środa, 27 lutego 2013

Rozdział 32


Obudziła się po piątej rano. Wstała, przeciągnęła się i zerknęła za okno. Na termometrze dwanaście stopni, słońce i delikatny wiaterek. Wymarzona pogoda na „spacer” po Tatrach.
Zeszła na dół, rozczesała swoje długie włosy. Do kuchni przyciągnął ją piękny zapach. W pomieszczeniu stała mama.
- Cześć kochanie. – uśmiechnęła się na widok córki i wróciła do smażenia naleśników.
- Mamo… Wstałaś tak wcześnie, żeby zrobić mi śniadanie? – zaśmiała się Asia.
- Dla mojej taterniczki wstałabym jeszcze wcześniej. Gdzie się dzisiaj wybierasz? – spytała.
- Na Skrajny Granat.
- Twój ulubiony szlak. Tylko uważaj, proszę. Wiesz dobrze, że Orla Perć lubi zaskakiwać.
- Muszę sobie zrobić rozgrzewkę. – uśmiechnęła się Strzelba.
- Rozgrzewkę? – roześmiała się mama. Zawsze podziwiała swoją córkę za zamiłowanie do gór.
- No tak. Mam zamiar iść jeszcze na Świnicę mamo. Ale nie dzisiaj.
- Boże dziecko, byłaś tam już tyle razy, ale zawsze się o ciebie boję. – pokiwała głową.
- Dam sobie radę. Skoczę jeszcze do schroniska. Może się załapię na jedną zmianę. Dawno nikogo nie… ratowałam. – zaśmiała się. Asia pochłonęła śniadanie i pobiegła spakować sprzęt. Trasa, którą wybrała była dosyć wymagająca, dlatego wzięła na wszelki wypadek
czekany. Ubrała się w swoją czerwoną kurtkę, z nadrukiem TOPR, którą miała obowiązek nosić w tatrach i założyła buty.
- Dobra mamo, wrócę dzisiaj wieczorem, albo jutro przed południem. Pewnie zatrzymam się w Murowańcu. – pożegnała się z mamą. Po kilkudziesięciu minutach stała przy wejściu na szlak. Szczęśliwa, ruszyła w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego.

Raniutko w Bełchatowie…

- Monika, wiesz może, co u Asi? – spytał Bartek, widząc Libero, która szła na trening.
- A co ci do tego? Zraniłeś ją, nie wystarczy ci jedna? – powiedziała z przekąsem.
- Byłem u Aśki, tłumaczyłem jej, że nic mnie z Blanką nie łączyło. Uwierzcie mi! – zaczął rozpaczać.
- Bartek, naprawdę? Zawsze ci wierzyłam, ale tym razem nie potrafię…
- Naprawdę! Dziewucha mści się na mnie! Jak mam ją przekonać! Proszę, pomóż mi. – przyjmujący złożył ręce jak do modlitwy.
- Dobra Kuraś. – powiedziała w końcu. – Aśka jest w Zakopanem. Musiała chwilę odetchnąć od tego wszystkiego.
- Cholera, jak ja się teraz dostanę do Zakopanego?
- Bierz auto i jedź. Wyciągnę od niej kiedy i gdzie będzie chodzić i się na pewno spotkacie. Tylko tak możesz ją odzyskać. – rzekła spokojnie.
- Monia, dziękuję! – Bartek wyprzytulał Aśkę i pobiegł do domu. Spakował się w błyskawicznym tempie, zadzwonił do trenera i wyjechał. Czego to się dla miłości nie robi…

Gdzieś koło Hali Gąsienicowej…

Aśka wyłoniła się już zza drzew i rosnącej na stokach kosodrzewiny. Nic nie przeszkadzało jej w podziwianiu widoków. Upajała się krajobrazem i górskim powietrzem. W dusznym Bełchatowie brakowało jej wolności, której tutaj miała największą dawkę. Wychodząc coraz wyżej dostrzegała zarysy innych szczytów. Przystanęła i spojrzała we wszystkie strony, z prawej Zawrat, naprzeciw Kozi Wierch, a z lewej Kościelec. Przypomniała jej się wycieczka z Bartkiem. Starała się wymazać ją z pamięci, ale trudno było ukrywać, że była to jedna z najlepszych w jej życiu. Usiadła na kamieniu i wyciągnęła mapę, dalej się rozglądając. Wzięła do ust kilka łyków mineralnej i poszła dalej. Po dwudziestu minutach wyszła na piętro hal. Jednak tu skończył się spacerek, a zaczęła wspinaczka. Aśka wyciągnęła rękawiczki, żeby nie poranić rąk i zaczęła brnąć po ścianie. Kilkadziesiąt metrów do góry, bez asekuracji nie należy do najbezpieczniejszych pomysłów. Jednak dziewczyna lubiła wyzwania. Szła dalej szlakiem, który odbił nieco w prawo. Po kilkunastu minutach monotonnej wędrówki wśród drzew, Aśka wyszła na ścianę Granatu, z której rozciągały się nieziemskie widoki. Dalej szlak prowadził po nieco łatwiejszych do pokonania, ale zdradliwych skałkach. Oczywiście dziewczyna bez najmniejszego problemu je pokonała, chociaż dla przeciętnego turysty jest to nie lada wyzwania. Strzelby do „przeciętnych” nie zaliczamy. (Trudno sobie to wyobrazić, ale pod nogami Hala gąsienicowa, a nad głową skały i niebo).
Aśka po długim zmaganiu z niełatwą górą dotarła na szczyt. Uniosła głowę do góry i popatrzyła z uśmiechem w niebo, jakby chciała podziękować Bogu, że mogła tu wrócić. Do miejsca, gdzie spędzała najpiękniejsze chwile swojego życia. Usiadła na trawie, której skrawek znalazła jeszcze wśród skał. Siedziała tak dziesięć minut. Kiedy wstawała by iść dalej, usłyszała stłumiony krzyk, a po chwili zobaczyła człowieka spadającego żlebem w dół z Kościelca do przełęczy. Najczęściej jest to śmierć na miejscu, ale w historii ratownictwa wielokrotnie ludziom udawało się przeżyć takie wypadki. Szybko wyciągnęła telefon i wpisała numer do swojego znajomego, który tak jak ona był ratownikiem. Tym samym zdawała sobie sprawę, że pierwszy raz od kilku lat życie człowieka zależy od niej, gdyż jest najbliżej poszkodowanego.
- Hej Asiu. Dawno się nie widzieliśmy! – usłyszała głos.
- Słuchaj Paweł, poważna sprawa. Jestem Na Skrajnym Granacie i właśnie widziałam jak turysta spadł żlebem z Kościelca do przełęczy. Jestem na rzut kamieniem. Zejdę granią i za około dwadzieścia minut będę już przy nim.
- Jasne. Idź. Wysyłam helikopter. Masz sprzęt?
- Oczywiście. Tylko się pospiesz. Pogoda się zmienia. – dodała, widząc nadchodzące z zachodu ciemne chmury.
- Wiem, trzymaj się mała. Za chwilę będzie pomoc. – zakończył połączenie, a Aśka wręcz zbiegała po skalnych półkach.

Też w Zakopanem…

Bartek od paru godzin był już na miejscu. Chcąc skorzystać z okazji, wziął sprzęt i udał się na wycieczkę. Pogoda dopisywała, dlatego wybrał się na Kościelec, chcąc sobie przypomnieć wyprawę, którą odbył tam razem z Asią. Szedł równym tempem, podziwiając widoki. W oddali widział inne szczyty. Uwielbiał góry, a Strzelba zaszczepiła w nim jeszcze większą miłość do nich. Jego zamyślenie przerwał wyraźny krzyk. Chłopak idący jakieś trzysta metrów przed nim pośliznął się i runął w dół. Bartek przestraszył się nie na żarty. Za wszelką cenę chciał mu pomóc. Wyciągnął linę i nabił w ścianie haki.
- Trzy haki. – powiedział do siebie, przypominając sobie rozważną decyzję Asi, która uratowała jej życie. Solidnie zawiązał supeł i przy pomocy czekanów zaczął schodzić w dół. Po kilkunastu minutach był przy rannym. Jak na złość na dole nie było zasięgu, czyli z wołania o pomoc nici. Mógł tylko liczyć na to, że ktoś inny ich zauważy. Mężczyzna, na oko dwudziestokilkuletni leżał nieprzytomny, z rozbitą głową i rozciętym łukiem brwiowym, z którego sączyła się krew. Kurasiowi zaczęły drżeć ręce. W duchu modlił się, żeby ktoś w końcu tędy przechodził. Jego modlitwy zostały wysłuchane…
Po pięciu minutach na horyzoncie ukazała się wysoka, szczupła postać. Po kolorze kurtki, Bartek rozpoznał w niej ratownika.


