sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 39


Aśka…

                Do moich uszu dobijał się nieznośny dźwięk budzika. Wymacałam go dłonią i spojrzałam na wyświetlacz. 7:00. Przeklęłam w myślach i wyskoczyłam z łóżka. Za pół godziny mam być pod halą i wyjeżdżać na zgrupowanie do Spały. Złapałam torbę z rzeczami, ale zaraz zmieniłam zdanie. Upuściłam ją i pobiegłam do łazienki. Umyłam się w ekspresowym tempie. Włożyłam reprezentacyjny dres, zarzuciłam plecak, na ramię torbę, a do ręki wsadziłam Monte.
Za pięć minut mieliśmy wyjeżdżać. Stałam razem ze wszystkimi, drugi trener sprawdzał obecność, a mnie olśniło, że nie zamknęłam mieszkania. Zrobiłam minę jakby mi dom okradli. Przeraziłam się i zażarcie zaczęłam tłumaczyć po włosku trenerowi, że muszę wrócić, a to mi zajmie dziesięć minut. Mężczyzna niechętnie skinął głową, a ja jak torpeda pognałam w stronę osiedla. Po przebiegnięciu jakichś czterystu metrów zorientowałam się, że biegnie za mną nikt inny, jak Bartek. Zaczęłam się śmiać pod nosem, widząc, jak ten „mutant” próbuje mnie dogonić. Po dwóch minutach morderczego maratonu znalazłam się pod klatką, gdzie z grzeczności zaczekałam na Kurka.
-  Poranny trening? – spytałam z uśmiechem na ustach, widząc jego rozpaloną do granic możliwości twarz. Teoretycznie nie miałam za co być dla niego opryskliwa.
- Można to tak nazwać. – roześmiał się i usiadł na ławce, w czasie kiedy ja poszłam zamknąć mieszkanie. Za moment znalazłam się z powrotem na dole. Mrugnęłam do Bartka i pobiegliśmy w drugą stronę.
Na miejsce przybiegliśmy  wykończeni. Zajęliśmy swoje miejsca, czyli obok siebie, bo wszyscy już się wygodnie usadowili. Klapnęłam od strony okna i oparłam głowę o szybę. Wyciągnęłam z torby książkę, którą chciałam zacząć czytać. Wspominałam już, że jestem molem książkowym? Zaczęłam od opisu i krótkiego streszczenia na okładce. Wtedy nadszedł Bartek i „padł” obok mnie.
- Co tam czytasz? – zaciekawił się.
- „Milczenie owiec”. Zaczynam dopiero. Nawet nie wiem za bardzo o czym to jest. Jak widzę tanią, a grubą książkę, to od razu ją kupuję. Jak bułki w spożywczaku. – zaśmiałam się.
- Mogę czytać z tobą? – zrobił maślane oczy.
- A czytaj, tylko dostosuj sobie tempo. Ostrzegam, że szybko czytam.  – pogroziłam mu palcem i otworzyłam lekturę na pierwszej stronie. Zaczęliśmy czytać kryminał, który okazał się być fantastyczną książką. W ten sposób przeleciała nam cała droga do Spały.
Zajechaliśmy na wielki parking i wysiedliśmy z autokaru. Spała, zarówno jak Szczyrek była moim drugim domem. Wiedziałam gdzie co się znajduje, jak gdzie dojść. Powędrowaliśmy do recepcji, dostałam pokój z Moniką, naprzeciwko siatkarzy. No trudno. Będzie głośno, ale my ich tam utemperujemy. Uśmiechnęłam się sama do siebie i ruszyłam do swojego lokum, słuchając idącej za mną Moniki. Weszłyśmy do naszego „królestwa”. Jak zwykle, niczego lepszego nie mogłyśmy się spodziewać. Dwa DŁUGIE, dębowe łóżka, mała komoda, telewizor i niewielkie biurko. Oczywiście z łazienką, która była dosyć dobrze wyposażona. Niestety bez wanny, ale mówi się trudno. Poszłam w ślady Moniki i rozpakowałam torby, wkładając  ubrania do szafy, a kosmetyki kładąc na półce w łazience. Położyłam się na łóżko i spojrzałam na kartkę, którą dostałam w recepcji. Wyglądała niestety mało przyjaźnie. O ósmej śniadanie, później prawie trzygodzinny trening, chwila przerwy, siłownia, czas wolny do obiadu, później znowu mała przerwa,  basen – niestety z chłopakami, co oznacza zabawę w  chlapanie i wrzucanie do wody, dalej przerwa i wieczorem ostatni trening, niestety łączony. Ale i tak lżejszy plan niż na ostatnim zgrupowaniu.
