Kolejne dni przebiegały w stoickim spokoju. Środkiem maja
miał się odbyć sparing między PGE Skrą Bełchatów, a Asseco Resovią Rzeszów.
Aśka przyszła na ten mecz z Dawidem, pokibicować kolegom. Weszła na halę i zasiadła
z chłopakiem na trybunach. Zawodnicy zaczęli się rozgrzewać. Bartek od razu
zauważył dziewczynę i jej pomachał. Aśka odwzajemniła gest, posyłając mu uroczy
uśmiech, co nie umknęło uwadze Dawida.
- To ten? – spytał nieprzyjemnym tonem.
- Pogodziliśmy się z Bartkiem. Nie ma sensu się ciągle kłócić.
– odpowiedziała spokojnie.
- Jakby ci się narzucał, to wiesz, powiedz mi, bo nie
pozwolę na to.
- Wyjaśniliśmy to sobie. Naprawdę nie musisz się czuć
zagrożony. – dała mu całusa w policzek, na co humor mu się poprawił.
Mecz się zaczął. Przez dwa pierwsze sety, bezustannie
prowadził Bełchatów, rozgramiając lewym atakiem blok przeciwnika. Kuraś grał
jak w transie. Jego skuteczność i różnorodność ataków była imponująca. Aśka w
połowie trzeciego seta wyszła na chwilę do łazienki. Gdy wracała, na boisku, obok
słupka leżał jeden zawodnik, a nad nim klęczeli ratownicy i fizjoterapeuci.
Dziewczyna od razu rozpoznała w nim Bartka. W pierwszych chwilach mogła jedynie
liczyć na jakiekolwiek informacje z ust komentatora, jednak zaraz udało jej się
odnaleźć znajomego masera.
- Boże, co mu się stało?! – spytała przerażona.
- Rozbił głowę. – odpowiedział spokojnie.
- Jak? Nie widziałam, bo wyszłam. – intensywnie
gestykulowała, nie mogąc się uspokoić.
- Spokojnie. Wpadł na słupek sędziowski i nieszczęśliwie
uderzył głową w kant.
- Matko! Ale wyjdzie z tego, prawda?
- Tak. Bartek jest już przytomny, kontaktuje. O patrz, tam
leży. Możesz do niego iść. – dał jej odpowiedni identyfikator i wskazał na
miejsce w kącie hali, gdzie znajdował się przyjmujący razem z ratownikami.
Aśka, nie zastanawiając się dużo, pobiegła do przyjaciela. „Ślizgiem” znalazła
się obok niego i złapała za rękę.
- Jak się czujesz Bartuś? – spytała, widząc na jego twarzy
grymas bólu.
- O, Asia. Bywało lepiej. – zdobył się na delikatny uśmiech.
– Nie zostawiaj Dawida, bo będzie zazdrosny.
- Daj spokój. Boli łepetyna, co? Małe boisko, że na słupki
wpadasz? - zironizowała.
- No wiesz, czasem człowiek nie widzi, gdzie spada. Chciałem
piłkę obronić. Monika opowiadała, że też kiedyś miałaś taki wypadek. –
roześmiał się, a Aśka przypomniała sobie tą heroiczną akcję.
15 czerwca 2007r.,
mecz juniorek Polska – Finlandia.
Stałam niedaleko za
trzecim metrem, w drugiej linii, ponieważ jeszcze wtedy byłam przyjmującą.
Przyjęłam odpowiednią postawę do odebrania piłki. Lekko ugięłam nogi, a ręce
położyłam na kolanach, wzrok wbijając w żółto-niebieską mikasę. Finka posłała
zagrywkę centralnie we mnie, chociaż zaraz obok stała Monika. Odebrałam
precyzyjnie i omijając linię boczną, bokiem do siatki zrobiłam naskok, widząc,
ze dostaję wystawę do czwartej strefy. Zaatakowałam z potworną siłą (trochę
mięśni było w tym prawie dwumetrowym cielsku), jednak błędem był atak w szóstą
strefę, gdzie stała wielka, umięśniona finka, która wcześniej potraktowała mnie
swoją straszną zagrywką. Wycofałam się do piątej strefy i znowu czekałam na
piłkę. Dziewczyny zagrały mocnym, pasywnym blokiem, który i tak nie powstrzymał
przeciwniczek. Piłka obiła się o ich ręce i poleciała gdzieś w bok. Zdawałam
sobie sprawę, że gramy piłkę setową, przy stanie 24:25 dla nas, koniecznie
chciałam to skończyć. Rzuciłam się do obrony, wyminęłam wszystkie dziewczyny i
rzutką chciałam uratować akcję. Jednak nie było mi to dane. „Po drodze” nie
zauważyłam wielkiego, niebieskiego słupka, na którym stała sędzina, pilnie
obserwująca moje wyczyny. Nieszczęśliwie walnęłam głową w to cholerne żelastwo,
a z mojego czoła popłynęła krew. Piłka niestety wylądowała na aucie, daleko w
trybunach. Finki wybuchły hura-optymizmem, nie przejmując się, że chcąc odbić
piłeczkę, prawie straciłam życie. Bo kogo to obchodzi? Przy mnie od razu
znalazła się Monika, jak zwykle bardzo kochana, tłukła mnie po policzkach w
celu ocucenia. Po czwartym liściu zadziałało. Lekko uchyliłam powieki i
zobaczyłam cztery czerwone kapturki.
- Ja umarłam? –
spytałam po polsku, majacząc.
- Was? – Niemiecki -
cholera, to piekło… - Wie fühlen Sie? – spytał
Belzebub.
