Z perspektywy Moniki…
Patrzyła się w tą dobrze znaną jej twarz, chociaż zdawała sobie sprawę, że wiele się przez nią nacierpiała. W jego oczach skakały iskierki, a na ustach malował się chyry uśmieszek. Była święcie przekonana, że już nigdy go nie zobaczy, a jeśli już to w najgorszych koszmarach. Nocna zmora wróciła, miała za kilka lat, ale niestety zrobiła to wcześniej. Nurtowało ją jedno – dlaczego?
- Maks, co tutaj robisz? Powinieneś siedzieć za kratami! - spojrzała mu prosto w oczy.
- Wiesz, że dzisiaj, przy posiadaniu pewnej sumki da się zrobić wszystko skarbie. – podszedł bliżej. Chciał dotknąć opuszkami palców jej policzka, ale gwałtownie się odwróciła.
- Nie mów tak do mnie. – warknęła.
- Już ci to kiedyś mówiłem, że nadal formalnie jesteśmy parą. – poruszył brwiami.
- Niestety też się powtarzam. To było kiedyś! – zaakcentowała ostatnie słowo. – Zostaw mnie i nie wracaj. Nie mam pojęcia dlaczego się tu znalazłeś, ale na pewno nie wejdziesz z butami do mojego życia.
- Jeszcze zobaczymy… - szepnął paraliżując ją wzrokiem. Położył pudełko z pizzą na szafce i wybiegł z mieszkania trzaskając drzwiami.
Przerażona Monika, bez zastanowienia wyrzuciła swoje zamówienie. Cały czas huczały jej w uszach słowa Maksa. Wiedziała, że znów zaczęły się kłopoty, jednak nie miała zamiaru mówić o tym Miśkowi. Za chwilę usłyszała za sobą głoś Aśki.
- Co się stało Monia? Kto to był? – spytała, stając w progu drzwi. Monika mimowolnie się uśmiechnęła, widząc jak dziewczyna lekko uchyla głowę, żeby się w nią nie uderzyć.
- To? No… Pizza. – wybrnęła.
- Aha. To gdzie jest?
-Przyjechali powiedzieć, że nie mogą złożyć zamówienia. – kłamała jak z nut.
- Na pewno wszystko w porządku? – Aśka nie była przekonana co do wykrętów przyjaciółki.
- Ależ oczywiście. Zrobię herbaty i oglądamy dalej, co ty na to? – uśmiechnęła się nikle i wróciła do kuchni. Strzelba natomiast usiadła na sofie w salonie i po chwili poczuła wibracje w kieszeni. Przyszedł sms od Bartka.
Żyję, myślę, kontaktuję, a jednym zdaniem – Nic mi nie jest :)
Aśce kamień z serca spadł, gdy przeczytała wiadomość.
- Kurek z mózgiem miał dzikie pomysły, ale bez niego byłoby jeszcze gorzej. – pomyślała i odpisała.
Za chwilę w pokoju pojawiła się Monika z dwoma kubkami. Cały czas była jakaś nieswoja, lecz Strzelba nie chciała na siłę z niej nic wyciągać. Jak będzie chciała, to sama powie. Po trzech, długich godzinach skończyły oglądać „Titanic” i Aśka wróciła do siebie.
Bartek…
Siedział już w domu, sam, z bólem głowy i telefonem w ręce. Gdy zobaczył jak na ekranie wyświetliła się ikonka z kopertą, a pod nią pisało „Asia”, na jego twarzy momentalnie pojawił się uśmiech. Przeczytał wiadomość i ryknął śmiechem. Tylko ona mogła taki tekst wymyślić. Pokręcił głową i zadzwonił do Miśka. Nie miał zamiaru siedzieć cały dzień sam. Po kilkunastu minutach, kupel wpadł do kurasiowego królestwa.
- Siema stary! – rzucił, wchodząc do pomieszczenia, gdzie siedział nasz inwalida. – Jak się czujesz? Nieźle przyrąbałeś w ten słupek. – zaśmiał się.
- Śmiej się. Jeszcze trochę i by mnie tu nie było. – zbeształ go Bartek.
- No tylko żartowałem. Co porabiasz?
- Siedzę, myślę, piszę z Aśką…
- O właśnie panie Kuraś. – zaczął. – Czemu nie chcesz, żeby do ciebie wróciła? – spytał Michał.
- Że co? Ja nie chcę?! Człowieku, jakbym mógł to bym ją na kolanach błagał, ale ona chodzi już z jakimś… - zamyślił się Kurek. – Damianem, Daa…nielem. Z Dawidem. – uniósł wskazujący palec. Dzik pokiwał z politowaniem głową.
- Ty siebie słyszysz? Kurek, walcz o nią! – powiedział. – Człowieku, ja za kilka miesięcy żonaty będę, może dzieciaty niedługo… - uśmiechnął się. – A ty nie odważysz się postawić na swoim? Z tego co wiem, to jakiś bogaty facet, któremu potrzebna jest laska na pokaz! Chcesz, żeby Aśka skończyła jako świecidełko, które można postawić na półeczce? Bartek, ja cię nie poznaję. Na boisku walczysz jak o życie, a tu nawet nie kiwniesz palcem. Śpiesz się, bo potem może być już za późno. – zakończył swój wywód. Siatkarz siedział osłupiały i wsłuchiwał się w słowa przyjaciela.
- I co sugerujesz? – spytał po chwili namysłu. – Mam do niego iść, przyłożyć mu porządnie i powiedzieć „odwal się od Asi, bo jest moja”? – ironizował Bartek.
- Rozum straciłeś. Może przez ten głupi słupek. Rób jak chcesz, ale nie zdajesz sobie sprawy, ile tracisz.
- Zdaję. Ale nie chcę niszczyć szczęścia Asi. Widzę, że jest jej dobrze z Dawidem, dlatego się nie narzucam. Wystarczy, że mnie nie unika i traktuje jak kumpla. – przy ostatnim słowie lekko się skrzywił. – Chociaż masz rację. Chciałbym, żeby to było coś więcej niż przyjaźń. – spojrzał na Miśka, który siedział z założonymi rękami i dziwnie spoglądał w stronę jednego ze zdjęć wiszących na ścianie. Podszedł bliżej i się uśmiechnął.
- Do cholery jasnej, Kurek! Nawet na Zamarłej Turni z nią byłeś, a rozczulasz się jak mały dzidziuś. Muszę już wracać. Chciałem jeszcze iść do Moniki, bo musimy wybrać obrączki. – rozmarzył się, co nie umknęło uwadze Bartka. – Lecę, pa! Pamiętaj co ci mówiłem. – rzucił na odchodnym i wyszedł z mieszkania, zostawiając zamyślonego Kurasia. Chłopak siedział tak pół wieczoru, nagle zerwał się na równe nogi i, złapał kurtkę i wybiegł z mieszkania. Zdaje się, że słowa Miśka do niego dotarły…