmniej raz zaglądnąć. Ale zapraszam do
mnie, możemy jakiś film oglądnąć.
- Nie śmiem odmówić. – zaśmiał się Kuraś. Powoli zmierzali w
kierunku osiedla.
W sali 106…
- Hej Monia! – do pomieszczenia wpadł Michał
- Cześć! Słuchaj, ja cię chciałam strasznie przeprosić za
wczoraj. Byłam cała podenerwowana i sama nie panowałam nad tym, co mówiłam. Wiem,
że chcesz dla mnie dobrze, powinnam to docenić, a zachowuję się jak
rozkapryszone dziecko. – powiedziała Monika ze skruchą w głosie.
- Nie ma sprawy, przecież cię rozumiem. –
odparł Michał z uśmiechem
- Dziękuję. – teraz Monika sama przytuliła się do Kubiaka,
co on z radością odwzajemnił.
- Jutro wychodzisz? – zapytał Michał
- Tak. Nareszcie.
- Mogę po ciebie przyjechać?
- Nie chcę ci robić kłopotu, bo pewnie będziesz zmęczony po
treningu i…
- Ależ skąd, nie ma mowy, jutro cię stąd zabieram. – zaśmiał
się Dzik. Monika uśmiechnęła się do niego. Resztę wieczoru spędzili śmiejąc się
i rozmawiając głównie o siatkówce. Michał był szczęśliwy, że udało mu się
podnieść Monię na duchu i dodać jej otuchy. Nie była już załamana i
przygnębiona jak parę dni temu. Teraz się śmiała, a jej ciemne oczy błyszczały
jak dwa małe kryształy.
Czekając na Pasterkę stworzyłam
następny rozdział J
Co się u Was znalazło pod choinką, bo u mnie kapcie yeti ;D
niedziela, 23 grudnia 2012
Rozdział 4
Kilka dni później, w
szpitalu...
- Joasiu, przepraszam! – do Sali wpadła zrozpaczona Monika
- Za co? Monia, to nie twoja wina! Daj spokój! –
odpowiedziała Asia i uroniła kilka łez
- Ja go tak kochałam… - szepnęła Libero i wybuchła płaczem
- Nie myśl już o nim, to powinien być zamknięty rozdział w
twoim życiu, nic już to nie da. – powiedziała Aśka
- Ale ja już nie mam po co żyć! – Monika schowała swoją
bladą i zapłakaną twarz w dłoniach.
- Jak to nie masz? Masz całą rodzinę, masz nas, masz
siatkówkę!
- Wiem, ale ja przynajmniej raz chciałabym poczuć się
kochana, poczuć, że ktoś się o mnie troszczy, nie tylko rodzina!
Po tych słowach, do sali wpadł Michał. Od razu zrzedła mu
mina, kiedy zobaczył, że Monika jest na skraju załamania.
- Monia… - szepnął
- Przepraszam. – powiedziała cicho Libero – już idę.
- Prześlizgnęła się obok Michała i wyszła na korytarz. Dzik
rzucił tylko krótkie spojrzenie w kierunku kapitan i wyszedł za Moniką. Chwilę
później do pomieszczenia wpadł Bartek.
- Jak się czujesz? – spytał uśmiechając się, ale zauważył na
jej policzkach kilka łez.
- Lepiej, ale Monika jest załamana. – odrzekła Asia
- Z tego co widziałem, to Michał z nią siedzi, a przy
drzwiach spotkałem Kasię.
- Tak była tu dzisiaj, próbowała z nią porozmawiać, ale
wiele to nie dało.
- Tak myślałem. Dzwoniłaś na policję?
- Monika mnie dosłownie na kolanach błagała, żebym tego nie
robiła, więc odpuściłam.
- Może się boi, że jej też coś zrobi? – zdziwił się Bartek
- Możliwe, ale wiesz jaka ona jest. Jak piłki na meczu nie
odbierze, to by chciała wszystkich na kolanach o przebaczenie prosić. Myślę, że
nie chce, żeby za kratki poszedł. Chyba dalej go kocha. – ostatnie zdanie
powiedziała nieco ciszej
- Chyba tak. Ale to już jej sprawa. Tylko żebyś ty była
bezpieczna.