Aśka z niemałym trudem pokonywała trasę przysypaną jeszcze śniegiem, która w lecie jest zwykłym spacerkiem. W oddali zobaczyła dwóch ludzi. Jeden leżał w bezruchu, co oznaczało, że jest poszkodowanym turystą, a nad nim klęczał drugi mężczyzna. Dziewczyna przyspieszyła kroku i za chwilę znalazła się przy nich.
- Co mu się stało? – spytała, patrząc na zdziwionego mężczyznę.
- Rozbił głowę i rozciął łuk brwiowy. Oddycha, ale jest nieprzytomny…
- Aha. – odparła, wyciągając z plecaka apteczkę i ściągając rękawiczki.
- Jest pani ratownikiem? – spytał, biorąc od dziewczyny bandaż.
- Tak. – rzuciła Aśka, niewiele myśląc. Kuraś nie zdawał sobie sprawy, z kim właśnie rozmawiał. Tak samo jak on, dziewczyna miała twarz zakrytą kominiarką, a poza tym, nie było czasu, żeby się sobie specjalnie przyglądać.
- Jest śmigłowiec! – ucieszyła się i zaczęła machać rękami. Po chwili zostały spuszczone nosze, na których Aśka umiejętnie ułożyła poszkodowanego. Dała znać pilotom, żeby lecieli prosto do szpitala, a oni wrócą spokojnie do schroniska.
Bez słowa wspięli się z powrotem na ścianę, a później, skupiając się jedynie na drodze, doszli na szczyt Kościelca. Usiedli na kamieniach, a Aśka rozpięła kurtkę i ściągnęła kominiarkę. Bartek zamarł…

Cześć! Powiedzcie mi wprost, czy nie zanudzają Was te rozdziały o górach. Przyznam się, że kocham góry tak, jak siatkówkę i mogę o nich gadać godzinami, tak samo jak chodzić. Komentujcie!

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 31


Następnego dnia…

- Kurek do cholery, co ty wyprawiasz? – wrzeszczał Nawrocki, widząc jak Bartek po raz kolejny wyżywa się na piłce.
- Przepraszam trenerze. – mruknął pod nosem i dalej „wbijał gwoździe”.
- Co się z tobą dzieje Kuraś? – spytał Winiar, kiedy siedzieli już w szatni.
- Jak to co? Zostawił Aśkę dla jakiejś plastikowej laski. – odezwał się Kubiak. Bartek gwałtownie wstał i podszedł do Dzika, łapiąc go za koszulkę.
- Coś ty powiedział? – warknął.
- Wyluzuj stary. – odepchnął go. – Myślisz, że nie wiem w jakim Aśka jest stanie?
- To nie moja wina. Sam nie wiem, jak mam ją przekonać. Blanka naopowiadała jej jakichś bzdur i teraz wszystko mści się na mnie!
- To nie ta lalunia, co z nią chodziłeś dwa lata temu? – spytał Bartman. – Powiedz po prostu, że dalej ci się podoba.
- Wcale nie! Nie znoszę jej. Nagle przypomniała sobie o wielkiej miłości… - powiedział przyjmujący z ironią w głosie.
- No to w czym problem. Zasuwaj do Strzelby i wytłumacz jej wszystko. Przecież jest zdrowo-myślącym człowiekiem. Zrozumie. – wtrącił Paweł.
- Myślisz, że ci uwierzy… - powiedział, a raczej stwierdził Michał. - Podobno Aśkę wyciągnęli ze składu w klubie i możliwe, że nie dostanie powołania do reprezentacji. Jest załamana.
- A skąd wiesz? – zainteresował się Bartek.
- Monika mi opowiadała. Była u niej wczoraj i widziała w jakim strasznym jest stanie.
Kurek stanął jak wryty. Złapał torbę i wyleciał z szatni, jak poparzony. Wsiadł do auta i z piskiem opon pojechał do Aśki. Zadzwonił dzwonkiem, ale nikt nie otwierał. Pomyślał, że może nie ma jej w domu, ale czekał. Po kilkunastu minutach na klatce pojawiła się Strzelba. Bartek ucieszył się na jej widok.
- Co ty tu robisz? – spytała ostentacyjnie.
- Jak to co? Muszę ci to wszystko wytłumaczyć… Kocham cię Asia, nie zostawiaj mnie. Zrozum, że ja z nią nie jestem. Blanka mści się na mnie. – powiedział rozpaczliwie, ale na dziewczynie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.
- Po pierwsze, ja cię nie zostawiłam, tylko ty mnie, a po drugie, to myślisz, że tak po prostu ci uwierzę? – po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Kurek chciał ją zetrzeć, ale Aśka odwróciła twarz. - Proszę, zostaw mnie. Ja ci mówiłam o sobie wszystko. Jak widać, ty nie… Skąd mogę mieć pewność, że nie grałeś na dwa fronty, co?
- Czyli nie masz pojęcia na czym opiera się związek. Na zaufaniu. – zaakcentował ostatnie słowo.
- Myślisz, że ci nie ufałam? Wierzyłam w każde twoje słowo, aż do tej chwili. Niestety w twoje ostatnie nie mogę uwierzyć. Nie rób z siebie ofiary, tylko przyznaj się, że mnie oszukałeś. A teraz idź sobie i nie przychodź tu więcej. – dziewczynie złamał się głos i weszła do mieszkania, zamykając Kurkowi drzwi przed nosem.
- Cholera! – wrzasnął i zbiegł po schodach.

Aśka nie mogła tego dłużej znieść. Wszystko ją przerosło. Wyciągnęła telefon. Zadzwoniła do trenera, prosząc o dwa dni wolnego, a później… do swojej mamy.
- Cześć mamo… - odezwała się.
- Kochanie, cieszę się, że dzwonisz. Ale czy mi się wydaję, że jesteś smutna?
- Wytłumaczę ci jutro. Przyjadę na dwa dni, bo muszę odetchnąć. Nie będę wam przeszkadzać? – spytała z niepewnością.
- Jeszcze się pytasz Asiu? Przyjeżdżaj jak najprędzej. Niestety taty nie ma,  bo wyjechał na delegację, ale mi możesz wszystko powiedzieć. – powiedziała z troską mama.
- Dziękuję mamo. Będę może jeszcze dzisiaj wieczorem. Papa.

Poszła do pokoju i zaczęła się pakować. Wysłała sms’a Monice, gdzie się wybiera. Potrzebowała gór, rześkiego powietrza i kogoś, kto ją zrozumie i wysłucha. Wrzuciła do walizki wszystkie potrzebne rzeczy i była gotowa. Wsiadła do swojego samochodu i odjechała w kierunku Zakopanego. Po czterech godzinach drogi, siatkarka była w swoim rodzinnym domu. Weszła do środka, gdzie od razu powitała ją mama.
- Cześć kochanie. Rozbierz się. Co się stało? – spytała, zabierając od niej kurtkę.
- Mam masę problemów. – powiedziała, a z jej oczu popłynęły pojedyncze łzy.
- Asiu, co się stało? – mama ją przytuliła.
- Bartek mnie zostawił. I najgorsze jest to, że nie dowiedziałam się o tym od niego, tylko od jego nowej dziewczyny. – nie mogła się opanować.
- Przykro mi, ale tak bywa. Czasem ktoś nas zrani, ale musimy się z tym pogodzić. Nie możesz uzależnić swojego życia od jego błędów. Masz pasję. Siatkówkę. Jesteś mistrzynią Europy, kraju, kapitanem reprezentacji, Skry Bełchatów. – wyliczała, a Aśka wybuchła rzewnym płaczem.
- Czemu płaczesz kochanie?
- To jest ten drugi problem. – otarła łzy. – Trener poprosił mnie ostatnio do gabinetu. – powiedziała nieco spokojniej. – Powiedział, że Oliwia zajmie moje miejsce na ataku i będzie nową kapitan. Jednak najbardziej martwi mnie to, że pewnie nie dostanę powołania do reprezentacji. – ukryła twarz w dłoniach, a siedząca obok mama zaniemówiła.
- Ale przecież jesteś kapitanem! Nie mogą cię tak po prostu wycofać! – zbulwersowała się pani Pisarek.
- Mogą mamo. Wszystko przez tą kontuzję… Zniszczyła mi karierę.
- Będzie dobrze. Zobaczysz, że jeszcze pojedziesz na Igrzyska i wrócisz ze złotym medalem. Jestem tego pewna. – uśmiechnęła się i przytuliła córkę.
Było po ósmej. Aśka wzięła długą gorącą kąpiel i położyła się do łóżka. Zerknęła na ekran telefonu. Wyświetliło jej się dziesięć nieodebranych połączeń od Bartka. I sms od Moniki.

Cześć Asiu!
Mam nadzieję, że lepiej się czujesz.
Odpocznij sobie i niczym się nie martw.
Ja tu o wszystko zadbam J

Dziewczyna uśmiechnęła się po przeczytaniu wiadomości. Zadzwoniła jeszcze do Maćka, którego zaniedbywała przez ostatnie miesiące. Położyła telefon przy łóżku dosłownie na ułamek sekundy, gdyż zaraz zadzwonił. Do Strzelby dobijał się Dawid.
- Hej Asiu. Co słychać? – spytał wesoło, a dziewczynie od razu poprawił się humor.
- Wszystko w porządku.
- Może wyskoczyłabyś jutro na kawę?
- Wiesz… - zaśmiała się. – Jestem w Zakopanem.
- Co ty tam robisz? – zdziwił się.
- Tu jest mój dom rodzinny.
- Aha. No to miłego wypoczynku. Odpoczywaj. Tylko wracaj szybko, bo będę tęsknił.
- Odpoczywaj ode mnie, dopóki możesz. Dobranoc. – rozłączyła się.
Koło dziesiątej zasnęła, gdyż następnego dnia czekał ją ciężki dzień. Oczywiście szła w góry.

Wieczorem w Bełchatowie…

Bartek siedział na fotelu w salonie. Wszędzie było ciemno, nigdzie nic nie było słychać. Był sam. Sam ze swoimi myślami. Nie miał na nic siły, jednak nadal nie miał zamiaru się poddać i stracić Asi. Wiedział, że musi o nią zawalczyć. Nie mógł sobie wybaczyć, że przez nieuwagę, sens jego życia zawisł na włosku.

Co słychać? Ferie się kończą! Ja tego nie przeżyję! L Kto cierpi tak samo jak ja?