Założyłam biało czerwoną koszulkę, które jesteśmy zobowiązani nosić w Spale. Krzyknęłam do Moniki, która była w łazience, że wychodzę się przejść. Wzięłam swoje ukochane, czerwone conversy, a ponieważ było już cieplutko, ubrałam krótkie spodenki. Do kieszeni wzięłam telefon i wyszłam z pokoju, spotykając po drodze pana Bartmana.
- I jak tam? – spytał, kiedy dorównał mi kroku. – Jak nastroje przed mistrzostwami?
- Jak na razie wyśmienite. Czuję, że jesteśmy w dobrej formie i mamy szansę na złoto, ale nie będę zapeszać. – uśmiechnęłam się. – A wy? Przecież nie zostało wam wiele czasu.
- Po ostatnich osiągnięciach jesteśmy dobrej myśli. – powiedział, a nasza rozmowa zeszła na inne tory. Gadaliśmy o naszych zwierzakach. Zdziwiło mnie, ze prawie dwumetrowy facet może mieć małego yorka i kochać go nad życie, a w dodatku dać mu bardzo nietypowe imię – Bobek. Ale cóż, o gustach się nie dyskutuje. Pożegnałam się ze Zbyszkiem i poszłam do stołówki. Zamówiłam sobie sałatkę grecką, bo Monte na cały dzień wypełniony masą treningów i ćwiczeń, nie wystarcza. Usiadłam sobie pod oknem i „zajadałam” się sałatą, pomidorem i serem fetą. Niektórzy się dziwią, że coś takiego przechodzi mi przez gardło, ale ja jestem wielbicielką śródziemnomorskiej kuchni. Za chwilę zeszli też inni siatkarze oraz parę dziewczyn z drużyny. Posłały mi promienny uśmiech i usiadły w rogu pomieszczenia. W tym samym czasie, do mojego stolika przysiadł się Bartek.
- Co słychać? O mój Boże, jak tym możesz to jeść. – wskazał na moje drugie śniadanie i zakrył dłonią usta.
- Zwykła sałatka i bardzo zdrowa. Lepsze to, niż wysokokaloryczne Monte. – zaśmiałam się.
- I tak spalam te kalorie. Ty z resztą też. Podtucz się coś, bo w anoreksję wpadniesz, jak będziesz jeść te paskudztwa.
- Żadne paskudztwa. – postanowiłam się pobawić jego kosztem. – A kałamarnice jadłeś?  - spytałam z powagą, którą trudno mi było zachować, widząc jego przerażoną minę.
- Nie jadłem. I nie mam zamiaru. - powiedział z obrzydzeniem.
- Ale sushi w Japonii próbowałeś, prawda? – dalej drążyłam temat.
- Nie. Wystarczy, że w Londynie się zatrułem. Zmienimy temat? – błagał. Nie wytrzymałam i wybuchłam spazmatycznym śmiechem, a kątem oka widziałam, jak Bartek bacznie mi się przygląda i uśmiecha na mój widok, w stanie niepohamowanej radości.
- Z czego się tak śmiejecie? – Do stolika przyszedł Igła, Ziomek i Pit.
- Udowadniam Kurkowi, że nie korzysta z życia. – odpowiedziałam, kiedy trochę się uspokoiłam.
- W jakim sensie? – Igła poruszył brwiami. A ja strzeliłam ręką w czoło.
- Moja wina, że nie lubię sera fety, kałamarnic i surowych ryb? – powiedział zrezygnowany przyjmujący.
- Dobra Kuraś, daj spokój. Jak będziemy kiedyś we Francji to napakujemy cię ślimakami. Aśka na pewno będzie usatysfakcjonowana. – zaśmiał się Piotrek. - Kiedy macie trening? – zwrócił się do mnie.
- Za niecałą godzinę. Potem siłownia, obiad i basen, a wieczorem chyba mamy razem. – uśmiechnęłam się, a w oczach Bartka pojawiły się iskierki radości.
Grzecznie się pożegnałam i razem z Kurkiem poszłam w kierunku windy. Ponieważ nasze pokoje były na najwyższym piętrze, trochę musieliśmy poczekać w środku. Widziałam, że siatkarz bije się z myślami. W końcu nie wytrzymał i zbliżył się do mnie.
- Aśka, ja cię kocham. Wróć do mnie. Ja tak dłużej nie wytrzymam. – wyszeptał. Nie wiedziałam za bardzo, jak mam zareagować.
- Przecież cię prosiłam. Obiecałeś, że nie będziesz do tego wracał, a poza tym… - nie skończyłam, bo mocno mnie do siebie przytulił i zachłannie pocałował…