- O to się nie martw. – delikatnie się uśmiechnęła. – Jak
tam na meczu? Nie miałam jak oglądać. – Asia zmieniła temat
- Wygraliśmy 3:0 i MVP dostałem. – pochwalił się Kuraś
- To świetnie. Słyszałam, że Konstantin kontuzjowany. Co się
stało?
- Staw skokowy. Ale podobno to nic poważnego. Będę już
leciał, bo mam trening za dwie godziny, a jeszcze muszę coś zjeść. – uśmiechnął
się do Aśki i wstał z krzesła
- Szkoda, ale powodzenia.
- Przyjdę wieczorem, papa! – puścił jej oko i wyszedł
zamykając za sobą drzwi.
Strzelba zajęła się czytaniem książki, którą przyniósł jej
rano Bartek.
A tym czasem w sali
106…
- Monika, nie obwiniaj się! To nie była twoja wina. A jak on
by ci coś zrobił? – Michał próbował ją uspokoić.
- Ja już nie wiem co mam ze sobą zrobić. Już mi się nie chce
żyć! – powiedziała, a z jej oczu popłynęły łzy. Dzik, niewiele myśląc przytulił
ją mocno i zaczął szeptać do ucha.
- Poradzimy sobie. Zaufaj mi. Nie zostaniesz sama.
- Teraz tak mówisz, za niedługo będzie tak samo jak z
Maksem. Dla wszystkich jestem zwykłym śmieciem. – powiedziała mu prosto w twarz
i wybiegła z pokoju.
W pomieszczeniu został tylko zdezorientowany Michał. Bał się
o Monikę. Dopiero teraz zauważył, że zaczęło mu na niej zależeć.
Wziął torbę i wyszedł ze szpitala, podążając w kierunku
„Energii”.
Wesołych Świąt! J Następny rozdział pojawi się pewnie już jutro
J
sobota, 22 grudnia 2012
Rozdział 3
Szpital w Bełchatowie,
cztery godziny później
Asia się nie budziła, wszyscy byli coraz bardziej
zdenerwowani. Oczekiwali na jakikolwiek ruch z jej strony.
- Co z nią, doktorze!? – zdenerwowany Bartek wpadł do
gabinetu, gdzie siedział lekarz i dwie pielęgniarki, natomiast na zewnątrz
czekały prawie całe drużyny obu „Skier”.
- Wyjdźmy na momencik. – powiedział Ochocki i wskazał ręką
na drzwi.
- Jakby to panu powiedzieć… to był cud.
- Jak to cud? – Kurek nie mógł uwierzyć w to co usłyszał –
jak cudem może być to, że zemdlała mi na rękach?
- Cudem jest to, że Pani Pisarek w ogóle przeżyła. Uderzyła
bardzo mocno tyłem głowy w beton, to jest pierwsza sprawa, a druga to taka, że
jej organizm był wyczerpany. Jeszcze kilka dni i mogłoby dojść do jakiegoś
poważniejszego urazu.
- A kiedy się obudzi? – dalej pytał, coraz bardziej
zdenerwowany.
- Nie wiadomo, myślę, że w przeciągu dwóch dni.
- Mogę teraz do niej iść? – spytał
- Oczywiście, to by było nawet wskazane, ponieważ w takich
przypadkach obecność drugiej osoby jest bardzo wskazana. – powiedział lekarz i
poszedł powrotem do gabinetu.
Stojący za Bartkiem siatkarze i siatkarki ulotnili się,
ponieważ na korytarzu zaczął robić się tłok, został tylko Bartek. Dzik,
Zbyszek, Kaśka i Agnieszka pojechali do Moniki, żeby z nią porozmawiać. Chwilę
później zadzwonił Matlak, był bardzo przejęty całą sytuacją. Kurek go uspokoił.
Za chwilę znowu rozdzwonił się telefon, dzwonił Michał, był przerażony:
- Bartek, mamy
problem!
- Co się stało?
- Znaleźliśmy Monikę w
mieszkaniu nieprzytomną!
- Że co? Co jej się stało?
- Zmieszała jakieś
leki na uspokojenie z alkoholem. Podejrzewam, że już o wszystkim wiedziała i
stąd ta cała sprawa.
- Dzwoniliście na
pogotowie?
- No jasne, już ją
zabrali, za chwilę tam pojadę, bo Zibi poszedł znowu uspokajać Kaśkę.
- Nie, tego już za wiele… - Bartek przerwał, bo powieki Asi
delikatnie zadrżały.
- Halo? Bartek!