środa, 20 lutego 2013

Rozdział 30


- Pięknie wyglądasz. – powiedział Dawid, zerkając na Aśkę.
- Dziękuję. – wyszeptała, nie chcąc w żaden sposób prowokować mężczyzny do jakichkolwiek flirtów.
- Jedziemy? – spytał, na co dziewczyna przytaknęła.
Kilkanaście minut później znaleźli się w pięciogwiazdkowej restauracji. Znaleźli stolik w rogu pomieszczenia. Zamówili odpowiadające im dania i nastała cisza, którą przerwał Dawid.
- Tak właściwie, to dlaczego dzisiaj w parku płakałaś? – spytał.
- Chwila słabości. – próbowała się wykręcić. Zaczęła intensywnie mrugać powiekami, chcąc powstrzymać cisnące się do oczu łzy.
- Nie wierzę… Powiedz, co się stało. – naciskał.
- Chłopak mnie zostawił, o czym się dowiedziałam od jego nowej dziewczyny. – odparła Strzelba po chwili zastanowienia.
- Przykro mi. Przepraszam, że cię o to pytałem.
- Nie szkodzi. To nie twoja wina. – powiedziała Aśka. Dawid wziął do ręki jej prawą dłoń. Dziewczyna nie protestowała. Ostatecznie, wszystko było jej jedno.
- Zejdźmy z tego tematu. – uśmiechnął się. – Czym się zajmujesz? Jesteś bardzo wysoka, pewnie uprawiasz jakiś sport. – zaczął.
- Czym się zajmuję? – przerwała, chcąc wymyślić coś na poczekaniu. Ostatecznie stwierdziła, że nie będzie go okłamywać. – Jestem siatkarką. – powiedziała.
- Serio? Miałem wrażenie, że skądś cię znam. Jak masz właściwie na nazwisko, bo nie zdążyłem spytać. – roześmiał się.
- Pisarek. Joanna Pisarek.
- To teraz wszystko jasne. – Dawid posłał swojej towarzyszce promienny uśmiech.
- A ty?
- Nazywam się Dawid Wesołowski. Jestem menadżerem Jastrzębskiego Węgla i jednym z głównych sponsorów.
- To… świetnie. Dziwne, że nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, skoro masz tak wiele wspólnego z siatkówką. Co cię tak właściwie sprowadza do Bełchatowa?
- Musiałem omówić pewne sprawy z prezesem Skry Bełchatów.
- Aha. – Aśka posmutniała.
- Czemu się nie uśmiechasz? – ponownie spytał.
- Mam problemy zawodowe. Wycofano mnie z głównego składu. Możliwe, że nie dostanę powołania do reprezentacji. – wyszeptała, walcząc ze łzami. Dawid to zauważył.
- Nie martw się. Będzie dobrze. Nie wierzę, żeby taka zawodniczka nie znalazła miejsca w drużynie narodowej. – uśmiechnął się, chcąc dodać jej otuchy. Mężczyzna przysunął się bliżej siatkarki. Zaczął się do niej „niebezpiecznie” zbliżać. Z punktu widzenia Aśki, nie było to zbyt dobre położenie. Bynajmniej nie miała ochoty na nowe związki. Na szczęście z zaistniałej sytuacji wybawiła ją kelnerka, która przyniosła zamówienie. Zjedli rozmawiając o wszystkim i równocześnie o niczym. Kiedy wychodzili z restauracji, wybiła godzina szesnasta. Dawid, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, odwiózł Aśkę do domu.
- Mam nadzieję, to powtórzymy. Dasz mi swój numer? – uśmiechnął się. Strzelba odwzajemniła uśmiech i podyktowała mu ciąg dziewięciu cyfr.
- Dziękuję za obiad. – powiedziała i chciała wysiąść.
- Nie pożegnasz się ze mną? – spytał w pewnej chwili i wskazał na swój policzek.
- Ależ oczywiście. – Strzelba zdobyła się na delikatny uśmiech i złożyła w wyznaczonym miejscu delikatny pocałunek, po czym pomaszerowała do swojego mieszkania.

A tymczasem u Bartka…

Bartek wracał z treningu. Wyciągnął z kieszeni telefon i zobaczył jedną wiadomość od Aśki. Uśmiechnął się mimowolnie i odczytał sms’a. Przy każdym następnym przeczytanym wyrazie, jego mina coraz bardziej wyrażała smutek. Najbardziej zabolały go słowa to już koniec… Czym prędzej pobiegł do domu. Wchodząc, zdziwił się widząc otwarte drzwi. Mógłby przysiąc, że zamykał je przed wyjściem. To kogo tam zobaczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania.
- Blanka. – bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Cześć kochanie. Dawno się nie widzieliśmy. – słodko zaszczebiotała.
- Jak się tu dostałaś!? – krzyczał.
- Nie pamiętasz, jak dałeś mi klucze do swojego mieszkania, jeszcze wtedy, kiedy…
- Nie przypominaj mi, kiedy to było! – darł się tak, że chyba całe osiedle go słyszało.
- Dobrze kochanie. – uśmiechnęła się ironicznie.
- Nie mów tak do mnie. A teraz gadaj! Co powiedziałaś Asi!?
- Co jej powiedziałam? Bartusiu, po prostu wyrównałam z tobą rachunki.
- Czemu mi to robisz? – spytał już nieco spokojniej.
- Nie pamiętasz jak mnie zostawiłeś?! – teraz to ona krzyczała.
- A ty pamiętasz dlaczego to zrobiłem?
- To wszystko była twoja wina, gdybyś bardziej dbał o nasz związek, nigdy bym nie poszła do innego faceta. To nie moja wina, że wolisz chodzić z piłką za rękę!
- Daj mi spokój i wynoś się! – wskazał na drzwi.
- Jeszcze się zobaczymy kochanie. – powiedziała na odchodnym i zabrała się z mieszkania.
Bartek usiadł na skraju kanapy i ukrył twarz w dłoniach. Zastanawiał się, jak ma przekonać Aśkę, że to co mówiła Blanka było czystym kłamstwem.

A u Moniki…

Monika martwiła się o Aśkę. Nie odzywała się, bo krótkiego sms’a o treści „żyję” nie można nazwać specjalnym kontaktem. Szła w kierunku jej osiedla, licząc, że zastanie przyjaciółkę w domu. Wpadła na klatkę i zadzwoniła dzwonkiem. W drzwiach stanęła Strzelba. Była załamana.
- Asia, co się stało?! – spytała przerażona Monika.
- Monia… - wydukała. – Żebyś ty wiedziała… - zaczęła płakać. Libero nigdy nie widziała przyjaciółki w takim stanie.
- Co mam wiedzieć?! – gorączkowała się. – Choć, wszystko mi opowiesz. I nie płacz już, bo ja się rozpłaczę. – powiedziała i wepchnęła Aśkę do mieszkania, po czym zaprowadziła do salonu. – Teraz mi powiesz? – Strzelba przytaknęła.
- Bo po pierwsze… Straciłam miejsce w dwunastce. Oliwia będzie teraz waszym kapitanem i atakującą. A co gorsza, nie wiadomo, czy… - wybuchła płaczem. – Czy dalej będę grać w reprezentacji.
- Asia… Ale jak to?! – Monika nie mogła uwierzyć w słowa przyjaciółki.
- A żeby tego było mało… Bartek mnie zostawił dla jakiejś plastikowej brunetki… - zaczęła kręcić głową i płakać jak małe dziecko, które zgubiło gdzieś swoją mamę.
- Tak mi przykro… Kurek pożałuje, zobaczysz. - dziewczyna przytuliła atakującą. – Ale się nie poddawaj. Walcz o to miejsce. Oliwia nie dorasta ci do pięt! – powiedziała zbulwersowana.
- Trener myśli inaczej. Muszę się z tym pogodzić. – mówiła przez łzy.
- Ale gdzie byłaś dzisiaj, czemu się nie odzywałaś?
- Poznałam menadżera Jastrzębskiego Węgla. Pomógł mi dzisiaj. Byłam z nim w restauracji. – Monika przytaknęła.
- Rozumiem, że nie pojawisz się dzisiaj na następnym treningu…
- Nie. Nie mogę się pokazać w takim stanie. – Aśka wstała i spojrzała do lustra. Wyglądała jak sto nieszczęść. Podkrążone od płaczu oczy wyglądały strasznie w połączeniu z bladą jak ściana twarzą. – Idź już, bo się spóźnisz. – zwróciła się do koleżanki.
- Tylko nie zrób niczego głupiego, dobrze? – powiedziała, zapinając płaszcz.
- Nie mam zamiaru. – delikatnie się uśmiechnęła i zamknęła drzwi za Moniką, po których zaraz się osunęła, znowu zaczynając płakać.

Szczerze mówiąc, to najlepiej pisze mi się dramaty J. Przepraszam, że jako link do Blanki dodałam Scarlett Johansson,a do Dawida Liama Hemswortha ale jak pisałam, to mi się skojarzyli J Komentujcie! J

wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 29


…niestety przez najbliższe mecze nie pojawisz się w składzie, zastąpi cię Oliwia. Przykro mi, wiem, że to nie od ciebie zależy, że ostatnio słabiej grasz. Przeszłaś okropne kontuzje, które uniemożliwiają ci grę na twoim poziomie, ale no cóż… jestem zmuszony na pewien czas wyłączyć cię z dwunastki. – powiedział trener. Aśka czuła, jak łzy zbierają jej się pod powiekami, a ręce zaciskają się w pięści. – Ponadto, kapitanem, zgodnie z regulaminem zostanie na pewien czas Oliwia Kmąk. Często kariera sportowa jest okrutna, ale musisz się z tym pogodzić, że najbliższy miesiąc spędzisz na trybunach. Niestety również nie jestem pewny, czy zostaniesz powołana do reprezentacji. Wiem, że na początku byłaś faworytką, ale teraz sytuacja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. – ostatnie słowa były ostatecznym ciosem, który dobił Strzelbę. Ledwo wytrzymywała nie grając jeden dzień, a co dopiero patrząc na zespół z… trybun. Kapitan reprezentacji Polski, nie znajdzie miejsca w klubowym składzie, a co gorsza na mistrzostwach?
- Dobrze trenerze… - wydukała, tłumiąc cisnące jej się do oczu łzy. – Chciałam powiedzieć, że przykro mi, że pana zawiodłam. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze udowodnię panu, że jestem dobrą siatkarką. – powiedziała jednym tchem, pożegnała się i szybkim krokiem wyszła z hali.
Matlak siedział w gabinecie, mając okropne wyrzuty sumienia. Czemu to zrobił? Przecież to nie jej wina. Jeśli grała, to znaczy, że była w stanie.