Co u Was słychać? Jak obstawiacie niedzielny mecz. Wygra Sovia, czy ZAKSA? Całym sercem kibicuję Resovii, ale oczywiście nie dzielę was na Kibiców pierwszej, czy drugiej drużyny! :) Mam nadzieję, że rozdział się podoba, bo ja osobiście jestem z niego zadowolona. Pozdrawiam :) 

10 komentarzy:

  1. Jak zwykle świetny.Najlepsza końcówka rozdziału.Ciekawe jak zareaguje Aśka.Czekam n kolejny i zapraszam.
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah nie ma to jak zapomnieć zamknąć domu :D Reakcji Bartka bym się w życiu nie spodziewała, tej na końcu :O Aśka udaje niby obojętną ,a przecież widać to jak stąd do Chin ,że dalej go kocha :))


    pozdrawiam ciiiiiieplusio i zapraszam do siebie na 31 ;-) http://back-to-love-one-step.blogspot.com/2013/04/rozdzia-xxxi.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na 32 na back-to-love-one-step.blogspot.com i jeśli będziesz mieć ochotę na nowość w moim wykonaniu siatkarskie-uniesienie.blogspot.com ;-)

      Usuń
    2. w twoim wykonaniu - zawsze :)

      Usuń
  3. Nie dziwię się, że jesteś z niego zadowolona, bo jest naprawdę fajny :) Bardzo dobrze, że Kurek tak łatwo nie odpuścił. Miejmy nadzieję, że będą tego efekty :) Końcówka rozdziału najlepsza i tym bardziej nie mogę doczekać się następnego.
    Pozdrawiam :)
    [fighting--for--happiness.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że Bartkowi nadal zależy i dobrze, mam nadzieję, że będą razem, o! ;)

    Zapraszam również na początek nowej historii do siebie:
    http://everybody-needs-a-chance-at-love.blogspot.com


    Pozdrawiam, inaccessiblegirl!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnyyy rozdział ;)) Nie mogę się doczekać kolejnego! Jeśli jest taka możliwość byś mogła mnie informować o kolejnych wpisach byłabym wdzięczne!! ;3
    Tymczasem zapraszam do siebie :)
    http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
    http://4volleyball44.blogspot.com/
    Mam nadzieję że pozostawisz po sobie jakieś znaki :)!!
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nowy rozdział do siebie. ;)
    http://everybody-needs-a-chance-at-love.blogspot.com/
    Pozdrawiam serdecznie! ;)

    OdpowiedzUsuń