- Aśka się budzi, kończę, pa! – Kurek skończył rozmowę
Rzeczywiście, Asia zaczęła powoli otwierać oczy i ruszać
palcami.
- Co się stało? – powiedziała słabym głosem
- Jesteś w szpitalu, nic ci nie będzie, miałaś szczęście, bo
to się mogło źle skończyć.
- To ty mi pomogłeś, nie zdążyłam podziękować. – Strzelba
zdobyła się na delikatny uśmiech.
- Nie ma sprawy, grunt, że już jesteś w świecie żywych, bo
wyspałaś się za wszystkie czasy – roześmiał się Bartek – a tak poza tym, to
gratuluję pani kapitan Mistrzostwa Europy!
- Dziękuję, tylko szkoda, że nie mogę ich inaczej uczcić. A
gdzie jest Monika? – spytała
- Monika… ona… no – Bartek wiedział, że ta wiadomość może
jedynie pogorszyć samopoczucie Asi
- Co z nią?! – Aśka wyczuła, że coś jest nie tak i gwałtownie
podniosła się z łóżka, ale tylko świetny refleks Kurasia nie pozwolił na jej
upadek. Z powrotem położył ją na łóżku.
- Też jest w szpitalu, tylko na innym oddziale - Kurek
postawił na jedną kartę.
- Co on jej zrobił? – spytała przerażona Aśka ze łzami w
oczach
- Kto? – zdziwił się Bartek
- No Maks, jej chłopak, ten który mnie załatwił
Kurasiowi szczęka opadła…
- To był chłopak Moniki? Jak ja go dorwę, to…
- Co z nią?! No gadaj, a nie nawijaj jak się będziesz mścił!
- Tak się przestraszyła o ciebie i chyba też o siebie, że
pomieszała leki uspokajające z alkoholem. Michał ze Zbyszkiem i Kaśką znaleźli
ją dzisiaj nieprzytomną w mieszkaniu.
- To przeze mnie! – Asia wybuchła płaczem.
- To nie twoja wina, ty jej chciałaś pomóc! – Bartek czule
przytulił Aśkę i pozwolił jej wypłakać się w rękaw. Nie zwracał uwagi na to, że
był potem cały mokry.
- Ale jakbym się nie pchała w jej sprawy, to by się nic nie
stało!
- Chciałaś dobrze. Na twoim miejscu mogła być również
Monika! – skwitował Kurek
- A wiesz może jak się czuje? – spytała już nieco
spokojniejsza Asia, opierając głowę na poduszce.
- Jest nieprzytomna. Ale wyjdzie z tego. – pocieszał ją
przyjmujący – Idę po lekarza, niech wie, że się obudziłaś. – uśmiechnął się do
niej i wyszedł z sali.
Asia leżała dobre parę minut i nie mogła uwierzyć w całą tą
sytuację. Monika kilka razy wspominała, ze pewnie niedługą się zaręczą, a potem
będą szczęśliwym małżeństwem. Jak bardzo się przeliczyła. Aśka była pewna, że
jej przyjaciółka prędko się nie zakocha, albo już nigdy.
- Jak się pani czuje? – spytał dr Ochocki wchodząc do
pomieszczenia
- Strasznie mi słabo i boli mnie jeszcze głowa – powiedziała
Asia
- Zrobimy pani dzisiaj jeszcze tylko badanie krwi, a jutro
zajmiemy się poważniejszym leczeniem – powiedział lekarz
- Dobrze. Nie wiem pan może, co się dzieje z Moniką Smorąg?
– spytała Asia
- Właśnie się ocknęła. Dobrze się czuję. A, właśnie! –
ożywił się doktor – Kazała panią pozdrowić i przeprosić, ale nie wiem za co…
- Dziękuję, kamień spadł mi z serca! – w końcu uśmiech
zawitała jej twarzy, na co Bartek wyszczerzył wszystkie zęby.
- To do zobaczenia, proszę odpoczywać. – powiedział doktor i
wyszedł z sali
- Mówiłem, że wszytko się ułoży? – uśmiechnął się Kuraś
- Tak, wiem. Ale i tak się o nią niepokoiłam, ale wiesz co,
nie wiem, co by się ze mną stało, jakbyś ty nie zareagował. Pewnie gdyby nie
ty, to umarłabym tam na tym chodniku.