Aśka nie zważając na nic, biegła w kierunku parku. Przebiegała kolejne czerwone światła, nie zwracała uwagi na potrącanych przechodniów. Wpadła do jedynego zielonego zakątka w mieście i usiadła przy fontannie. Zawsze była twarda. Rodzice uczyli ją, że w życiu zdarzają się przeciwności losu, a szczególnie w sporcie. Popatrzyła na wodę, na kolejne krople, które wpadają do wody i giną w jej głębi. Czy z nią nie było tak samo? Zaczęła odnosić sukcesy zaledwie kilka lat temu, ale słodka passa się skończyła i jak kropla utonęła. Ukryła twarz w dłoniach i dała upust swoim emocjom – wybuchła rzewnym płaczem. Nigdy tego nie robiła, nie poznawała się. Udawała twardziela, a tak naprawdę była wrażliwa i delikatna. Czemu się tak zmieniła. Siedziała tak kilkanaście minut, wpatrując się w korony drzew poruszane na wietrze. Myślała o tym, czy kiedykolwiek powróci do dawnej formy. Czy odzyska opinię jednej z najlepszych siatkarek świata. W głębi serca o tym marzyła, ale miała świadomość, że najpiękniejsze chwile jakie przeżyła już minęły. Przypomniała sobie wszystkie tytuły zdobyte w ostatnim czasie, ale również moment, w którym pierwszy raz wyszła na boisko, pierwszy raz wzięła do rąk piłkę. Była autorytetem zarówno w kadrze narodowej, jak i w klubowym zespole. Czemu to wszystko tak szybko się skończyło? Otarła łzy i postanowiła iść do Bartka. Zawsze był dla niej podporą, dlaczego nie tym razem? Poszła w kierunku dobrze znanego jej osiedla, na którym mieszkał siatkarz. Przyspieszyła kroku. Potrzebowała czyjegoś ramienia. Musiała się komuś wygadać. Na pewno nie Monice, gdyż nie chciała jej psuć świetnego nastroju. Zadzwoniła do drzwi. Po chwili jej oczom ukazała się wysoka farbowana brunetka z piwnymi oczami.
- Hej? – powiedziała, a raczej zapytała z przekąsem, żując przy tym gumę. Strzelbie oczy wyszły z orbit kiedy zobaczyła inną dziewczynę w mieszkaniu siatkarza. Myślała, że to może jakaś krewna, dlatego nie chciała urządzać komedii.
- Zastałam może Bartka? – spytała cicho.
- Nie, poszedł na trening. A tak w ogóle kim jesteś? – spytała, mieląc ustami.
- Nazywam się Aśka. Jesteśmy parą. A ty to przepraszam…
- Aha. Mówił o tobie! – na te słowa Strzelba się uśmiechnęła. – O ile wiem, to ciebie nic nie łączy z Bartoszem. Przecież się rozstaliście. Zdradziłaś go, prawda? – powiedziała nieznajoma zupełnie bez emocji.
- Że co?! – Aśka podniosła głos. – Kim ty w ogóle jesteś? Skąd się tu wzięłaś? – atakująca zalała dziewczynę pytaniami.
- Spokojnie. Nie dziwię się, że z nim zerwałaś, skoro taka narwana jesteś. Nazywam się Blanka, jestem jego dziewczyną. – uśmiechnęła się z ironią w geście triumfu. Aśka nie mogła w to uwierzyć. Jeden dzień, jedna godzina, a życie wystawia ją na taką próbę? I jak on mógł? Myślała, że jest inny. Zawiodła się. Jeszcze raz spojrzała na wybrankę Kurka i wyszła z bloku. Wróciła do domu. Wzięła telefon i wysyłała Bartkowi sms’a.

Szkoda kochanie, że osobiście
nie przedstawiłeś mi swojej dziewczyny.
Muszę przyznać, że się na tobie zawiodłam.
Myślałam, że jesteś inny, ale jak widać – nie.
Chyba rozumiesz, że to nie ma sensu.

Odłożyła telefon na szafkę i położyła się na łóżku, jeszcze raz wybuchając płaczem.
Było południe, a za oknem piękna pogoda. Aśka chciała się rozładować, ale nie biorąc garść środków uspokajających i popijając je litrem wódki. Nie, tak nie robi mądry człowiek, a Strzelbę do takich można było zaliczyć. Ubrała adidasy, dres i wybiegła z mieszkania. Zaczęła biegać sprintem, chcąc się po prostu…zmęczyć. Wiedziała, że jej nie wolno, że to niedobrze dla łydki, ale nic jej to teraz nie obchodziło. Cały czas czuła w kieszeni wibrację telefonu. Wiedziała, że to Bartek albo Monika. Z tym pierwszym nie miała już o czym rozmawiać, a przyjaciółce nie chciała psuć najpiękniejszych chwil jej życia.
Biegła tempem jak na 60m. Jednak niedaleko parku złapał ją potworny ból w okolicach łydki. Czuła jakby ktoś wbił jej nóż w nogę. Łzy cisnęły się jej do oczu, ale nie zwracała na to uwagi. Utykając, biegła dalej. W końcu zatrzymała się i z trudem usiadła na ławce, po czym zaczęła płakać. Nie obchodziło jej, że każdy patrzy w jej stronę, zastanawiając się, czy dziewczyna nie odeszła przypadkiem od zmysłów. Po chwili poczuła ciepłą dłoń na swoim ramieniu. Podniosła głowę, a jej oczom ukazał się wysoki mężczyzna.
- Nic pani nie jest? – spytał z troską. Najwyraźniej nie wiedział kim jest. To nawet lepiej.
- Nie nic. Przepraszam. Mam zły dzień. – gwałtownie się podniosła, ale od razu opadła na swoje siedzenie, gdyż łydka bolała ją niemiłosiernie.
- A jednak coś z panią nie tak. – popatrzył na nią swoimi wielkimi oczyma.
- Niech się pan nie martwi. Poradzę sobie. – powiedziała, usiłując stać o własnych siłach.
- Żaden pan. – uśmiechnął się. – Dawid jestem. – podał jej rękę.
- Joanna. – dziewczyna odwzajemniła gest.
- Choć, pomogę ci dojść do domu. Gdzie mieszkasz?
- Poradzę sobie. Dziękuję.
- No daj spokój. – Aśka zanim się spostrzegła, znalazła się u Dawida na rękach.
- I będziesz mnie niósł dwa kilometry? – uśmiechnęła się niemrawo.
- Jeśli będzie trzeba, ale kawałek stąd mam samochód. – odwzajemnił uśmiech, po czym zaniósł dziewczynę do swojego auta. Szli we dwoje, lecz jedną parą nóg, ciągle milcząc. Kiedy dotarli na miejsce, Strzelbie „szczęka opadła”. Na szczerzonym parkingu stało nowe Porsche Cayenne.
- O mój boże. Jaka fura! – zaśmiała się Aśka, chyba pierwszy raz od kilku godzin.
- Lubię dobre samochody i piękne kobiety. – mrugnął do dziewczyny, na co Strzelba lekko się skrzywiła. Co jak co, ale na pewien czas miała dość mężczyzn. – Dasz się zaprosić na obiad? – spytał, gdy siedzieli wygodnie w bajeranckim środku lokomocji Dawida.
- No nie wiem, muszę już wracać.
- No proszę. Chyba należy mi się nagroda za ratunek? – zrobił minę kota ze Shrek’a.
- Jeśli tak ci się mogę odwdzięczyć, to się zgadzam. Tylko może najpierw zrobię coś z tą łydką. – uśmiechnęła się.
- No to zrobię dzisiaj za szofera. Gdzie panią podwieźć?
Aśka podała mu dokładny adres i po chwili znaleźli się pod jej blokiem.
- Wejdziesz? – spytała, z trudem wysiadając z auta.
- Nie, dziękuję. Poczekam.
- Dobra, zaraz wrócę.
Strzelba powlokła się do mieszkania. Weszła do środka i spojrzała na telefon. Szesnaście nieodebranych połączeń od Bartka – zignorowała i dwa od Moniki. Odpisała jej krótkie „żyję”, żeby przyjaciółka się nie martwiła i obłożyła bolącą nogę lodem. Poskutkowało, ból jak ręką odjął. Przebrała się w bardziej stosowne ciuszki i zeszła z powrotem do nowego znajomego. Nie była do końca przekonana, czy jest to dobry pomysł, ale skoro już jej pomógł, to nie wypadało odmówić.

Co powiecie na taką zmianę akcji? J Komentujcie!