- Krank. – powiedziałam i znowu straciłam przytomność, a
film mi się znowu urwał.
- Ziemia do Aśki…
- uśmiechnął się znowu Bartek.
- Tak, tak.
Jasne. Jedziesz do szpitala na badania? – spytała z troską.
- Tak, jak tylko
przyjdzie lekarz. O właśnie idzie. – wskazał na starszego mężczyznę w białym
fartuchu.
- No to ja się
zmywam. Trzymaj się Kuraś. – posłała mu całusa w powietrzu i pobiegła do
Dawida.
- Gdzieś ty była?
Ten twój laluś miał drobny wypadek. – drwił.
- Byłam w
łazience i nie mów tak o Bartku. Na szczęście nic mu się nie stało. – starała
się zataić pewne fakty.
- Na szczęście… -
odparł niepocieszony i wrócił do oglądania meczu, a trwał już czwarty set.
Ostatecznie
spotkanie zakończyło się po tie-breaku, 3:2 dla Resovi. Bełchatowianie znacznie
osłabli po „stracie” Kurka. Jednak to był tylko sparing, który nie dawał nic
poza satysfakcją i dobrym nastawieniem. Po meczu Aśka pożegnała się z Dawidem i
poszła do Moniki. Znalazła ją w mieszkaniu. Siedziała na fotelu i jak nie ona,
przeglądała katalog z fryzurami do ślubu.
- I co wybrałaś
kochana? – spytała Asia, kładąc jej ręce na ramionach.
- Matko! Aśka,
ale mnie wystraszyłaś. Jak tam mecz? Słyszałam, że nie za dobrze. – odparła,
wskazując przyjaciółce miejsce obok.
- Bartek
kontuzjowany, Skra przegrała. Jednym słowem – nienajlepiej.
- Wrócą do formy.
Misiek dzisiaj się wykazał w piątym secie, ale nie był zbyt zadowolony.
- Taki jest
sport. Wybrałaś sobie jakąś fryzurkę?
- Tak. Już dawno.
Pasuje? – wskazała na zdjęcie z wysoko upiętym kokiem i delikatnie opadającymi
loczkami.
- Idealnie.
Znajdziemy coś dla mnie? – rozochociła się Strzelba.
- Jasne! –
Zasiadły na szerokiej sofie i kartkowały album, aż znalazły idealną fryzurę dla
Aśki i jej niesamowicie długich włosów.
- O mój Boże. Coś
pięknego. – stwierdziła Monika. –Bartek padnie, jak cię zobaczy.
- Monia… -
mruknęła Aśka.
- A no tak.
Przepraszam. Dawid. – nie ma co ukrywać. Libero nie darzyła ani sympatią, ani
zaufaniem chłopaka przyjaciółki.
- Zamówimy pizzę?
– spytała Monika, sięgając po telefon. – Włączymy sobie jakiś film i zrobimy
babski wieczór. – zaczęła się śmiać, przypominając sobie pidżama party w
szóstej klasie podstawówki.
- Ja już znam ten
twój „jakiś”. Włączysz „Titanic”, będziesz ryczeć przez cały film, a ja
dopiero, jak babcia Rose wrzuci wisiorek do oceanu.
- Ty
materialistko okropna! – Monika zaczęła ją okładać poduszką.
- Daj mi spokój.
Ja tylko myślę racjonalnie. Zamawiaj tą pizzę, bo mi w brzuchu burczy! –
dziewczyny zamówiły marynarską, a potem odpaliły, jak zwykle wesołe przygody Jacka i Rose. Za niecałą
godzinę zadzwonił dzwonek do drzwi. Monika poszła otworzyć, zostawiając na
chwilę Aśkę w salonie.
- To ty?! Skąd
się tu wziąłeś! – krzyknęła na całe mieszkanie, kiedy w drzwiach, z pudełkiem
pizzy w rękach pojawił się nikt inny, jak…
I bum :D Pobawiłam się dzisiaj w pisanie w pierwszej
osobie. Jak wyszło? Wolicie z taką narracją, czy w formie opowiadania „byłam”,
„zrobiłam”? Proszę o komentarze! J
Hey ;D
OdpowiedzUsuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/trzy_15.html pojawiła się trójeczka, więc serdecznie zapraszam do czytania :) I do komentowania, również :D
Pozdrawiam poziomkowa! ;)
O proszę, oboje mają słabość do niebieskich słupków. :) Czekam bardzo na kolejny rozdział :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, mam nadzieję że Bartkowi nic poważnego nie będzie;) jestem ciekawa kto to się zakradł z pizzą;D czekam na następny
OdpowiedzUsuńMi ogólnie rozdział się podoba, a ta kontuzja Bartka to nic poważnego, prawda?! :D
OdpowiedzUsuńZapraszamy na nowego bloga, liczymy się z każdą opinią ;)
http://just-one-word-fuck-it.blogspot.com/
Pozdrawiamy ;>
Bartek, trzymaj się! Mam nadzieję, że to nic poważnego..
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
as-prosto-w-serce.blogspot.com - jeżeli masz ochotę zapraszam na nowy rozdział :)
http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/cztery.html pojawiła się czwóreczka, więc zapraszam i czekam na opinię z Twojej strony :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam poziomkowa ;)
W każdej formie jest okej :D Baaaaaartek walcz no o nią! i mam nadzieję ,że mu nic poważnego się nie stało c:
OdpowiedzUsuńhttp://back-to-love-one-step.blogspot.com/2013/03/rozdzia-xxiv.html nowy rozdział :) zapraszam :)