- Nie mów tak, a poza tym, na szczęście tam byłem. –
uśmiechnął się, co Asia od razu odwzajemniła. Kilkanaście minut później
zasnęła, a Bartek przyglądał się jej z uwagą i z uśmiechem na ustach. Cieszył
się, że jest obok – bezpieczna.
Trochę dramaturgii
nikomu jeszcze nie zaszkodziło J
Na razie nie będę zdradzać, co będzie dalej, jutro pojawi się
najprawdopodobniej następny rozdział J
papa!
piątek, 21 grudnia 2012
Rozdział 2
Łódź, 3 października,
10.30
„Proszę zapiąć pasy, za około dziesięć minut będziemy
podchodzić do lądowania. W Łodzi jest obecnie siedemnaście stopni Celsjusza i
wieje wiatr.” – w samolocie było słychać głos stewardessy, która zgodnie z
zasadami instruowała pasażerów, jak mają się zachować podczas lądowania.
- Asiek, lądujemy! – uśmiechnęła się wesoło Monika.
- Dobrze, słyszałam. – mruknęła pod nosem Strzelba.
- Co ty taka niewyraźna? – zapytała Libero.
- Ja? Co no coś ty! Wręcz przeciwnie, cieszę się.
- No to dobrze.
Za chwile dało się poczuć drżenie, po czym samolot „usiadł”
na płycie lotniska.
- Proszę zabrać swoje podręczne bagaże i powoli udawać się
do wyjścia. Linie lotnicze „Lot” dziękują za miłą i spokojną podróż.–
zakończyła swą wypowiedź stewardessa.
Chwilę później w
autokarze…
- No to kolejny rozdział możemy zakończyć. – uśmiechnął się
trener.
- A następny zacząć. – dodała Asia.
- Teraz Mistrzostwa Polski, ale to dopiero w Styczniu. Coś
ty taka niecierpliwa? – podoba ci się rola kapitan, co? – zaśmiał się Matlak.
- Nie! Litości, trenerze! – Strzelba zaczęła chichotać.
- Moje Skrzaty, wiecie, że jutro macie trening z chłopakami?
- Już jutro? Dziewczyny z Muszynianki mają jutro wolne! –
Monika się oburzyła.
- Jeden krótki meczyk i po wszystkim, a ja jadę do prezesa i
nie mogę zostać. – Powiedział Mr. Jerzy.
- No to trudno. – zasmuciła się Asia.
Odezwał się dzwonek
telefonu Moniki.
- Hej Maksiu! My już w Polsce! – czule odezwała się do
swojego chłopaka.
- O hej, hej kochanie!
Wiesz, ja dzisiaj nie mogę wpaść do Ciebie, jestem bardzo zajęty. – W jego
głosie dało się usłyszeć nutkę zakłopotania.
- Aha, szkoda. Ale jutro rano będziesz?
- Myślę, że tak. Muszę
kończyć, papa!
- Dobrze, no to papa! – skończyła rozmowę z kwaśną miną na
twarzy.
- Co tam Maks mówił? – spytała sucho Aśka, gdyż nigdy nie
darzyła chłopaka Moniki szczególną sympatią.
- Nie będzie go dzisiaj, ma coś ważnego na głowie, ale jutro
rano się zobaczymy. – sztucznie uśmiechnęła się Monia.
- Czy ty nie widzisz dziewczyno, że on Cię tylko wykorzystuje?
– zbulwersowała się Aga.
- No nie może dzisiaj! To że raz nie ma dla mnie czasu, nie
znaczy, że z nami koniec! – wydarła się Monika na cały autobus, przez co
zwróciła na siebie uwagę wszystkich tam obecnych.
- Ale my chcemy dobrze dla Ciebie! Nie rozumiesz? A zresztą,
rób jak chcesz. – powiedziała Aśka i przesiadła się na tył autokaru obok Izy i
Kaśki, które były tego samego zdania.
Zapanowała cisza, wszystkie dziewczyny, zmęczone, ale
zarazem szczęśliwe w duchu nie mogły się doczekać, aż wrócą do domu. Godzinę
później, dziewczyny były już pod halą w Bełchatowie, a później rozeszły się do
domów.
Aśka szła chodnikiem. Było wyjątkowo pusto jak na Czwartkowe
południe. Jej uwagę przykuła całująca się na przystanku para. Wydawało jej się,
że gdzieś już widziała tego chłopaka. Nie myliła się.