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 28


6 rano, w mieszkaniu Bartka…

Kuraś spał jak niemowlę, kiedy rozdzwonił się jego telefon. Wkurzony wziął go w swoje wielkie ręce i odebrał, widząc przez mgłę na ekranie numer Dzika.
- Czego?
- Kurek, zmieniam stan, rozumiesz?! – krzyczał do telefonu.
- Jaki stan? Kubiak, czy ty się dobrze czujesz?
- No cywilny mamucie! Oświadczyłem się Monice wczoraj.
- To świetnie. Dobranoc. – powiedział nieprzytomny, po czym zakończył połączenie i z powrotem zamknął oczy. Po kilku minutach dotarło do niego, co powiedział Misiek. Złapał swojego Samsunga i zadzwonił do przyjaciela.
- No już myślałem, że cię to nic nie obchodzi. – odezwał się obrażony Kubiak.
- Daj spokój, ale serio? – spytał Bartek.
- No tak. – śmiał się jak dziecko.
- Obdzwoniłeś już całą reprezentację? – żartował.
- Tak, łącznie ze sztabem. Wszyscy szczęśliwi. – powiedział Misiek, zupełnie poważnie.
- Ja też się bardzo cieszę. A teraz mogę iść spać? – spytał ziewając.
- Tak. Teraz tak. Dobranoc. – rozłączył się, a Bartek z uśmiechem na twarzy ponownie zapadł w długi sen.
  
Kilka godzin później, w mieszkaniu Moniki…

Dziewczyna, cała w skowronkach biegała po mieszkaniu, pakując rzeczy na trening.  Nagle, przez nie zamknięte drzwi wpadła Aśka. Rzuciła się na Monikę i zaczęła ją przytulać i całować.
- Moja Monisia się chajta! Pamiętasz jak ci w liceum mówiłam, że pierwsza staniesz na ślubnym kobiercu?! – krzyczała, nie wypuszczając przyjaciółki z objęć.
- Tak pamiętam. – wydusiła z siebie przytłumiony dźwięk, tracąc oddech pod wpływem uścisku o wiele większej koleżanki. – Możesz mnie już puścić?
- Wybacz. – powiedziała. – Po treningu wybywamy na miasto i szukamy ci pięknej sukni! Mi z resztą też. – zaśmiała się.
- My nie zdążyliśmy jeszcze pomyśleć kiedy ślub, a ty już o sukni ślubnej myślisz. – zaśmiała się. – Na razie możemy obmyślić jak będzie ślub wyglądał. – uśmiechnęła się, chcąc „pocieszyć” Aśkę.
- Dekorację biorę na siebie. Oszczędzę ci zachodu. Wszystko będzie w stylu dzikiego zachodu! – Strzelba doznała inspiracji. – Albo nie, to jak na studniówkę. – dodała zrezygnowana. Monika zaczęła się śmiać.
- Może po prostu białe obrusy i różowe serwetki, jak pupka noworodka?
- Masz rację. – przytaknęła atakująca, podnosząc wskazujący palec.
- Chodźmy na halę, bo się w końcu spóźnimy.
Aśka przytaknęła i razem z Moniką wyszły z mieszkania. Były w połowie drogi, kiedy zobaczyły samochód Miśka, który zatrzymał się niedaleko nich.
- Wsiadacie gwiazdki? – siatkarz mrugnął do Libero, co ona odwzajemniła szczerym uśmiechem.
- Spadłeś nam z nieba. Spóźniłybyśmy się. – ucieszyła się Aśka i niewiele myśląc wpakowała się do hondy, ciągnąc za sobą Monikę.
- O której macie trening? – spytał Dzik.
- Równo za siedem minut. – powiedziała Libero, zerkając na Michała. Chłopak przyuważył jej spojrzenie i schylił się, by ją pocałować. Aśka siedziała spokojnie na tylnym siedzeniu, udając, że jej tam nie ma. Tłumiła w sobie śmiech, który za nic nie chciał odpuścić. Zerkała to na zakochaną parę, to na zegarek, ciągle bacznie obserwując przesuwające się wskazówki, które wskazywały 7.56. W końcu postanowiła się odezwać.
- Wiecie, nie chciałabym wam przeszkadzać, ale mamy jeszcze cztery minuty. – powiedziała szeptem atakująca.
- Jasne. Już jedziemy! – Misiek oderwał się od Moniki jak poparzony i wcisnął pedał gazu. Po upływie trzech minut były już w szatni, która niestety była już pusta. Na ławce leżały jedynie kurtki, co oznaczało, że zawodniczki są już na sali. Dziewczyny się przebrały i z prędkością światła popędziły na boisko.
Trener Matlak tłumaczył coś zawzięcie zawodniczkom, ale jego wzrok i tak wyłapał dwie spóźnione koleżanki.
- Czemu się panienki spóźniły? – spytał poważnym tonem.
- To się nie powtórzy trenerze. – powiedziały równo.
- Mam nadzieję. Do ciebie Asiu mam sprawę. Przyjdź do gabinetu prezesa po treningu.
- Dobrze trenerze. – przytaknęła Strzelba i zaczęła biegać dookoła boiska.
Trening dotyczył w szczególności ataku, w którym o dziwo dominowała Oliwia. Aśka zbyt często atakowała w taśmę, albo trafiała w out, co nie umknęło uwadze Kmąk.
- Co Asiu, wyszłaś z wprawy? – powiedziała z udawaną troską.
- Nie martw się o mnie, ciesz się, że ci dobrze idzie. – rzuciła kapitan w stronę rywalki.
- Ależ ja się nie martwię. – zaśmiała się z ironią i poszła na zagrywkę, zostawiając zdenerwowaną atakującą.

Tymczasem w mieszkaniu Kubiaka i Zbyszka…

Zibi krzątał się po kuchni, usiłując sklecić coś, co w smaku i wyglądzie przypominałoby jajecznicę. Nie szkodzi, że zmarnował połowę opakowania jajek.
- Dobrze, że siatkarzem, a nie kucharką zostałeś Zibi. – zaśmiał się Michał wchodząc do pomieszczenia, w którym panował istny chaos. Na podłodze leżały trzy stłuczone jajka, na blacie był rozsypany cukier, a czajnik na kuchence gwizdał już od dobrych paru minut. Jednak Misiek nie miał siły, ani humoru robić przyjacielowi wyrzutów.
- Zaraz to posprzątam. – powiedział atakujący, drapiąc się po głowie, która również była ubrudzona mąką.
- Aha, już to widzę. – Michał odłożył kluczyki na lodówkę i usiadł na krześle, patrząc na przyjaciela. – Masz jakieś plany na dzisiaj, poza treningiem? – spytał.
- Nie, a co? – Bartman nie odrywał się od swojej „pracy”.
- Może wyskoczylibyśmy na mecz?
- Siatkówki? Jest jakiś poza naszym w najbliższym czasie? – uśmiechnął się.
- Nie, w ręczną, o czwartej.
- Z tobą zawsze i wszędzie. Ale nie wolisz zabrać ze sobą Moniki? – Zbyszek spojrzał na Dzika.
- No wiesz, za niecały rok będę żonaty, więc chcę się kumplem nacieszyć. – roześmiał się Misiek.
- Skoro tak, to nie mam nic przeciwko. – posłał przyjacielowi uśmiech i zabrał się do spożywania swojej… „jajecznicy”.

Po treningu…

Aśka pożegnała się z zawodniczkami i pomaszerowała do gabinetu prezesa. Wchodząc spostrzegła mężczyznę siedzącego za biurkiem. Nie, to nie był prezes Skry, siedział tam trener i żywo dyskutował z Oliwią, która wręcz wybuchała radością. Ten widok zdziwił Strzelbę, ale podeszła bliżej i chrząknęła. Matlak odwrócił się w jej stronę i podziękował Oliwii, która wychodząc rzuciła tryumfalne spojrzenie kapitan.
- Słucham panie trenerze. – zaczęła Aśka, jak zwykle z należytym szacunkiem.
- Joanno… - zaczął, a ton jakim się do niej odezwał był bardzo nietypowy. – Jestem zmuszony cię poinformować, że zajdą ogromne zmiany, jeśli chodzi o skład naszej drużyny. To również dotyczy ciebie. – powiedział, a dziewczyna zamarła. Obawiała się, co może za chwilę usłyszeć…

Cóż się dalej będzie działo? J Przepraszam, że dodaję co 4 dni, ale jeżdżę na narty i nie wyrabiam z czasem, a poza tym wracam zazwyczaj strasznie zmęczona J Pozdrawiam J

Liebster Award

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymywanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób ( nie możesz jednak nominować osoby, która nominowała Ciebie) oraz zadajesz im 11 pytań.



Pytania od Carmen:
1. Co Cię drażni lub odpycha w innych osobach?
Nieuczciwość, chciwość i egoizm.
2. Czy jest jakaś piosenka, która bezpośrednio kojarzy Ci się z siatkówką/siatkarzami?
"Pieśń o małym rycerzu" i "Zawsze tam gdzie ty".
3. Dostajesz możliwość spędzenia jednego dnia z dowolną reprezentacją lub klubem siatkarskim. Który to by był i dlaczego?
Oczywiście z reprezentacją Polski i ze Skrą Bełchatów, ponieważ uważam zawodników tam grających za siłę i wielkie nadzieje polskiej siatkówki :)
4. Książka, do której możesz wracać w nieskończoność?
Cała trylogia "Millenium" Stiega Larssona.
5. Film, który wzbudził w Tobie największe emocje?
"Gladiator" i "Troja"
6. Czemu akurat siatkówka?
Gdyż jest to pasjonujący sport zespołowy. Każdy siatkarz na boisku jest malutką cząstką układanki.
7. Jak byś spędził/ła ostatni dzień życia?
Grając mecz :)
8. Siostrą którego siatkarza chciałabyś być?
Fabiana Drzyzgi :)
9. Na co zwracasz uwagę poznając nową osobę?
Jak odnosi się do innych.
10. Największe twoje marzenie?
Związać swoje życie z siatkówką lub innym sportem.