- Maks?! To już wiem, czym jesteś tak zajęty! – krzyknęła
Aśka. Podeszła do niego bliżej i bez skrupułów przyłożyła mu z liścia.
- Co ty tutaj robisz? Nie jesteście jeszcze w Łodzi? A tak w
ogóle, to co cię to obchodzi, z kim ja się spotykam? – wnerwiał się coraz
bardziej.
- Dlaczego? Bo łamiesz Monice serce! Głupku, ona cię kocha!
Ale już nie na długo. – obróciła się na pięcie, ruszając w kierunku domu, gdy
nagle Maks agresywnie pociągnął ją za ramię.
- Słuchaj mała! Jak Monika się o tym dowie, to ja już zrobię
z tobą porządek!
- Grozisz mi?
- Ja nie grożę, ja ostrzegam! I jeszcze jedno, nikomu nie
powiesz, co tutaj widziałaś, jasne?
- Wolałabym się smażyć w piekle, niż żyć ze świadomością, że
Monika kocha takiego potwora jak ty! – krzyknęła Aśka i jeszcze raz uderzyła
Maksa w twarz.
- O nie, teraz to już przesadziłaś. – szarpnął ją i rzucił o
szklaną szybę, która rozbiła się na drobne kawałeczki. Asia upadła na chodnik i
uderzyła głową w betonową płytę. Usłyszała jakiegoś mężczyznę. Biegł niezłym
sprintem. Miał jakieś dwa metry wzrostu. Maks spanikował i zaczął uciekać, zostawiając
blondi, która też rzuciła się do ucieczki. Chłopak szybko znalazł się przy poszkodowanej.
- Asia? – spytał zdezorientowany.
Starała się uśmiechnąć. Złapał ją za rękę i zaczął
delikatnie głaskać. Strzelba zdążyła zauważyć jedynie jego niewyraźną twarz i
szepnąć:
- Bartek?
- Będzie dobrze, nie martw się. – usłyszała jego głos i
zobaczyła przez mgłę ciepły uśmiech, ale chwilę później zaczęło jej się robić
ciemno przed oczami i straciła przytomność.
Mam nadzieję, że się
spodoba J Zakończenie troszkę
niespodziewane, ale myślę, że nawet
fajneJ Za niedługo następny,
bo dużo wolnego, to zdążę napisać! Całusy ;D
środa, 19 grudnia 2012
Rozdział 1
Lotnisko w Berlinie, 3
października, 7.15 rano
Aśka śpisz? – spytała Monika, kiedy obezwładniona przez sen,
pani kapitan położyła głowę na ramieniu Libero.
- Co? Sorry Monia, głowa mnie trochę boli. Muszę się do
kogoś przytulić. – krzywo się uśmiechnęła, po czym położyła się na stojących
obok siebie trzech krzesłach, podkurczając nogi. Gdyby chciała się zmieścić
cała, potrzeba by było ich osiem.
- Znajdź sobie chłopaka w końcu, to się będziesz przytulać.
– zaśmiała się Weronika
- A gdzie znajdzie dwumetrowego mamuta, żeby sobie mogła
szpilki raz na jakiś czas założyć? – uszczypliwie stwierdziła Oliwia, za którą
dziewczyny zbytnio nie przepadały, ze względu na jej stosunek do Strzelby,
która zawsze była autorytetem w drużynie. Kmąk zazdrościła jej zarówno
umiejętności siatkarskich, jak i urody.
- Bardzo śmieszne, szkoda, że w pierwszej szóstce jako
atakująca nie grasz. – odezwała się Agnieszka, która zawsze stała murem za
swoją kapitan.
- Nie sądzę, żeby powinien cię obchodzić wzrost mojego
potencjalnego chłopaka, a poza tym, jesteś niższa o jakieś dwa centymetry, więc
masz podobny problem. – na tą odpowiedz dziewczyny, z wyjątkiem Oliwii wybuchły
śmiechem.
- Ma Aśka rację, jesteś jedną z najwyższych. – dodała Kaśka
- O, karzełek się odezwał! – Kmąk wiedziała, że wtrąciła nos
tam, gdzie nie trzeba, ale nie poddawała się bez walki.
- Dobra, skończmy temat, wracamy z mistrzostwem, po co się
kłócić? – stwierdziła Asia
- Idę po kawę. – zrezygnowana Oliwia wyszła na korytarz, co
bardzo ucieszyło pozostałe zawodniczki.
- Asiula, co ci jest, zbladłaś strasznie, chyba się nie
przejęłaś tą Oliwią?
- A skąd, chyba jestem niewyspana. Dużo stresu, treningów,
to tak na mnie wypływa. Nie martwcie się. – powiedziała Aśka, chociaż osoby
stojące dalej od niej widziała przez mgłę, a głowa bolała ją coraz bardziej.
Chwilę później w kilku językach pojawił się komunikat, że
start samolotu do Łodzi odbędzie się za godzinę. Na tą informację dziewczyny
wraz ze sztabem podeszły do bramek i rozpoczęła się odprawa. Pół godziny
później siedziały już w samolocie i czekały na kołowanie.
- Nie było mnie w Polsce pół miesiąca, a już tak potwornie
tęsknię. – powiedziała Asia
- No to za jakąś godzinę zobaczysz już Odrę. – uśmiechnęła
się Monika.
Chwilę później Asia zasnęła.
Tymczasem w
Bełchatowie na treningu Skry
- Podzielcie się na dwie szóstki i gramy. – powiedział
trener Nawrocki
Chłopaki posłusznie wykonali polecenie trenera. Chwilę
później, na boisku stali już rozstawieni zawodnicy. Zagrali razem cztery sety,
wygrała drużyna Możdżona.
- Dobra, jesteście wolni. – krzyknął Nawrocki, a chłopaki
poszli do szatni.
- Wpadniecie po południu film oglądnąć? – spytał Zibi
- Jasne, tylko jutro na siódmą mamy trening. – odezwał się
Bartek
- Oj tam, może wstaniemy, kupimy piwo bez procentów i
będziemy żyć! – roześmiał się Dzik
- Chłopaki, jutro dziewczyny mają z Wami trening, bo Matlak
jedzie do Warszawy. – Do szatni wpadł Nawrocki. Wolał uprzedzić chłopaków,
ponieważ wiedział, do jakich kawałów bywają zdolni. Bardzo się ucieszyli z tej
informacji.
- No to lecimy do Biedronki! – stwierdził Kurek, wychodząc z
szatni, na co reszta zaczęła się śmiać.
- Ej, Bartek, dla mnie to malinowe! – wydarł się Zibi,
dławiąc się ze śmiechu, a trener dalej nie wiedział o co chodzi.
- Co? – zapytał Nawrocki, ponieważ powoli zaczął łapać plany
zawodników.
- Te, no, pierniczki trenerze, zima się zbliża, a my tacy
chuderlawi. A tak poza tym to będziemy mecz z dziewczynami jutro grać? Bo nas
więcej będzie. – Dziku chciał za wszelką cenę zmienić temat, ponieważ wiedział,
że dyskusja na temat piwa mogłaby doprowadzić do katastrofy.
- To jeszcze zobaczymy, ale pewnie tak. Nie zapomnijcie im
pogratulować. – uśmiechnął się Nawrocki, po czym wyszedł.
- Bartman, zachowaj pewne informacje dla siebie, albo
przynajmniej mów o nich, ale nie w towarzystwie trenera – Marcin, jak zwykle
patrząc na wszystko z „wyższej perspektywy” podszedł trzeźwo do tematu.
- Dobra to lecimy, aha, Zibi, ogarnij ten syf u nas w
mieszkaniu. – zaśmiał się Michał.
- Nic się nie bój synek, o to my już zadbamy! – Zbyszek posłał
swój uśmiech, odsłaniając szczękę i pobiegł do domu, rzucając jedynie krótkie „cześć”.
- No to oblężenie Biedronki czas zacząć, hej! - zaśmiał się
Bartek i wyszedł z Energii w
towarzystwie Dzika, Marcina i Zatora.
Hejka! Udało mi się
już dodać, piszę w ekspresowym tempie, bo chcę przebrnąć przez wstęp :)
poniedziałek, 17 grudnia 2012
Prolog
- Kaśka, na lewy, na lewy! – krzyczy Pisarek
- Aśka, ostry skos, w Szaszkową! – Strzelba usłyszała głos
trenera.
Jest profesjonalny naskok i petarda… Szaszkowa upada na
płytę boiska, kilka Rosjanek rzuciło się za spadającą meczową piłką. Nie udało
im się. Żółto-niebieska Mikasa wylądowała tuż przy trzecim metrze
pomarańczowego prostokąta.