Pytania ode mnie:
1. Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z siatkówką?
2. Jaki jest Twój ulubiony klub siatkarski i dlaczego?
3. Co cenisz sobie w innych ludziach?
4. Jaki jest twój ulubiony siatkarz/siatkarka?
5. Jeśli grasz w siatkówkę, to na jakiej pozycji?
6. Najpiękniejszy mecz, który oglądnęłaś/łeś, lub zagrałaś/łeś?
7. Ulubiona książka?
8. Najpiękniejsza chwila w życiu?
9. Ulubiona bajka z dzieciństwa?
10. Najskrytsze marzenie?

Nominowani:
http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/
http://as-prosto-w-serce.blogspot.com/
http://linia-trzeciego-metra.blogspot.com/
http://volleyball-dreams-come-true.blogspot.com/
http://niemownie.blogspot.com/
http://siostra-siatkarza.blogspot.com/
http://when-you-meet-somebody.blogspot.com/
http://spala-adventures.blogspot.com/
http://fighting--for--happiness.blogspot.com/
http://siatkarska-mieszanka.blogspot.com/
http://dziskiedyjestesmyrazem.blogspot.com/

Pozdrawiam :)

wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 27


…wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko. Uklęknął przed dziewczyną i je otworzył. Oczom Moniki ukazał się piękny srebrny pierścionek. Łzy momentalnie napłynęły jej do oczu. Patrzyła się to raz na klęczącego przed nią chłopaka, to raz na pierścionek.
- Monia… Wiem, że niecały rok to może nie jest zbyt dużo czasu, ale jestem w stu procentach pewny, że cię kocham, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie i że marzę o tym, żeby spędzić z tobą resztę życia. Uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi i zostaniesz moją żoną? – powiedział Michał jednym tchem. Monika zakryła twarz dłońmi. Nie posiadała się ze szczęścia.
- Nawet tu i teraz Michałku! – wyszeptała i rzuciła się na Miśka, prawie go przewracając. Chłopak wsunął jej na palec pierścionek i namiętnie pocałował. W oddali dało się słyszeć ciche owacje ludzi, przechodzących obok. Szczęśliwy Michał wziął Monikę na ręce i zaczął kręcić dookoła.
- Nie mogę w to uwierzyć! – śmiał się.
- Ja tym bardziej. – Monika znowu go pocałowała.
Cały dzień krążyli po mieście, nie mogąc się sobą nacieszyć. Poszli na obiad, a wieczorem na kolację. Pojechali do wesołego miasteczka i bawili się jak dzieci. Tego dnia byli chyba najszczęśliwsi na świecie.

Tymczasem u Asi i Bartka…

Siedzieli w mieszkaniu Aśki i oglądali kolejny horror.
- Dlaczego my nie możemy jak jakaś normalna para oglądnąć komedii romantycznej? – Strzelba zaczęła się śmiać.
- Bo i ja i ty jesteśmy tak totalnie mało romantyczni, że nic nie jest w stanie nas wzruszyć.
- No bo na przykład popatrz na Miśka. Zabiera Monikę na kolację, do kina…
- No przepraszam bardzo, ale byliśmy w kinie. – przerwał Kurek.
- Ale ja ci nic złociutki nie wypominam. – dała mu całusa.
- No to myślę serdeńko. – powiedział i zaczął się śmiać.
- Uspokójmy się, co? – popatrzyła na niego spod byka.
- Jak sobie życzysz. – Bartek posłał jej łobuzerski uśmiech i zaczął łaskotać. Aśka śmiała się jak opętana.
- Przestań, co ja ci zrobiłam, że mnie torturujesz! – krzyczała w przerwach między śmiechem.
- Mam pomysł. – Kurek doznał olśnienia.
- Coś wymyślił Kurokratesie? – zaśmiała się.
- Tylko nie Kuro… Kurko… - powiedział ze stoickim spokojem. – Wezmę cię dziś na kolację do restauracji. – uśmiechnął się.
- Co ty nie powiesz. – Strzelba pokiwała głową z politowaniem. – Skoro sam Bartosz Kurek zaprasza, to nie śmiem odmówić.
- To będę po ciebie o dwudziestej. Masz godzinę, pasuje? – spytał, wstając z sofy.
- I tak się uwinę w dziesięć minut. Pasuje. – uśmiechnęła się i zamknęła drzwi za Bartkiem, po czym jak petarda wpadła do pokoju i zaczęła przeglądać szafę. Nie jej wina, że w jej wnętrzu znalazła jedynie cztery pary butów sportowych i masę koszulek reprezentacyjnych.
- Muszę się stać bardziej kobieca, bo zostanę starą panną. – powiedziała sama do siebie, po czym wygrzebała z dna szafy to, czego szukała. Uśmiechnęła się na widok starej dobrej sukienki. Uwinęła się w godzinę i czekała na Bartka. Przyjechał i zadzwonił dzwonkiem.
- Łoł! – jego oczy przybrały kształt pięciozłotówek, na widok Asi.
- Ujdzie? Wiem, że lepiej wyglądam w adidasach, ale zrozum, że…
- Nic nie mów! Wyglądasz obłędnie. – dał jej całusa i zaprowadził do samochodu.
Pojechali do jednej z bełchatowskich restauracji, w której o dziwo Bartek zdążył zrobić rezerwację.
- Co zamawiasz? – spytał, kiedy kelnerka podała im karty.
- Chyba sałatkę grecką.
- Zaszalej trochę, Matlak cię tutaj nie widzi. – uśmiechnął się, ale po chwili mina mu zrzedła.
- Witajcie kochani, świętujecie wygrany sparing? – spytał rozpromieniony.
Aśka wybuchła śmiechem na widok miny Kurasia.
- Tak panie trenerze, świętujemy.
- To ja wam nie przeszkadzam. A tak poza tym Asiu, to świetnie wyglądasz. – uśmiechnął się i poszedł do innego stolika.
- Może lepiej zostań w adidasach, bo cię sztab zacznie podrywać. – zaśmiał się Bartek.
- A ty w samej koszulce, bo coś widzę, że ta kelnerka na tobie oko zawiesiła. – Kuraś zaczął się śmiać. Zamówili dania i francuskie wino. Dwie godziny posiedzieli w restauracji, po czym wrócili do domu. Bartek wszedł do mieszkania i rzucił się na łóżko. Po chwili dostał sms’a od Winiara.

Ładnie razem wyglądacie zakochańce :D

Bartkowi oczy wyszły z orbit. Gdzie on ich widział?

Odrobinę prywatności, błagam!

Nie czekał aż Winiarek odpisze. Poszedł wziąć prysznic. Wrócił do pokoju i z powrotem położył się na łóżko. Zadzwonił telefon. Myślał, ze to Michał, ale na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Asi.

- I co porabiasz?
- Co ja mogę porabiać? – uśmiechnął się. – Myślę o tobie.
- Wiesz? To tak samo jak ja. – roześmiała się.
- Ślicznie dzisiaj wyglądałaś.
- Muszę w końcu przejść jakąś metamorfozę i nauczyć się chodzić na obcasach. – zaczęła się śmiać.
- Z tego co widziałem, to dzisiaj szło ci doskonale.
- Uwierz, że miałam dzisiaj szczęście.
- To kiedy zobaczę cię w nowej odsłonie?
- Już niedługo. – chyba się uśmiechnęła.
- To czekam z niecierpliwością.
- Idź już spać Bartuś, bo jutro masz mecz, musisz się wyspać.
- Zastosuję się do twojej rady. Śpij dobrze.
- Dobranoc.

Położył głowę na poduszce i zasnął z myślą o jutrzejszym meczu. Był szczęśliwy, że ma wspaniałą dziewczynę, która wspiera go w każdym, nawet najtrudniejszym momencie.

Chyba można się było domyślić, jaka będzie decyzja Michała. To jeszcze nie koniec J Nawet nie myślę o epilogu. Dostałam takiej weny, że piszę dwa rozdziały dziennie J Pozdrawiam.

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 26


Aśka usłyszała ciche pukanie do drzwi. Za chwilę w progu ukazał się Bartek.
- Co chciałeś? – spytała, nie odrywając wzroku od książki.
- Chciałem ci powiedzieć… - przerwał i zaczął drapać się po głowie.
- Co powiedzieć? – popatrzyła na niego.
- No że… że miałaś rację. Jak zwykle się nie popisałem niczym mądrym i… przepraszam. – powiedział Kuraś i usiadł na łóżku obok dziewczyny, która szczerze się uśmiechnęła.
- Nic się przecież nie stało. Wybacz, też mnie nerwy poniosły. A tak między nami, to wtedy w lesie twoja mina była bezcenna. – zaczęła się śmiać.
- Czyli się nie gniewasz? – ucieszył się.
- Nie mam czym… - uśmiechnęła się Strzelba i dała mu soczystego całusa w policzek.
Wtedy do pokoju wpadł Igła, oczywiście ze swoją kamerą.
- A tu proszę państwa mamy najlepszy przykład jak kadra reprezentacji Polski świetnie bawi się na zgrupowaniach. – powiedział, czym spowodował śmiech Aśki i Bartka.
- Krzysiu, mam nadzieję, że to wytniesz… - zaśmiała się atakująca.
- No naturalnie… - chytro się uśmiechnął.
- Chyba sam się tym zajmę. – Kurek wstał i zaczął gonić Ignaczaka. Strzelba tymczasem przebrała się i poszła na siłownię.