- POLSKA BIAŁO-CZERWONI! – radość, łzy w oczach, Polscy
kibice wiedzieli, jak się dopinguje w takich momentach.
- Strzelba, mamy mistrzostwo, jesteśmy mistrzyniami Europy!
– Monika darła się Aśce do ucha, a ta dalej leżała tam, gdzie upadła po
decydującym ataku. Nie mogła w to uwierzyć. Marzyła o tym od wielu lat, nigdy
nie była tak szczęśliwa. Łzy pociekły jej z oczu.
- Tak, wiem, rozumiem, faktycznie…- z jej ust wylało się
pełno słów, ale żadne z nich nie potrafiło udowodnić, że Asia jest teraz wśród
żywych.
Dziewczyny wpadły z kwadratu na boisko, zaczęły się ściskać,
płakać, skakać, krzyczeć. Wyglądały jak malutkie dzieci, do których właśnie
przyszedł Mikołaj z worem prezentów.
Za chwilę pani kapitan znalazła się w powietrzu, podrzucana
przez całą drużynę, łącznie ze sztabem, ponieważ to ona doprowadziła swój
zespół tutaj, do Niemiec, do finału Mistrzostw Europy.
- No dziewczyny, dopięłyście swego, teraz jeszcze na chłopaków
z mistrzostwem czekamy za miesiąc – zaśmiał się Matlak.
- Ale by się prezes
cieszył – podsumowała go Kaśka.
„Proszę państwa, za chwilę odbędzie dekoracja”- z głośników
wydobył się głos polskiego komentatora.
- No to co dziewczyny, idziemy? – Asia odzyskała w końcu
głos.
- Pędzimy Strzelba, idź kapitanie, jak nas już męczyłaś tyle
czasu, to domęcz do końca. – zaczęła się śmiać Magda.
Najlepszą Libero została naturalnie Monika Smorąg, najlepszą
rozgrywającą Kasia Hoffman, a najlepiej punktującą zawodniczką, jak nie trudno
się domyślić, Aśka Pisarek. Po piętnastu minutach dekoracji drugiego i
trzeciego miejsca, przyszedł czas, na ten najważniejszy.
- „And Winner is POLAND!” – dziewczyny razem wyskoczyły na
najwyższy stopień.
Chwilę później na ich szyjach zawisły złote medale, a z
głośników wydobył się jakże dobrze wszystkim znany Mazurek Dąbrowskiego. Kibice
śpiewali lepiej od niejednego chóru, a czym wszystkich zaskoczyli – odśpiewali
wszystkie zwrotki.
- „Za twoim przewodem, złączym się z Narodem” – po tych
słowach wszystkie zawodniczki naszej reprezentacji zaczęły szlochać i nawzajem
się ściskać.
Z trybun słychać było donośny krzyk polskich kibiców
„Dziękujemy”.
A w Bełchatowie…
- Udało im się! A mówiłem, że nasze dziewuszki są
niezastąpione? – Dzik zaczął skakać po całym pokoju.
- Pokazały dziewczyny klasę, a szczególnie Aśka, ona to ma
dar do siatkówki, co nie Bartek? – chłopak nic nie odpowiedział, tylko patrzył
się w ekran.
- Bartek! Co ci chłopie, obudź się! – Bartman lekko
zdziwiony zachowaniem Kurka zaczął się wydzierać.
- Czemu się drzesz, chcesz, żeby cię wszyscy sąsiedzi
słyszeli?
- No gapisz się w ten telewizor i nic nie mówisz, to co mam
robić.
- Też bym chciał za miesiąc stanąć na podium. - Bartek Chciał wybrnąć z sytuacji.
- Może nam się uda! – zaśmiał się Michał.
- Tym razem to nie będzie takie proste, wygraj sobie z Rosją
na zawołanie. – podsumował Możdżon
- Ale w sumie Rosja, to nie Brazylia, ale to dopiero na MŚ,
zamawiamy pizzę? – Bartek chciał zmienić temat.
- A zamów jaką bądź! – powiedział Zator, po czym włączył Polsat
Sport z wywiadami na temat meczu.
- …uważam, że całe mistrzostwa były jednym z naszych
dotychczasowych występów, mam nadzieję, że pozostaniemy w tej samej formie do
Igrzysk Olimpijskich… - na ekranie pokazała się Asia, na co Bartek od razu
oderwał się od ulotki z pizzerii.
- Czy wiesz, że zostałaś wybrana na najpiękniejszą siatkarkę
roku? – zapytała prezenterka, na co Strzelba wybuchła śmiechem.
- Ja?! Niemożliwe, ale bardzo dziękuję za takie wyróżnienie. – ciągle nie mogła opanować śmiechu, na co chłopaki przed telewizorem zaczęli
krzyczeć i gwizdać, gdyż wszyscy uważali, że ma ona zadatki na Miss Świata.
- Prawidłowo – zaczął Bartman, - chociaż jak dla mnie, to
najładniejsza jest Kasiula,
- A podobno lubisz blondynki! – krzyknął Dzik, na co chłopaki
wybuchli niepohamowanym śmiechem.
- Bardzo śmieszne, od kiedy to się tak uroda liczy, co? –
Bartek wtrącił swoje trzy grosze.
- Dobra, zamawiajcie tą pizzę, bo tu pomrzemy z głodu. –
słusznie stwierdził Zator, po czym znowu zaczęli się kłócić, którą pizzę wziąć.
Myślałam, że nie zdążę dzisiaj, a tym bardziej jutro, więc jest prolog, może mało emocjonujący, ale zapewniam, że następne będą nieco bardziej interesujące :)
Bohaterowie
Joanna Pisarek (ur. 7
czerwca 1989 roku), 192cm wzrostu,
Kapitan i atakująca
Reprezentacji Polski oraz Skry Bełchatów. Wołają na nią „Strzelba”, ponieważ
jej zagrywki oraz ataki są niesamowicie mocne.
Pochodzi z Zakopanego,
zawsze ciężko jej było rozstawać się z rodzinnym miastem. Kocha góry, świetnie jeździ
na nartach oraz konno. Skończyła filologię włoską. Uwielbia czytać książki.
Pięknie śpiewa oraz gra na gitarze, lecz nikt, poza rodzicami i najbliższymi
przyjaciółmi nie wie o jej ukrytych talentach. Jest skromną, ale bardzo wesołą
oraz życzliwą osobą. Męczy ją sława i stara się od niej jak najdalej uciekać.
Katarzyna Hoffman (ur. 28
października 1989 roku), 185cm wzrostu
Rozgrywająca Reprezentacji
Polski oraz Muszynianki - Fakro - Muszyny. Pochodzi z Krakowa, jest koleżanką
Asi. Poznały się w wieku 17 lat w Spalskim liceum o profilu siatkarskim. Od
najmłodszych lat jeździ na snowboardzie. Nie
jest po studiach, ale maturę zdała perfekcyjnie, ponadto jest bardzo
inteligentna.
Monika Smorąg (ur. 1
stycznia 1989 roku), 172cm wzrostu,
Libero Reprezentacji Polski
oraz Skry Bełchatów. Również jest z Zakopanego. Najlepsza przyjaciółka Joasi, z
którą zna się od zerówki. Razem siedziały w ławce, razem poszły na pierwszy
trening, razem chodzą po górach, razem jeżdżą na nartach, mówią sobie o
wszystkim, są sobie bliskie jak siostry. Pięknie gra na fortepianie, skończyła
kulturoznawstwo. Jest bardzo śmiała i dowcipna.
Reprezentacja Polski w
siatkówce kobiet (trener – Jerzy Matlak)
Między innymi: Joanna
Pisarek (atakująca), Katarzyna Hoffman (rozgrywająca), Monika Smorąg (Libero),
Weronika Dobrowolska (środkowa), Magdalena Kiszner (przyjmująca), Agnieszka
Musiał (przyjmująca), Izabela Gronkiewicz (rozgrywająca),
Oliwia Kmąk (atakująca).
Reprezentacja Polski w
siatkówce mężczyzn (trener – Andrea
Anastasi)
PGE Skra Bełchatów
(drużyna męska) (trener – Jacek Nawrocki)
PGE Skra Bełchatów
(drużyna żeńska) (trener – Jerzy Matlak)
Między innymi: Joanna
Pisarek (atakująca), Monika Smorąg (Libero), Magdalena Kiszner (przyjmująca),
Oliwia Kmąk (atakująca), Zofia Koniecka (przyjmująca), Wasilina Michailova
(środkowa), Wika Jovanović (rozgrywająca).
Subskrybuj:
Posty (Atom)