Czas spędzony na zgrupowaniu minął bardzo szybko. Następne było zaplanowane w Szczyrku, tuż przed Mistrzostwami – w Sierpniu. Chłopakom do listopada zostało trochę więcej czasu. Jednak na razie wszyscy zajmowali się krótkimi sparingami.

Monika zmęczona wracała z treningu. Nie dość, że doskwierał jej potworny ból głowy, to jeszcze rozpadał się deszcz. Szła przez swoje osiedle. Droga niemiłosiernie jej się ciągnęła. Weszła do mieszkania. Ściągnęła buty i rzuciła się na sofę. Od razu zasnęła. Gadała przez sen, obudziła się po północy, słysząc potworny grzmot. Niebo zostało przecięte przez jasną błyskawicę. Poszła do łazienki i popatrzyła w lustro. Była cała blada. Wzięła prysznic i ledwo łapiąc równowagę, położyła się do łóżka i znowu zasnęła. Obudziła się godzinę przed treningiem, dalej z potwornym bólem głowy. Wyciągnęła prawą nogę spod kołdry, potem lewą i ostrożnie stanęła. Jednak musiała złapać się szafki, bo spadłaby na ziemię. Trochę się przestraszyła, bo nigdy nie czuła się tak, jak w tej chwili. Przy pomocy ściany doszła do kuchni. Wyciągnęła wszystkie możliwe tabletki.
- O nie, dzisiaj się muszę postawić na nogi. – szepnęła sama do siebie. Czuła odpowiedzialność za zespół, gdyż dzisiaj grały sparing z Dinamo Kazań. Zażyła dwie tabletki Ibupromu i poszła wziąć gorący prysznic. Od razu poczuła się lepiej.
- Może to było zwykłe zmęczenie… - uśmiechnęła się i poszła spakować torbę. Nie była głodna, dlatego zjadła tylko małe jabłko, po czym wyszła z mieszkania. Gdy dotarła na halę, weszła do szatni, gdzie siedziały już pozostałe zawodniczki.
- Boże, Monia, jak ty wyglądasz! – krzyknęła Zośka.
- Nic mi nie jest. Po prostu jestem zmęczona. – powiedziała Monika na jednym wdechu.
- Zośka, przyjmuj dzisiaj wszystkie piłki za Monię. – uśmiechnęła się Aśka, która siedziała na ławce z założonymi rękami. Jakby ktoś jej nie znał, mógłby się jej przestraszyć. Świetnie zbudowana i bardzo wysoka dziewczyna, zazwyczaj z poważnym wyrazem twarzy mogłaby w kimś wzbudzić niemały lęk. Zarówno w zespole, jak i w kadrze była autorytetem, nikt nigdy nie śmiał jej się sprzeciwiać, poza Oliwią rzecz jasna.
- Nie martwcie się o mnie. To co? Trzy do zera dla nas? – uśmiechnęła się Monika.
- No nie wiem. Wiesz, kto jest rozgrywającą w Dinamo? – spytała Magda.
- Chyba się domyślam. – mruknęła Libero.
- Nie róbcie wielkiego problemu z tego, że u ruskich gra Kaśka. Jak w Muszyniance grała to się jej jakoś nie bałyśmy. – rzekła Aśka, energicznie wstając.
- Nie chcę nic mówić, ale jej wystawy plus ataki Gamowej to jest powód do strachu. – powiedziała Monika.
- Twierdzisz, że Gamowa lepiej atakuje ode mnie? – zaśmiała się Aśka.
- A ja gorzej wystawiam? – spytała Wika łamanym polskim.
- Nie! – zaczęła się wycofywać.
- Dobra dajmy Monice spokój. Powiem to… Boję się. – Strzelba podniosła rękę, a wszystkie dziewczyny popatrzyły na nią jak na kosmitkę.
- Coś ty powiedziała? – Magdzie prawie oczy wyszły z orbit.
- Ludzka rzecz. Na trening panienki, migiem. – uśmiechnęła się i wyszła z szatni, a za nią reszta.

O godzinie 18.00 zaczął się mecz. Walka była zacięta. Chłopaki dzielnie kibicowali na trybunach, w czasie, kiedy dziewczyny wylewały siódme poty na boisku. Było 2:1 w setach dla Bełchatowa. Aśka zaatakowała, ale Rosjanki odebrały i wyprowadziły kontrę. Jak nietrudno się domyślić, Gamowa posłała pocisk w Monikę. Dziewczyna odebrała bez problemu, ale kiedy Wika zebrała się do wystawy, dziewczyna straciła kontakt z rzeczywistością i upadła na płytę boiska. Aśka nie zastanawiała się nad tym, że teraz powinna robić naskok i atakować, tylko podbiegła do nieprzytomnej koleżanki. Przy Monice natychmiast znaleźli się lekarze i ratownicy, a dziewczyny musiały opuścić przyjaciółkę. Z trybun zbiegł zdenerwowany Michał. Bartek skinął do Aśki, żeby się nie martwiła i pobiegł za Dzikiem. Mecz ostatecznie skończył się tie-break’iem i wygraną Skry, ale nikomu nie przynosiło to satysfakcji. W szatni panowało zamieszanie.
- Ale jak się czegoś dowiesz, to natychmiast zadzwoń, dobra? – poprosiła Zośka.
- Oczywiście. Niech mnie ktoś zastąpi na konferencji. Magda, idź za mnie, dobra? Wszystkie papiery podpisałam. – Kiszner przytaknęła, a Strzelba wybiegła z łódzkiej hali z prędkością odrzutowca.

Wpadła do szpitala i spytała się pielęgniarki, gdzie leży Monika Smorąg. Chwilę później była już przed drzwiami do wskazanej sali. Na korytarzu siedzieli chłopcy. Ucieszyli się na widok Strzelby.
- I co z nią? Wiecie coś? – gorączkowała się atakująca.
- Nie wiadomo. Lekarze siedzą tam już z dobrą godzinę. – powiedział zrozpaczony Michał.
- Nic jej nie będzie, spokojnie. Nie takie rzeczy już przeżyła. – Aśka starała się go pocieszyć.
- Wygrałyście? – spytał Bartek.
- Tak, ale dopiero tie-break 16:14. – blado się uśmiechnęła.
Zapadła cisza, którą przerwał lekarz wychodzący z sali.
- Państwo z rodziny? – spytał.
- Jestem narzeczonym. – Michał wstał, a Aśka z Bartkiem popatrzyli na siebie.
- To proszę wejść do narzeczonej. Dobrze, że to się tak skończyło. Zapalenie opon mózgowych. – powiedział ze stoickim spokojem.
- To jest poważne? – dopytywał przyjmujący.
- Dobrze, że tak szybko wykryte, bo mogłoby być gorzej. Za kilka dni pani Monika dostanie wypis ze szpitala.
- Dziękuję. – mruknął pod nosem i wszedł do pomieszczenia.
Na dużym łóżku, pod kroplówką leżała Monika. Ucieszyła się, kiedy zobaczyła wchodzącego do sali Michała.
- Cześć Miśku. – zdobyła się na delikatny uśmiech.
- Nie rób mi tego więcej, dobrze? – wziął ją za rękę i delikatnie pocałował.
- Wiesz, że to nie ode mnie zależało. Wygrały przynajmniej? – spytała.
- Tak, ale dopiero tie-break 16 do 14. Muszę o ciebie bardziej dbać.
- Tylko się nie wiń za to co się stało. Mogłam dzisiaj nie grać. Głowa mnie strasznie bolała. Myślałam, że to zwykłe zmęczenie, ale jak widać – nie. – powiedziała.
- Jakby pielęgniarki zaczęły coś podejrzewać, to jestem twoim przyszłym mężem. – zaśmiał się.
- Będę pamiętać. – uśmiechnęła się Monia.
Drzwi do sali uchyliły się.
- Możemy wejść? – spytał Bartek.
- Jasne. – rozpromieniła się Libero.
- Jak się czujesz? – spytała Aśka, ledwo przestępując próg pomieszczenia.
- Dobrze. Jak sobie poradziłyście bez Libero? – Monika przypomniała sobie, że nie miała zmienniczki.
- Szczerze? Trener mnie zmienił. Na atak weszła Oliwia, a ja się pobawiłam w przyjmowanie. Kilka zmian w protokole i można grać. – uśmiechnęła się.
- A to już wiem dlaczego nie wygrałyście seta. – zaśmiała się Monika.
Posiedzieli jeszcze kilkanaście minut, aż wygoniła ich pielęgniarka, bo było dosyć późno jak na odwiedziny.

Aśka wracała do domu. Przechodziła obok hali sportowej. Zobaczyła przed sobą wysoką postać. To była Kaśka.
- Jak się czuje Monika? – spytała przejęta.
- Dobrze, a od kiedy ty się Moniką przejmujesz, co? – powiedziała podejrzliwie Asia.
- Zrozum, że musiałam wyjechać. – szepnęła.
- I złamać serce Bartmanowi?
- Widzę, że dużo z tobą nie pogadam. Chcę, żebyś wiedziała, że mi przykro, że zepsułam naszą przyjaźń. Przepraszam. – powiedziała i odeszła do autokaru.
Strzelba stała osłupiona i zdziwiona słowami Kaśki. Nigdy nie przypuszczała, że usłyszy z jej ust słowo „przepraszam”.

Kilka dni później…

Monika otworzyła oczy. Za oknem budził się piękny, ciepły dzień. Spojrzała na telefon. Była dziesiąta, czyli za pół godziny miał się pojawić Michał i zabrać ją do domu. Dziewczyna wstała i poszła do łazienki. Ubrana i uczesana stała pod szpitalem i czekała na swojego chłopaka. Przyjechał po kilku minutach, szczęśliwy jak nigdy.
- Jak się czujemy? – spytał uradowany Misiek, widząc swą lubą w o niebo lepszym stanie.
- Świetnie. – uśmiechnęła się.
- To co, mogę cię porwać na mały spacerek? – poruszył charakterystycznie brwiami.
- Dlaczego nie. – zaśmiała się Monika i wsiadła do samochodu. Po kilku minutach byli w swoim ulubionym parku. Szli sobie alejką, trzymając się za ręce. Michał „zmienił kurs” i zaprowadził dziewczynę do ślicznego zakątka, w którym było pełno przebiśniegów. Monice bardzo spodobał się ten widok.
- Jak tu ślicznie. Nie można oderwać oczu. – ucieszyła się Libero.
- Kocham cię Monia. – powiedział Misiek i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Patrzyli sobie w oczy, kiedy Michał…

Nagły napad weny spowodował, że stworzyłam następny rozdział J

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 25


Na śniadaniu…

Dumny Piotrek zszedł na dół, gdzie siedzieli już siatkarze. Przysiadł się do Kubiaka, Moniki, Ziomka i Igły.
- A gdzie Aśka? – spytał.
- Pewnie jeszcze biega. Do serca sobie wzięła ten zakład. – zaśmiał się Libero.
- Chyba z Kurasiem. Jego też nie ma. – powiedział Łukasz.
- Tylko żeby się na trening nie spóźnili. – Monika trochę zaniepokoiła się nieobecnością przyjaciółki.
- Wrócą. No chyba się nie zgubili. – Nowakowski podrapał się po głowie.
- A gdzie tam. – Igła machnął ręką i zabrał się za swoją kanapkę.

A tymczasem w środku lasu…

- I co, zadowolony jesteś? – Aśka stanęła naprzeciw Kurka, energicznie gestykulując.
- No bardzo… Jesteśmy tylko my, sami, w środku lasu, nie wiemy jak wrócić… - powiedział, zbliżając się do dziewczyny, po czym wpił się w jej usta. Strzelba oddała pocałunek, ale po chwili oprzytomniała.
- Co ty sobie wyobrażasz Siurak! – wrzasnęła, aż ptaki siedzące na gałęzi zerwały się do lotu.
- Jak to co? – złapał ją za rękę.
- Co my teraz zrobimy?! – dalej się darła. – Za dwadzieścia minut mam trening do cholery!
- Nie denerwuj się kochanie, zaraz coś wymyślimy. – powiedział ze stoickim spokojem.
- Ty sobie ze mnie żartujesz? Tak!? – zacisnęła ręce w pięści, a jej twarz zrobiła się lekko czerwona. - Nie będę tu czekała, aż mnie dżdżownice pożrą!
- Nic cię nie pożre, nie wiedziałem, że moja dziewczyna ma taki wybuchowy charakter. Zastanowiłbym się wtedy… - powiedział, chcąc wyprowadzić Aśkę z równowagi. Dziewczyna nie wytrzymała i kopnęła Kurasia w kostkę, po czym ruszyła w obranym przez siebie samą kierunku.
- Idziesz sama? – spytał Bartek, trzymając się za nogę.
- No raczej nie liczę na twoją orientację… kochanie. – zaśmiała się ironicznie i poszła ubitą ścieżką. Przedzierała się przez gęste krzaki, szukając drogi do ośrodka. Miała całe podrapane ręce. W końcu dotarła. Wpadła do stołówki, gdzie kilku siatkarzy kończyło jeszcze śniadanie.
- Asia! Jesteś! – Piotrek czule ją przytulił, na co Strzelbie prawie wyskoczyły gały z oczu.
- Możesz mnie łaskawie puścić? – spytała, na co środkowy uwolnił ją z uścisku.
- A gdzie masz Kurasia? – spytał Igła.
- Zgubił się matołek gdzieś po drodze. – powiedziała bez emocji.
- I go tak zostawiłaś? Bartusia nie będzie! Pewnie gdzieś płacze, sam, nie mogę go przytulić. – Pit zaczął lamentować.
- Na serio? – zainteresował się Ziomek.
- Tak. Zaciągnął mnie w jakąś ścieżynkę, twierdząc, że to skrót. Potem twierdził, że mężczyźni mają lepszą orientację w terenie… - To prawda. – przerwał jej Ignaczak. – Nie przerywaj! Później nie potrafił stamtąd wyjść, a mnie nie chciał posłuchać, więc… „cierp ciacho jak żeś chciało”. – rzekła, wzruszając ramionami.
- Że przepraszam bardzo, nazwałaś Bartka… ciachem? – zaśmiał się Igła.
- Daj spokój Krzysiu. – uśmiechnęła się. – A teraz śpieszę się na trening. – pomachała i pobiegła na salę.

Dwadzieścia minut później pod drzwiami…

Przy wejściu do ośrodka zebrał się oddział ratowniczy, który miał pójść z odsieczą zagubionemu wśród choinek Kurasiowi.
- Wszyscy są? – spytał Igła, zachowując powagę.
- Tak generale, idziemy! – krzyknął Zibi i dziesięcioosobowa grupa wyruszyła na poszukiwania przyjmującego. Szukali godzinę - Bartka nie ma. Było przed jedenastą, kiedy stwierdzili, że muszą wracać na trening. Zrezygnowani weszli do szatni, a tam na ławce nie siedzi nikt inny jak…
- Siurak, ty zakuta pało! – darł się Winiar.
- Co Michałku? – spytał, nie wiedząc o co chodzi.
- To my cię szukamy, a ty sobie tak po prostu… - Igła nie mógł się wysłowić.
- Przyszedłem trochę po dziesiątej. Nie wiem, o co się kłócicie.
- Dobra nieważne, dobrze, że go mrówki nie zjadły. Idę na górę, miłego treningu. – powiedział Kubiak i wyszedł z szatni, a za nim cała zgraja.

Tym czasem w pokoju dziewczyn…

- Kuraś żyje! – do pokoju wpadł uradowany Michał.
- Sam przyszedł, czy go znaleźli? – spytała Asia.
- Sam.
- Naprawdę się o niego bałam. – powiedziała Weronika.
- Nie mów tak, bo Strzelba będzie zazdrosna. – zaśmiała się Monika, całując Dzika w policzek.
- Mogę wam przyjaciółkę porwać? – spytał.
- Jasne. – przytaknęły, a Michał wywlókł Libero z pokoju.

- Gdzie mnie ciągniesz. A ty przypadkiem nie powinieneś jeszcze leżeć? – powiedziała dziewczyna.
- Oj, Monia. Przejmujesz się błahostkami. – rzekł, całując ją delikatnie w usta. – Chodź się przejść przed obiadkiem. – uśmiechnął się.
- Tylko się nie zgubmy. – powiedziała, na co Michał głośno się roześmiał.
- Na pewno mam lepszą orientację w terenie niż Kuraś, zapewniam Cię.
- Wierzę ci na słowo. – wzięła Miśka za rękę i poszli w kierunku lasu.

Na treningu…

- Ale Aśka wkurzona… - powiedział Igła.
- Oj tam, oj tam. Nic jej nie będzie. – mruknął Bartek.
- Ktoś tu nam się pogniewał. Po raz drugi… - szepnął Bartman, a wszyscy wybuchli śmiechem, oprócz Kurka.
- Co wy się mieszacie. Aśka robi problem z głupich, nic nie znaczących sytuacji.
- Jakbyś jej posłuchał, to byś się nie pałętał po całym lesie.
- Dobra, tyle. – zamknął temat. - Mogłem jej posłuchać. – dodał po chwili.
Rozegrali dwa mecze. Oba na całkiem wysokim poziomie i poszli do szatni, a później na obiad.

Bartek wszedł na stołówkę, a w oczy od razu rzuciła mu się roześmiana Aśka przy stoliku Igły i Ziomka.
- Witam państwa. – usiadł obok dziewczyny i pocałował ją w policzek.
- I co Robinsonie, widzę, że jakoś wyszedłeś z tego lasu. – powiedziała z ironią w głosie.
- Myszko, wiesz, że wierzę w twoje możliwości, ale chciałem sam się stamtąd wydostać.
- Aż taka paskudna jestem, że mówisz do mnie myszko? – popatrzyła na niego bez żadnych emocji.
- Zachowujesz się jak baba w ciąży! – Bartek się wkurzył, a swoim tekstem zwrócił uwagę wszystkich obecnych w pomieszczeniu.
- Tyle ci powiem, że nie znasz jeszcze mojej furii. – powiedziała i wstała od stołu.
- Aśka no… - Kuraś pobiegł za nią, ale zatrzymał się i wrócił do stolika. Usiadł i wypił sok ze szklanki dziewczyny. Chłopaki uważnie mu się przyglądali.
- I będziesz się z nią kłócił całe zgrupowanie? – spytał Ziomek.
- Nie moja wina, że się o wszystko obraża.
- W sumie, to najpierw zaciągnąłeś ją w jakiś cholerny skrót, później sam nie znałeś drogi powrotnej, co więcej nie chciałeś jej posłuchać, więc chyba nie możesz mieć do niej pretensji. Nie mówię o błaganiu na kolanach o przebaczenie. – zaśmiał się. – Po prostu powiedz, że miała rację i będziesz miał chłopie spokój. – klepnął Bartka po ramieniu i poszedł do pokoju razem z Igłą, zostawiając przyjmującego, który topił smutki w szklance multiwitaminy.

Przepraszam, że nie dodawałam cały tydzień, ale dopadło mnie jakieś okropne grypsko i łóżeczko stało się moim dobrym przyjacielem. Przez to nie miałam weny, a lepiej się spokojnie zastanowić, niż pisać jakieś głupoty J  Pozdrawiam!